Rozdział 27

1.3K 87 5
                                    

Okey... Robi się coraz dziwniej... Gwałtownie odwróciłam się w stronę osoby, która bezczelnie zasłoniła mi widok. przez moją głowę przebiegła jedna myśl "Żeby tylko to nie był Nikodem..." Boję się, że on na coś liczy. Zanim jednak stanęłam twarzą w twarz z tym kimś usłyszałam "Hej Sam". Co...?

- O boże! Przepraszam! - wykrzyczał mi chłopak, którego teraz już dobrze widziałam - Myślałem, ze ty to moja dziewczyna... naprawdę przepraszam po prostu obie macie ciemne włosy i w ogóle sorry...

- A... - nie wiedziałam co mam powiedzieć, bo szczerze to mi się szkoda chłopaka zrobiło, chciał zrobić niespodziankę dziewczynie. Aww jaki słodziak! - Nie no spoko nic się nie stało

- Nawet nie wiesz jak mi głupio...

- Ja mówię serio nic nie szkodzi - uśmiechnęłam się

- No tak wiem nie zlinczujesz mnie za to ale tak jakby ja te kwiaty kupiłem dla Samanthy i no wiesz... - spojrzał na bukiet

- Czekaj, czekaj ja jestem w stanie zrozumieć wszystko no i sama nie wiem od kogo one są, ale są dla mnie, ten chłopak z poczty kwiatowej zapytał mnie o imię i no wiesz raczej nie pomyliłby Smantha z Nicole - ej no co podobały mi się te kwiaty!

- A i wszystko jasne - zasmiał sie - Masz na imię Nicole? Jestem Bob - uścisnęliśmy sobie wzajemnie dłonie

- Tak, ale co jest jasne? Nie rozumiem...

- Nicole to nazwisko Sam, Samantha Nicole, możesz sprawdzić liścik jeśli chcesz to na sto procent kwiaty ode mnie dla niej... - ponownie zaczęłam z niedowierzaniem szukać liściku i Bob faktycznie miał racje...

- Teraz to ja przeraszam, byłam przekonana ze te kwiaty sa dla mnie - zasmiałam się

- Niestety... - odebrał bukiet - Tak skromnie, ale ta jest dla ciebie - powiedział wyciągając z środka jedną z róż

- Och... Dziekuję - zarumieniłam się, kiedy mi ją wręczał

- Nie dziękuj w końcu cały bukiet prawie był twój. Pa, ja idę szukać mojej Sam

- Powodzenia - pomachałam do Boba

Ta cała Sam to szczęściara. Tez chce żeby chłopak robił mi takie niespodzianki... tylko najpierw muszę jakiegoś mieć. Zaciągnęłam się zapachem różyczki i ruszyłam dalej, na jednej z kanap siedział mój dzisiejszy kierowca.

Nikodem jak zwykle miał na sobie błękitną koszule i jasne spodnie, wyglądał trochę jak czterdziestoletni biznesmen po pracy, ale jakoś u niego mi to nie przeszkadzało.

- Witaj - wstał aby mnie pocałować w policzek na powitanie, lecz odsunęłam się.

- Myślę, że to nie najlepszy pomysł...

- Przepraszam... - odwrócił wzrok

- No hej, nie obrażaj się! idziemy? - zapytałam wesoło

- Co? Tak idziemy - punkt dla mnie, uśmiechnął się, jej, a jeszcze jak ślicznie! - to może powiesz mi dokąd idziemy i w ogóle co tutaj robisz, hm? I od kogo ta róża?

- Oj to długa historia... Zawieźiesz mnie do Anstasi? W aucie ci wszystko opowiem

- Okey, jak chcesz

- I o to chodzi

- Swoją drogą to miłe że do mnie zadzwoniłaś i ciesze się że mogę ci jakoś pomóc

- Wiem Nikodem, że mogę na tobie polegać i bardzo to doceniam, ale nie rób sobie żadnych nadziei... Zraniłeś mnie i nic tego nie zmieni, możemy się przyjaźnić, okey?

- Rozumiem, bardzo tego żałuje... To wszystko przez mojego ojca... Mimo wszystko ja cię nadal kocham Nicole i...

- Dość, stop! Ja już swoje powiedziałam, możemy się co najwyżej przyjaźnić i proszę nie wracajmy więcej do tego co było...

- Ja... Dobra czyli co do Anastasi jedziemy? - nie lubię jak ktoś tak zmienia temat ale teraz to było wręcz wskazane

- Dokładnie, gdzie masz auto?

- Gdzieś na tym parkingu... - podrapał się po karku - Nie pamiętam, w którym sektorze...

- Wiesz, że tak łatwo go nie znajdziemy?

- No wow, geniusz się odezwał

- Odwal się to ty nie pamiętasz, gdzie zostawiłeś auto! Daj mi kluczyki - poprosiłam

- Po co ci skoro nie wiemy, gdzie jest auto?

- Nie marudź tylko mi je daj

- Nie wiem po co, ale trzymaj - wzięłam je i zaczęłam maltretować przycisk na pilocie odpowiedzialny za otwieranie

- Myślisz, że tak je znajdziesz?

- Masz jakiś inny pomysł? No własnie - Szliśmy środkiem parkingu i ja celowałam w każdą alejkę pilotem w nadziei odnalezienia pojazdu. musiałam wyglądać komicznie w jednym ręku trzymałam różę od Boba a druga męczyłam pilota, do tego Nikodem szedł minimalnie z tyłu śmiejąc się ze mnie. Bardzo dojrzałe panie Krause... Ja mu auta szukam i się jeszcze ze mnie nabija!

Jest! Udało się wreszcie usłyszałam charakterystyczne pi, pi!!!

- Ha! I kto się teraz śmieje, hm?

- Na pewno nie ja - uniósł ręce do góry - W nagrodę postawię ci kawę i ciastko - zaśmiał się, przyciskając mnie do swojego boku. Nie żebym narzekała na tą kawę i ciastko, ale czułam się niezręcznie kiedy stał tak blisko.

- Nicole? - usłyszałam znajomy głos, a chwilę potem ujrzałam nikogo innego jak Zayna...

- Zayn, co ty tu robisz? Myślałam, że pojechałeś...

- Bo pojechałem, ale wróciłem i jak widzę w czymś ci przeszkodziłem - syknął spoglądając na Nikodema. Cholera pewnie sobie jakiś bzdur nawbija do głowy... zdążyłam pomyśleć, a Malik już stał, a raczej szedł w przeciwnym kierunku.

- Zaczekaj! - krzyknęłam za nim, lecz nawet się do mnie nie odwrócił. Bez dłuższego zastanawiania się ruszyłam w jego stronę najszybciej jak tylko potrafiłam. - Malik kurwa zatrzymaj się!

- Nicole co ty robisz? -zawołał Nikodem nieukrywając swojego zdziwienia, nic dziwnego mnie też zdziwiło moje zachowanie no, ale jego tu to najbardziej potrzeba... Zignorowałam go kompletnie.

- Zayn!

- Co?! - warknął gwałtownie się zatrzymując, prawie na niego wpadłam.



*** 

Krótki no ale... Przyznać się kto był przekonany, że to Zayn wysłał te kwiaty i w ogóle? :P

lubię was wkręcać :D

BEST FRIENDS Z. M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz