14. Walka z demonami przeszłości.

9 2 3
                                    

 Walizka była już prawie spakowana, a ja wciąż nie mogłam uwierzyć, jak szybko muszę opuścić Chicago, i to przez jedną osobę. Rozumiałam, że Ashley potrzebowała odpoczynku od życia w wielkim mieście, ale ja przyjechałam tutaj, by skończyć studia, a nie po to, by po miesiącu przechodzić na zdalne zajęcia.

Dziś był dwunasty listopada – dzień, w którym mieliśmy wylecieć do Castle Combe. Wciąż nie mogłam pojąć jednej rzeczy: dlaczego Ethan zdecydował się jechać z nami. Rozumiem, że mogą być tam jakieś dowody czy informacje, ale przecież w Chicago też jest ich pełno. Ethan dogadał się z "królem", tłumacząc pilnym wyjazdem i koniecznością załatwienia interesów w moim imieniu. Skłamał, że ten wyjazd ma charakter służbowy i związany jest z interesami stowarzyszenia. Gdyby nie to, dziś bylibyśmy na spotkaniu z gangiem, a nie w drodze do Anglii.

Spotkanie zostało więc przełożone na czas po naszym powrocie. Nie wiem, jak Ethan dogadał się ze stowarzyszeniem po tym, jak ledwo uniknął śmierci. A teraz, żyli w dziwnej, pozornej zgodzie. To wszystko wydawało mi się tak pokręcone, jak moja relacja z Ethanem Harringtonem.

Do mojej białej walizki dorzuciłam jeszcze notatki z ostatniego miesiąca studiów. Oczywiście nie mogłam zapomnieć o laptopie – mój najważniejszy towarzysz do nauki. Kiedy upewniłam się, że mam wszystko, zamknęłam walizkę i zerknęłam w lustro, żeby upewnić się, że wyglądam w porządku. Poprawiłam moje blond włosy, a potem skierowałam się w stronę wyjścia.

W salonie zauważyłam Tinę, która – o dziwo – już nie spała. Była dopiero piąta rano, a po wspólnym mieszkaniu przez miesiąc mogłam stwierdzić, że Tina to prawdziwy śpioch.

– Czemu nie śpisz? – zapytałam, zostawiając walizkę i siadając obok niej na kanapie.

– Chciałam się z tobą pożegnać – odpowiedziała natychmiast, wstając. Ja zrobiłam to samo.

– Przecież wczoraj zrobiłaś imprezę pożegnalną – zaśmiałam się. Tina chyba myślała, że wyjeżdżam na wieczność, a to przecież tylko dwa tygodnie.

– Niby tak, ale chciałam cię osobiście pożegnać – wzruszyła ramionami, po czym mocno mnie objęła. Prawie się rozpłakałam. To było naprawdę urocze. Taka przyjaciółka to prawdziwy skarb.

– Ale jak Ethan zrobi ci coś złego, to go zabiję, gwarantuję – dodała, a ja tylko się skrzywiłam, przypominając sobie wczorajsze wydarzenia. Ethan poinformował całą imprezę, że jesteśmy razem. Na szczęście nie musiał mnie całować – tego bym chyba nie zniosła.

– Dobra, to ja już idę. Papa, Tina – przytuliłam ją jeszcze raz, a potem wyszłam z mieszkania, ciągnąc swoją walizkę.

Impreza pożegnalna, którą Tina zorganizowała wczoraj, była niczym innym jak spóźnionym Halloween. To była jej druga próba po tym, jak za pierwszym razem impreza nie poszła po jej myśli. Tym razem wszyscy goście zjawili się tylko po to, żeby się upić, a całość odbyła się w klubie. Zabawa miała być moim symbolicznym pożegnaniem, chociaż wiedziałam, że wyjeżdżam tylko na dwa tygodnie. Mimo to Tina zrobiła wszystko, żeby to była niezapomniana noc.

Na dworze było przenikliwie zimno, a drzewa stały nagie, pozbawione ostatnich liści. Pogoda miała już typowo zimowy charakter. Wczoraj spadł pierwszy śnieg, ale dzisiaj pozostały po nim tylko wspomnienia. Ruszyłam w stronę garażu, gdzie czekał na mnie mój biały Mercedes. Otworzyłam drzwi garażu i od razu uderzyła mnie chmura kurzu – muszę przyznać, że dawno tu nie sprzątałam.

Wsiadłam do samochodu, przekręciłam kluczyk i po chwili byłam już na drodze. Miasto jeszcze spało, a poranne ulice były niemal puste – prawdopodobnie przez wczesną godzinę. Szybko dojechałam do rezydencji ojca, gdzie planowałam zostawić auto na czas wyjazdu do Castle Combe. To właśnie stamtąd miał nas zabrać na lotnisko. Ethan miał dotrzeć bezpośrednio na miejsce.

Broken Heart #1 +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz