11.Przez ból do zrozumienia

19 3 4
                                    


Weszliśmy na teren okazałej posiadłości, przechodząc przez żelazne bramy, które automatycznie otworzyły się po potwierdzeniu naszych nazwisk na liście gości. Aleja prowadziła nas przez starannie zaprojektowany ogród, gdzie kwitnące rośliny tonęły w subtelnym świetle lampionów, nadając miejscu niemal baśniową aurę. Gdy dotarliśmy do szerokich, marmurowych schodów, wziąłem Aurelię pod ramię i wspólnie ruszyliśmy w stronę wejścia do rezydencji.

Wnętrze willi zapierało dech w piersiach. Przestronny hol otwierał się na imponujące sklepienia, których elegancję podkreślały kryształowe żyrandole, mieniące się niczym setki małych gwiazd. Marmurowa posadzka, wypolerowana do lśniącej perfekcji, odbijała światło, tworząc grę refleksów na każdym kroku. Ściany były ozdobione mistrzowskimi dziełami sztuki – od klasycznych obrazów po nowoczesne rzeźby – wszystko gustownie dobrane, by podkreślić atmosferę luksusu i smaku.

Na środku holu stała majestatyczna fontanna z rzeźbą, z której woda spływała delikatnym strumieniem, dodając wnętrzu kojącego szmeru. Z obu stron ciągnęły się szerokie schody prowadzące na piętro, gdzie odbywała się główna część wieczornej imprezy. Stoliki z wykwintnymi przekąskami i drinkami rozstawiono wzdłuż ścian, a kelnerzy w eleganckich uniformach przechadzali się, gotowi na każde skinienie gości.

Aurelia chłonęła każdy szczegół, a jej spojrzenie błądziło po wnętrzu z podziwem. W jej oczach widać było fascynację – zarówno wystrojem, jak i przepychem całego miejsca.

Aurelia nachyliła się bliżej i szepnęła mi do ucha:

- To miejsce robi wrażenie.

- No cóż, musi, skoro planują tutaj coś tak grubego - odpowiedziałem, spoglądając wokół z wyczuciem.

Oczy prześlizgiwały mi się po wnętrzu pełnym elegancji, ale to nie przepych mnie interesował. Wszędzie widziałem wpływowych ludzi, z pozoru zwykłych gości, ale pośród nich można było wyłowić tych, którzy mieli większe ambicje niż tylko przyjęcie. Widziałem spojrzenia rzucane w stronę Aurelii – osądzające, a nawet pogardliwe, jakby jej obecność zakłócała tutejszy porządek. Mimo to, szybko zlokalizowałem swoją grupę – osoby z mojego stowarzyszenia, zebrane w niewielkim kręgu, jak zawsze trzymające się na uboczu.

- Czas na łatwiejszą część, przedstawienie cię. Trzymaj nerwy na wodzy - szepnąłem do Aurelii, zanim skierowaliśmy się w stronę grupy.

Podchodząc, czułem, że każdy ruch musi być przemyślany. Nic nie mogło pójść źle.

- Panowie, chciałbym wam kogoś przedstawić - zacząłem spokojnie, starając się, by mój głos nie zdradzał napięcia. - To jest Aurelia.

Zanim dokończyłem, Cichy przerwał mi, w typowy dla siebie ordynarny sposób:

- Kto to, do kurwy, jest? - zapytał, obrzucając ją spojrzeniem pełnym podejrzeń.

Zacisnąłem szczękę, starając się nie zareagować impulsywnie.

- Spokojnie, to moja dziewczyna - powiedziałem, wypowiadając te słowa z pewnym trudem, jakby kłamstwo samo nie chciało przejść mi przez gardło. - Chce dołączyć do stowarzyszenia. Jest inteligentna, szybka i... sprytna.

Richard "Król" Mitchell, jeden z bardziej szanowanych, a jednocześnie najbardziej odpychających członków stowarzyszenia, uniósł brwi, patrząc na Aurelię z niezdrowym zainteresowaniem.

- No to zajebiście, ale skoro jest twoja, to co, znaczy, że nie możemy sobie nią trochę pobawić? A szkoda, bo z niej niezła laska - powiedział z obrzydliwym uśmieszkiem, jego głos aż ociekał chamstwem.

Broken Heart #1 +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz