Rozdział dwudziesty czwarty

1.5K 82 7
                                    

Melody przebywała w śpiączce od pięciu dni, w ciągu których wydarzyło się mnóstwo rzeczy. Przez cały ten czas nie wiedzieliśmy, czy dziewczyna wyjdzie z tego bez szwanku. Do końca nie było pewne, czy wszystko jest w jak najlepszym porządku, bo przecież czasami nawet najdokładniejsze badania mogły czegoś nie wykryć. A ludzki mózg należał do najbardziej skomplikowanych organów w naszym ciele.

Po tym jak Jay powiedział nam o wybudzeniu Mel wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że musimy być w szpitalu całą ekipą. Z Triną musiałyśmy przekonać wujka, żeby odpuścił nam ten dzień w szkole. Oczywiście słyszał o wypadku, bo żyło nim całe miasto i ucieszył się, że dziewczyna zostanie wybudzona ze śpiączki. Nie pochwalał naszych wagarów, ale też nie zabronił nam pójścia do szpitala. Był naprawdę w porządku. Dobiliśmy targu, że rano normalnie pojedziemy na zajęcia, a po lunchu nas zwolni i będziemy mogły spotkać się z przyjaciółmi.

W związku z tym w czwartkowy poranek doszło do cudu. Wujek pozwolił Trinie samej pojechać do szkoły i do tego motocyklem, ale nie obyło się bez małego kazania. I to kazanie usłyszałam ja... Byłam zdziwiona, bo wujek nakazywał mi pilnować kuzynki, uważać na światłach i zatrzymywać się na każdym znaku stop. Nigdy wcześniej tak nie robił, nawet gdy z Triną jechałyśmy w miasto. Miałam wrażenie, że tu chodziło tylko i wyłącznie o jazdę do szkoły...

Oczywiście wysłuchałam go i zapewniłam, że wszystko będzie w porządku. Przypilnuję Triny, żeby za bardzo nie szarżowała, a po wszystkim bezpiecznie wrócimy do domu. Przed wyjściem mocno nas wyściskał i kilka razy powtórzył, że nas kocha. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego, ale starał się tego nie okazywać.

Trina nijak nie skomentowała dziwnego zachowania wujka, a za to cieszyła się przez całą drogę do szkoły. Miała nadzieję, że po dzisiejszym dniu tato pozwoli jej jeździć samodzielnie do szkoły, bo trochę zaczynało ją męczyć czekanie, aż po nią przyjedzie. No i nie było mowy o zerwaniu się z lekcji, bo przecież i tak musiała stawić się na czas jego przyjazdu.

W szkole nie potrafiłam się skupić, bo cały czas myślałam o Melody. Z niecierpliwością spoglądałam na zegarek i czekałam na porę lunchu. Trina i JJ również były zdenerwowane, co widziałam po mowie ich ciała. Kuzynka tupała nogą pod ławką, a ruda niespokojnie obracała długopis między palcami. Nauczyciel kilka razy zwrócił jej uwagę, ale ta oczywiście go zignorowała.

Na jednej z przerw odnalazłam Liama, bo wpadł mi do głowy pewien pomysł. Melody uwielbiała Tygrysy i na pewno ucieszyłaby się, gdyby te odwiedziły ją w szpitalu. Oczywiście nie chodziło mi o dzisiejszy dzień, ale jak się zgodzą, to będę mogła przekazać dziewczynie dobrą nowinę. Chłopaki stwierdzili, że to dobry pomysł i z chęcią ją odwiedzą, a to sprawiło, że uśmiech zagościł na mojej twarzy.

W końcu nastała pora lunchu, a my nawet nie poszłyśmy na stołówkę, żeby coś zjeść. Powiedziałyśmy Nancy, że jedziemy do szpitala, a ona miała przekazać to Tygrysom. Co prawda wspomniałam o tym Liamowi, ale nie było przy naszej rozmowie całej drużyny i nie wiedziałam, czy im o tym wspomniał.

Dziewczyna zaproponowała, że pojedzie z nami, ale nie chciałam jej w to wciągać, bo to była raczej ekipowa sprawa. Poza tym nie wiem, czy Jay niemiałby czegoś przeciwko, bo w końcu chodziło o jego siostrę...

Z mocno bijącym sercem pokonywałam kolejne ulice Lengly. Dziewczyny trzymały się po moich bokach, ale dzisiaj żadnej z nas wygłupy nie były w głowie. To był ważny dzień i wszyscy martwiliśmy się o stan zdrowia Melody, chociaż nie mówiliśmy o swoich obawach na głos.

Na parkingu pod szpitalem dostrzegłam zaparkowane motocykle ekipy, a oni stali nieopodal nich i o czymś rozmawiali. Od razu, gdy nas zauważyli poczułam na sobie spojrzenie Jay'a. Uchyliłam wizjer i wymieniłam się z nim zmartwionym spojrzeniem. Był mocno zdenerwowany, co widziałam nawet z daleka.

The Road To Survival | Zakończone |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz