Dzień jak zwykle zaczął się dla mnie za wcześnie. Dźwięk domofonu skutecznie ściągnął mnie z łóżka. Niechętnie ale jednak wstałam zarzucając po drodze na ramiona niebieski szlafrok. Pewnym krokiem szlam otworzyć drzwi, byłam przekonana ze to Zayn. Trochę byłam na niego zła, że przyjechał zdecydowanie za wcześnie ale mimo wszystko się cieszyłam wiec z szerokim uśmiechem otworzyłam drzwi za którymi stał... Listonosz. Trochę zawiedziona przywitałam mężczyznę, który wręczył mi biała kopertę prosząc o podpis. Zostawiła w odpowiednim miejscu parafkę i zamknęłam się w mieszkaniu patrząc z obawa na nadawcę. Szpital - byłam tam dawno, w sumie niedługo po rozstaniu z Nikodemem. Lekarz zalecił mi te badania kiedy wspomniałam o rozpadzie związku. Boże a co jeśli... Cholernie bałam się otworzyć te kopertę, jej zawartość była czymś czego się obawiałam jak ognia. Nie wiem dlaczego, ale nawet nie rozważałam opcji ze wynik jest negatywny. Czułam ze zwieńczył się mój największy koszmar, a ta koperta to tylko formalność, zwykły gwóźdź do trumny. Na trzęsących nogach udałam się do kuchni, gdzie na stół rzuciłam paląca mnie w dłonie paczuszkę. Otworzyłam lodówkę, w której chodziło się wino. Nie zwróciłam uwagami na brak kieliszka pokusiłam się jedynie o wyciągnięcie z szuflady otwieracza z którym się chwile siłowałam.
Od razu przysunęłam chuda szyjkę butelki do ust i podciągnęłam solidnego łyka biało żółtej cieczy.
Usiadłam na krześle w ręku trzymając butelkę i beznadziejnie patrzyłam na przesyłkę. Postanowiłam się zebrać do kupy i wreszcie otworzyć kopertę. Podciągnęłam kolejnego łyka i wyciągnęłam ostrożnie rękę po kopertę, która drżącymi rekami rozerwałam. Ostrożnie wyciągnęłam równo złożoną, zadrukowaną czarnym tuszem kartkę. Z ogromną niechęcią rozprostowałam dokument by przelecieć po nim wzrokiem. Ominęłam wstępną, formalną gadaninę przechodząc dalej do wyników. Przypomniała mi się wizyta u lekarza który kazał mi wykonać badanie.- Proszę się nie stresować, profilaktycznie, słysząc o niewierności partnera seksualnego, zalecam pacjentom wykonanie testów. Jednak z mojego doświadczenia wiem, że wynik jest pozytywny w naprawdę w minimalnym odsetku przypadków jednak warto wykonać testy.
Pocieszające jak cholera, bo moje szczęście ograniczało się do tego, że to co było dla innych niemal niemożliwe w moim przypadku okazywało się prawdą.
I tak też było teraz.
Wynik pozytywny.
Kurwa.
Wiedziałam, że tak będzie, a mimo wszystko przeczytanie tego prostego zdania załamało mnie jeszcze bardziej.
Nie wiedziałam już kompletnie co robić.
Powinnam powiadomić o tym Nikodema i Zayna też... Z tym drugim w ogóle nie miałam ochoty się widzieć.
Cholera jak ja mam mu to powiedzieć?!
"No hej Zayn, wiesz nie pojadę jednak do twoich rodziców na weekend i tak przy okazji kocham cię, ale musimy się jednak rozstać?" To nawet w mojej głowie brzmi beznadziejnie...
Ale co ja mam zrobić?
O wiele odważniej chwyciłam telefon i wybrałam numer Nikodema, nienawidzę tego dupka za to co mi zrobił, ale nie chce się zrównywać poziomem razem z nim więc muszę mu powiedzieć. Na rozmowę jednak nie byłam gotowa, więc napisałam szybko smsa by przyjechał do mnie i odrzuciłam telefon na blat. Pozostało mi tylko czekać aż przyjedzie, a ja będę musiała wyznać mu wszystko czego się przed chwila dowiedzialam.
Najgłupsze w tym wszystkim było to, że to ja płaciłam za jego błędy, a on nieświadomie dalej bzyka wszystko co się rusza...
Nie minęła nawet minuta kiedy odpisał.
'Po co?'
No ludzie trzymajcie mnie on się jeszcze pyta po co! Dobra nie wie co mam mu do powiedzenia, ale ugh, już wysiadam psychicznie. Odpisałam szybko, że to pilne i nie jest to rozmowa na telefon.
Zaczęło we mnie wrzeć, kiedy znowu usłyszałam wibrację. Byłam pewna, że to Nikodem ma znowu jakieś 'ale' jednak to nie on.
Dzwonił Zayn, a ja nie miałam odwagi odebrać. Odrzuciłam połączenie i kilka następnych również. Wysiliłam się na tyle, by nazmyślać mu, że źle się czuje i by się nie przejmował i jechał sam. Jakoś trzeba grać na zwłokę, no nie?
Natychmiast odpisał, z troską pytając co mi jest i czy czegoś nie potrzebuje, jednak nie dał mi szansy na odpisanie bo znowu zaczął dzwonić. Nie odbierałam, wyciszyłam telefon i poszłam do łazienki wziąć zimny prysznic.
Spędziłam dobre pół godziny pod strumieniem nie za ciepłej wody jednak ni jak mi to pomogło wciąż byłam roztrzęsiona wynikiem testów. Nie miałam ochoty zupełnie na nic, dlatego założyłam stary, wyciągnięty jednak wciąż mój ulubiony dres i kulturalnie nalałam sobie wina do kieliszka. Przechyliłam go niemal jednorazowo połykając zawartość szkła. Byłam wypruta z emocji więc gdy usłyszałam, że ktoś dobija się do drzwi ruszyłam do nich bez zastanowienia. Niczym robot przekręciłam zamek by otworzyć jednak gdy ujrzałam wytrzeszczone na mnie brązowe oczy należące do Zayna szybko zatrzasnęłam powłokę nim mógł jakoś się wpakować do środka. Zsunęłam się po drzwiach w dół czując jak moje policzki robią się znowu mokre, a drewno za moimi plecami jest solidnie okładane pięściami.
- Nicole, otwórz! - krzyczał zdesperowany, w sumie go rozumiem, ale co mam mu teraz powiedzieć?
- Zayn, proszę cię jedź stąd...
- Okej, ale najpierw mi otwórz. Co się dzieje?
- Nie, proszę cię, jedź później ci wyjaśnię.
- Nicole otwórz te jebane drzwi!
- Proszę jedź...
Nic się nie odezwał, jedyne co słyszałam to kroki, schodził po schodach... Jednocześnie chciałam go wpuścić, przytulić, poczuć się bezpiecznie, a z drugiej te cholerne wyniki.
Nie wiem jak zareaguje, w ogóle nie wiem jak mu o nich powiedzieć, nie wiem nic.
Dręczyły mnie potworne wyrzuty sumienia po tym jak potraktowałam Zayna dlatego napisałam mu smsa, że przepraszam, ale nie mogłam go wpuścić i nie ma czym się martwi. Żałosne, no ale nie byłam w stanie wymyślić nic lepszego.
•••
Macie absolutne prawo być wkurzeni na Nicole i na mnie tez xD
W następnym rozdziale dowiecie się o co chodzi 😏
CZYTASZ
BEST FRIENDS Z. M.
FanficMówi się, że stara miłość nie rdzewieje, że poznając smak malin nie zapominasz smaku truskawek...