Nad ranem, gdy świat jeszcze spał, Sara siedziała w kuchni, wpatrując się w kubek z zimną kawą, którą zaparzyła z myślą, że dzisiaj musi zacząć coś zmieniać. W głowie miałam nadal echa wczorajszego wieczoru, gdy Hector znowu nie zauważył jej spojrzenia, gdy była z Antonim wśród znajomych, a jej serce biło jakby nie w rytm ich wspólnego życia.Dźwięk otwieranych drzwi wyrwał ją z myśli. To był Antonio. Wchodził powoli, ledwo trzymając się na nogach. W jego oczach była ta nieprzytomna, pijacka mgła, która towarzyszyła mu zbyt często ostatnio. Chwiejnym krokiem podszedł do niej, nie patrząc na nią, ale czuła, jak jego obecność wypełnia przestrzeń.
– Cześć, kochanie – powiedział z niepewnością w głosie, a jego ręka omal nie opadła na stół.
Dziewczyna spojrzała na niego, czując rosnącą frustrację. Był tu, ale nie było w nim nic, co by jej naprawdę dotyczyło. Jego uśmiech był pusty, a zapach alkoholu sprawił, że poczuła się jeszcze bardziej obco. Wiedziała, że wkrótce zaproponuje jej coś, co już stało się dla nich rutyną – coś, co miało na celu zaspokojenie jego własnych potrzeb, bez żadnego prawdziwego zaangażowania z jego strony.
Skacowany zdjął kurtkę, zrzucił ją na krzesło, i usiadł na kanapie obok niej, odruchowo szukając jej dłoni. Sara poczuła, jak jego dotyk wywołuje w niej obrzydzenie. To nie było to, czego chciała, tego, czego potrzebowała.
– Może... może dziś... – zaczął, a jego słowa były zamazane przez alkohol. – Chcesz... coś więcej? – zapytał, bez większego entuzjazmu, jakby była to tylko kolejna rzecz do odhaczenia. Zaczął się do niej zbliżać.
Sara spojrzała na niego. Jego pytanie nie brzmiało jak zaproszenie do czegoś intymnego, a jak propozycja, którą zawsze składał, gdy było to dla niego wygodne. To nie było o niej. Zawsze to było o nim. O tym, żeby poczuł się lepiej, żeby czuł, że wciąż ma ją na wyciągnięcie ręki.
Czuła się zmęczona tym wszystkim. Zmęczona ciągłym czekaniem na coś, czego nie dostawała. Zmęczona tym, że jej potrzeby, jej pragnienia były ignorowane, a on nigdy nie traktował jej jak równej sobie.
– Nie, Antonio – odpowiedziała spokojnie, choć w jej głosie było coś, co zdradzało, jak wielką ma odwagę, by w końcu powiedzieć to, czego nie chciała mówić przez długi czas. – Nie dzisiaj. Nie tak. – Dodała to ostatnie słowo z bólem, czując, jak słowa te są jak kamień w jej sercu.
Chłopak zmarszczył brwi, patrząc na nią z niedowierzaniem, jakby nie rozumiał, dlaczego to mówi. To było zbyt nowe, zbyt obce, by mogło pasować do ich ustalonego porządku.
– Co się dzieje? – zapytał, jeszcze bardziej zdezorientowany, choć w jego głosie słychać było alkoholowy zniechęcenie. – Po prostu... zróbmy to, a potem wszystko wróci do normy, Sara.
Dziewczyna wstrzymała oddech. Nie było normy. Nie było już nic, co przypominałoby to, co kiedyś ich łączyło. I chociaż była tu, z nim, w tej chwili, czuła, jakby była w zupełnie innym świecie, jakby stała na brzegu przepaści, patrząc na to, co mogłoby być, a co nigdy nie miało szans na zaistnienie.
– Nie – odpowiedziała znowu, tym razem mocniej, twardsza w głosie, jakby sama dla siebie musiała stanąć w obronie swojej godności. – Nie mogę tego zrobić. Nie w ten sposób. – Jej słowa były już ostatecznością. Nie chodziło o odrzucenie go jako osoby. Chodziło o siebie, o to, by wreszcie przestać godzić się na coś, czego nie chciała.
Antonio milczał przez chwilę, wpatrując się w nią zaskoczony, jakby nie wiedział, co zrobić z tym, co powiedziała. W końcu, z wahaniem, wstał i odszedł do swojej sypialni. Cała jego obecność zniknęła tak szybko, jak się pojawiła, a Sara poczuła dziwną ulgę, jakby wreszcie powiedziała coś, czego potrzebowała, by zacząć iść naprzód.
Po chwili ciszy w mieszkaniu, poczuła, jak ciężar dnia spada z jej ramion. W tej chwili nie miała już odpowiedzi na wszystko. Wciąż była rozdarta między tym, co miała, a tym, czego pragnęła, ale poczuła, jak mały kawałek jej serca odzyskuje swobodę.
