song: Babymonster - billionaire
FELIX POV.
(trzy tygodnie później)
Nadeszła wigilia, choć nie byłem wierzący, świętowałem to na cześć babci, która uwielbiała święta. Odkąd jej nie było, spędzałem je samotnie, gdyż moja rodzina... To byłoby po prostu skomplikowane. Każde danie było na swoim miejscu, choinka rzucała na ściany ciepłe, migotliwe refleksy, a w kominku trzaskało drewno. Mimo całej tej atmosfery, mimo wspomnienia o babci, dla której zawsze robiłem Wigilię – czułem tylko pustkę.
Trzy tygodnie minęły od tamtego dnia w szpitalu, trzy tygodnie, odkąd zostawiłem Hyunjina samego, posłusznie wycofując się przez groźby jego rodziców. Przez cały ten czas ból i wyrzuty sumienia nie opuszczały mnie ani na chwilę. Byłem tu teraz tylko ja i mój kot, którego mruczenie było jedynym dźwiękiem przełamującym ciszę.
Wziąłem głęboki oddech, próbując powstrzymać łzy, które niewiele miały wspólnego ze świętami. Nagle zobaczyłem za oknem śnieg – drobne, wirujące płatki zaczęły zasypywać ulice i dachy. Powinienem się cieszyć, ale jedyne, co poczułem, to tęsknota. Tęsknota tak silna, że ledwo mogłem złapać oddech. Przełknąłem łzy i, zbierając się na odwagę, usiadłem przy stole, gotowy rozpocząć kolację w samotności.
I wtedy usłyszałem dzwonek do drzwi.
Zamarłem, jakby czas stanął w miejscu. Przez ułamek sekundy myślałem, że mi się wydawało, że moje myśli o Hyunjinie zamieniły się w ten dźwięk, który chciałem usłyszeć. Ale nie, dzwonek zabrzmiał znowu, bardziej wyraźnie, bardziej zdecydowanie. Wstałem i ruszyłem do drzwi, kroki jakby prowadziły mnie automatycznie, ręka drżała, kiedy chwyciłem za klamkę. Powoli uchyliłem drzwi, a kiedy zobaczyłem, kto stoi po drugiej stronie, aż zabrakło mi tchu.
Stał tam, z walizką w ręce, cały zasypany śniegiem, z wyraźnie niepewnym wyrazem twarzy. Nie mogłem uwierzyć. Po prostu się w niego wpatrywałem, jakbym zobaczył ducha, jakbym nie miał prawa go tu widzieć. Przełknąłem ślinę, próbując jakoś wrócić do rzeczywistości, ale jedyne, co potrafiłem zrobić, to uszczypnąć się w ramię, by sprawdzić czy to nie jest sen.
– To... to na pewno świąteczny cud... - wyszeptałem.
Starszy musiał usłyszeć, bo uniósł kąciki ust, ledwo dostrzegalnie, ale wystarczająco, by coś rozgrzało się w mojej piersi. Przygryzł lekko wargę tłumiąc uśmiech.
– Więc... jest jakaś szansa, że mnie wpuścisz do środka? – zapytał, patrząc na mnie z rozbawieniem.
Ocknąłem się. Odsunąłem się szybko, robiąc miejsce, żeby mógł wejść, a on przeszedł obok mnie do środka, przywołując ze sobą zapach chłodnego powietrza i śniegu. Kiedy tylko Hyunjin zamknął za sobą drzwi, poczułem, jak serce zaczyna mi walić jak oszalałe. Przez te trzy tygodnie wyobrażałem sobie ten moment setki razy, ale żaden z tych obrazów nie oddawał rzeczywistości. Był tutaj, przede mną, prawdziwy, chociaż wciąż miałem wrażenie, że to sen. Przez chwilę żadne z nas się nie odezwało, tylko patrzyłem na niego, jakby się bał, że każde słowo mogłoby nas zbudzić.
Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, nagle wszystko było jasne. W jednej chwili podeszliśmy do siebie i złączyliśmy nasze usta. Starszy od razu pogłębił pocałunek. Na zmianę zwalniał pocałunek czule muskając raz górną raz dolną wargę, bu chwilę później nadać pieszczocie tempa, całując mnie jak szaleniec, pozwalając by nasze języki robiły ze sobą co tylko chciały. – Czułem każdy niemy przekaz w tym pocałunku, każdą jego myśl i każde uczucie. Było w tym coś niepewnego, jakbyśmy obaj nadal bali się, że to wszystko może zniknąć. W końcu oderwaliśmy się od siebie, niemal zdyszani.
CZYTASZ
𝒗𝒊𝒍𝒍𝒂𝒈𝒆 𝒃𝒐𝒚 𝒂𝒔𝒑𝒊𝒓𝒊𝒏𝒈 𝒕𝒐 𝒍𝒐𝒗𝒆 / hyunlix
Fanfiction„Lubię jesień... Jesień jakby usprawiedliwia depresję, jesienią nie trzeba być młodym, zdrowym, aktywnym jak latem, jesienią można sobie popłakać, jesień to pora ludzi samotnych." - Paweł Pollak „Gdyby rok schowany był w zegarze, jesień byłaby magic...