Ta jakże krótka i irytująca wymiana zdań między mną, a Anastasia zrujnowała mój w miarę dobry nastrój doszczętnie...
Szczerze to bardziej kierował mną smutek niż złość. Moim ciałem zawładnęły wątpliwości co do intencji Any, nigdy nie zachowywała się w ten sposób. Jesteśmy przyjaciółkami jak to się mówi od zawsze i wciągu tych wszystkich lat zachowywała się jak nadopiekuńcza matka i zakręcona, młodsza siostra jednocześnie, ale takich scen nie było nigdy. Może za bardzo to przeżywam, bo też wiem trochę o Zaynie i z pewnością miałabym podobne zdanie o nim gdybym była na jej miejscu, lecz mimo wszystko czuje, że oddaliłyśmy się od siebie w ciągu tych kilku dni bardziej niż kiedykolwiek. Może to dziwne, ale przychodzi mi też na myśl to, że Ana może najzwyczajniej w świecie jest zazdrosna... To do niej nie podobne, ale to leży w ludzkiej naturze, a kobiecej zwłaszcza. Nie wiem już dlaczego tak mnie straszyła Zaynem, próbuje znaleźć jakieś wytłumaczenie dla niej, bo serce mi się ściska jak pomyślę, że to właśnie ona zamiast mnie wspierać to naskakuje na mnie i zniechęca jak tylko się da. Spodziewałabym się tego po praktycznie każdym, tylko nie po Anie...
Z głową pełną nieprzyjemnych myśli zawitałam w kuchni, gdzie przywitał mnie jeszcze zapach zaparzonej wcześniej kawy i lekki harmider na blacie, widać że Zayn tu się rządził i nic mu z tego nie wyszło tak jakby... Zajrzałam do lodówki, aby sprawdzić co mogę przyrządzić dla naszej dwójki, ale jakoś nic nie przychodziło mi do głowy, przede wszystkim nie miałam głowy do gotowania teraz. Tak jak wspominał Malik w kuchni znalazłam ulotki kilku pizzerii i chińskiej knajpki, która realizuje zamówienia do domów i dobrze bo nabrałam ochoty na chińszczyznę. Wybrałam numer z ulotki i szybko złożyłam zamówienie na adres, który na całe szczęście przed wyjściem Zayn zapisał mi na kartce, człowiek perfekcja przygotowany na wszystko normalnie! Mniejsza o to. szybko ogarnęłam pomieszczenie i postanowiłam faktycznie odpocząć choć trochę przede wszystkim od moich dzisiejszych problemów.
Wróciłam do sypialni, gdzie postanowiłam zakopać się pod kołdrą i jakby nie było przeżywać wybuch bomby atomowej w głowie. Nie dawało mi spokoju dlaczego Ana tak się zachowuje, a zważywszy na naszą przyjaźń było to bardzo bolesne... Od zabijających mnie rozmyślań oderwał mnie telefon, który pozostawiony w kuchni nadal był wyraźnie słyszalny. Nie miałam wyjście, musiałam wstać i uciszyć jakoś to bezczelne urządzenie jednak zawahałam się przed odrzuceniem połączenia, które było od Zayna. Nie był niczemu winny, pokłóciłam się z Ana i to na nią mogłabym być zła, nie na niego więc postanowiłam odebrać mimo że humor i tak mi nie dopisywał.
- Halo? - zapytałam smętnie nie wiedząc z czym do mnie dzwoni
- Hej! - odpowiedział entuzjastycznie. - Co się stało, że taka smutna, hm?
- Nic, wydaje Ci się. - nie chciałam mu mówić co o nim sądzi Anastasia
- Nie wydaje mi się żeby "nic" tak właśnie brzmiało... - odezwał się poważnym tonem i w tej właśnie chwili ktoś zadzwonił do drzwi.
- Na prawdę nic się nie stało - mówiłam idąc do korytarza, aby otworzyć i odebrać jedzenie, które zamówiłam. - A ty za ile będziesz? - nim skończyłam wypowiedzieć to zdanie otworzyłam drzwi, za którymi nie ujrzałam dostawcy chińszczyzny, lecz mojego rozmówce.
Zayn stał dwa kroki przede mną z telefonem przy uchu i siatką zakupów w drugiej. Na mojej twarzy momentalnie pojawił się mały jednak szczery uśmiech, a on odwzajemnił gest i pokonał dzielącą nas odległość zamykając mnie w szczelnym uścisku pełnym miłości, a mi łzy zaczęły cisnąć się do oczu. Dlaczego Ana nie może cieszyć się moim szczęściem ze mną tylko stara się to wszystko zepsuć?
- Ci... skarbie nie płacz - szepnął mi do ucha i złożył czuły pocałunek na moim czole, co jeszcze bardziej mnie rozczuliło.
Dlaczego jestem rozbita emocjonalnie, a moje życie tak skomplikowane? Mam obok siebie faceta idealnego, ale nie potrafię tego przyznać i to jest mój problem, nie insynuacje Anastasi.
- Obejrzymy jakiś film, co? Mam czekoladę dla ciebie - odezwał się wesoło, a ja tylko przytuliłam go jeszcze mocniej o ile to możliwe i pokiwałam głową mimo że nikłe były szanse by mógł dostrzec ten ruch. Po chwili już kierował naszymi ciałami w stronę salonu, gdzie zajęłam miejsce na dywanie przed kanapą, a co mi tam. Zayn zniknął na chwilę w kuchni wraz z zakupami jakie zrobił i wrócił do mnie z czekoladą i innymi łakociami oraz szklanką wody i tabletkami.
- Weź to, nie będzie cię już męczyć żadne przeziębienie - uśmiechnął się podając mi wodę i żółtawą tabletkę, przyjęłam lekarstwo, a chłopak usiadł obok podsuwając mi pod nos czekoladę na co wybuchłam gromkim śmiechem, ponieważ zrobił to przezabawnie.
- To co będziemy oglądać? - zapytałam
- A na co masz ochotę?
- Coś odmóżdżającego zdecydowanie!
- Jak chcesz - zaśmiał się chłopięco - To może... Kac Vegas?
- Włączaj! - powiedziałam zadowolona słysząc tytuł jednej z moich ulubionych komedii
Chwilę jeszcze uzgadnialiśmy, którą część obejrzymy i doszliśmy do wniosku ze pierwsza, Zayn włączył wszystko, a ja otworzyłam wszystkie łakocie żeby nie trudzić się tym podczas oglądania i przyniosłam nam sok.
- Zaczynamy seans - powiedział Zayn, dumnie dzierżąc pilota w ręku i film się zaczął
Nie powiem dawno nie oglądałam pierwszej części, ale zdecydowanie częściej oglądałam Zayna niż Bradleya Coopera na ekranie z resztą on również z każdą minutą tracił zainteresowanie filmem.
***
Rozdział krótki, ale chciałam Wam jakoś wynagrodzić moją wcześniejszą nieobecność na Wattpadzie więc jest 41 :)
Dziękuje kochani za gwiazdki i komentarze! I za to że nadal tu jesteście!
Jak myślicie co będzie dalej?
CZYTASZ
BEST FRIENDS Z. M.
FanfictionMówi się, że stara miłość nie rdzewieje, że poznając smak malin nie zapominasz smaku truskawek...