Sara ruszyła na spacer, czując ulgę, jakby zdjęła z siebie ciężar, który dźwigała przez ostatnie miesiące. Ulice były już puste, miasto wciąż skąpane w szarości poranka. Przechodziła obok zamkniętych sklepów i opuszczonych kawiarenek, ale w jej umyśle nie było już miejsca na myślenie o Antonio. To, co się stało między nimi, już nie miało znaczenia. Potrzebowała teraz tylko spokoju, chwilowego wytchnienia od tej chaotycznej emocjonalnej burzy.
Myśli powróciły jednak do jej „wielbiciela"? Wciąż nie mogła zapomnieć o tym spojrzeniu, o tej niewypowiedzianej chemii, która zrodziła się między nimi. Było coś w jego sposobie bycia, coś, co przyciągało ją do niego z nieodpartą siłą. Ale wiedziała, że nie może pozwolić sobie na romantyzowanie tej sytuacji. Hector był kimś innym, niełatwym do uchwycenia. Zresztą, w jego oczach była tylko obojętność, jakby traktował ją jak zwykłą znajomą. A mimo tego, nie mogła przestać myśleć o nim.
Sara po kilku godzinach spaceru dotarła do parku. Siadła na jednej z ławek, starając się uporządkować myśli. Była w punkcie, w którym nie mogła pozwolić sobie na dalsze życie w niepewności. Wzięła głęboki oddech, zastanawiając się, czy jeszcze kiedykolwiek poczuje się spełniona w relacji z Antonio. Na pewno nie w tej, którą miała teraz. Ich związek przypominał wypalony płomień – nie był już tym, czym kiedyś, a ona nie była w stanie go ożywić.
Nagle poczuła wibrację w kieszeni. To był telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Antonio. Wzięła głęboki oddech i odebrała.
– Co się stało? – zapytał z drugiej strony, jego głos brzmiał zmęczony i nieco zaskoczony. – Dlaczego wyszłaś?
Sara przez chwilę milczała, nie wiedziała, co odpowiedzieć. Chciała powiedzieć mu prawdę, ale czuła, że nie miała już siły na dalsze tłumaczenia.
– Potrzebowałam chwili dla siebie – odpowiedziała w końcu. – Chciałam się przespacerować, zastanowić.
Antonio milczał przez chwilę, jakby próbując zrozumieć, co do niego mówi. W końcu odpowiedział:
– Rozumiem. Wiesz, że zawsze jestem tu, jeśli będziesz chciała porozmawiać.
To były słowa, które brzmiały prawdziwie, ale nie zmieniały faktu, że w ich związku coś było nie tak. Blondynka poczuła, jakby musiała wybierać między tym, co miała teraz, a czymś, co może nigdy nie nadejdzie. Chciała wierzyć, że to, co dzielili, wciąż miało potencjał, że mogła wprowadzić zmiany, by naprawić ich relację.
– Może powinniśmy po prostu więcej rozmawiać, Antonio. Może to nam pomoże.
– Tak, zgadzam się – odpowiedział szybko. – Przepraszam, jeśli cię zaniedbywałem. Chcę, żeby wszystko było w porządku. Daj mi szansę, proszę.
Sara poczuła, że te słowa, choć szczere, nie były wystarczające, by rozwiązać wszystkie jej wątpliwości. Wiedziała, że jeśli chce, by ten związek miał przyszłość, oboje muszą się bardziej starać. Ale czy to wystarczy? Tego nie była pewna. Mimo to zdecydowała, że nie będzie podejmować pochopnych decyzji. Postanowiła dać temu jeszcze trochę czasu.
Wieczorem, kiedy wróciła do mieszkania, znów spotkała Hectora w pracy. Jego spojrzenie było jak zawsze tajemnicze, ale tym razem Sara poczuła, że to ona ma kontrolę nad sytuacją. Zamiast unikać go, patrzyła mu prosto w oczy. Hector zareagował tym samym, nie odwracając wzroku. Może nie było to nic szczególnego, ale dla Sary to był moment, który przypomniał jej, że jest kimś więcej niż tylko partnerką Antonio. Miała siebie, swoją niezależność, swoją moc.
Ale wróciła do niego. Wiedziała, że musi spróbować jeszcze raz, choć nie była pewna, czy to, co odbudują, będzie tym, czego naprawdę pragnie. W głębi serca miała nadzieję, że ich wspólna praca nad związkiem zmieni wszystko, że coś się poprawi. Jednak nie miała już złudzeń – jej szczęście musiało zależeć również od niej samej, od jej wyborów, od tego, jak zdecyduje się zmieniać swoje życie.
Nie zerwała z Antonio, bo wiedziała, że to, co teraz mieli, mogło się jeszcze zmienić. Ale musiała być gotowa na wszystko. Na to, że nie zawsze wszystko pójdzie zgodnie z planem.
![](https://img.wattpad.com/cover/385160444-288-k897879.jpg)
CZYTASZ
Betrayal | Héctor Fort
Fanfiction- A czy twój chłopak wie, że widujemy się kiedy on śpi? - zapytał. treści 18+!