17 - deserted road

25 9 10
                                    



Samochód Hectora sunął cicho po opustoszałej drodze. Krajobraz zmieniał się z betonowych murów na zieleń lasów i łąk. Sara siedziała obok, wpatrując się przez szybę w ciemniejące niebo. W jej sercu wciąż tliły się resztki niepewności, a echo ostatnich słów Antonio zdawało się rozbrzmiewać w jej głowie.

Hector zerknął na nią kątem oka, widząc, że jest pogrążona w myślach. Położył dłoń na jej kolanie i ścisnął je delikatnie.

– Myślisz o nim? – zapytał, łamiąc ciszę.

Sara drgnęła, jakby wyrwana z transu. Spojrzała na niego, a potem spuściła wzrok.

– Trochę – przyznała cicho. – Wszystko stało się tak szybko.

– To już za nami – powiedział spokojnie. – Teraz liczy się tylko to, co przed nami.

Choć jego słowa miały ją uspokoić, czuła, że jest daleka od wewnętrznego spokoju. Mimo tego, skinęła głową, zmuszając się do uśmiechu.

Kilka godzin później dotarli do swojego nowego miejsca – małego mieszkania na obrzeżach niewielkiego miasteczka. Blok był niski, otoczony drzewami, a w powietrzu czuć było zapach jesiennych liści. W środku czekała ich skromna, ale przytulna przestrzeń. Hector pomógł Sarze wnieść walizki, a potem oboje usiedli na starych, jeszcze nieoswojonych meblach.

– Nie jest to pałac, ale na razie wystarczy – powiedział, rozglądając się po mieszkaniu.

Blondynka skinęła głową, ale milczała. Wpatrywała się w pustą ścianę, na której odbijało się światło ulicznej latarni.

Hector usiadł obok niej i delikatnie objął ją ramieniem.

– Hej, co się dzieje? – zapytał cicho. – Myślałem, że tu zaczniemy od nowa.

Sara westchnęła, zerkając na niego kątem oka.

– Właśnie tego się boję – przyznała. – Wszystkiego od nowa. A co, jeśli to nie wyjdzie? Jeśli znów coś schrzanię?

– Nie schrzanisz – odpowiedział stanowczo, chwytając ją za rękę. – Jesteśmy w tym razem, mała. To, co było, nie ma już znaczenia.

– Ale ma – powiedziała z goryczą w głosie. – To zawsze będzie ze mną. Antonio, Berta, wszystko, co zostawiłam za sobą. Czuję, jakbym ich wszystkich zdradziła.

Hector wstał, podchodząc do okna. Przez chwilę patrzył na miasteczko pogrążone w mroku, a potem odwrócił się do niej.

– Skarb, musisz przestać karać się za to, co się stało. Wybrałaś mnie. A ja cię nie zawiodę.

Jego głos był pewny, ale Sara widziała w jego oczach coś więcej – jakąś wewnętrzną walkę, której jeszcze nie rozumiała.

Następne dni upływały spokojnie. Hector szybko znalazł pracę w pobliskim warsztacie, a Sara spędzała czas na urządzaniu mieszkania. Starała się wypełnić pustkę wokół siebie kolorami i ciepłem, ale jej myśli często wracały do tego, co zostawiła za sobą.

Wieczorami Hector przynosił wino, a oni razem siedzieli na kanapie, oglądając filmy lub rozmawiając. Starał się ją rozweselać, a ona uśmiechała się, choć nie zawsze było to szczere.

Jednej nocy, kiedy Fort już spał, jego ukochana usiadła na balkonie, owinięta kocem. Patrzyła na gwiazdy i zastanawiała się, czy Antonio myśli o niej w tym momencie. Czy żałuje, że pozwolił jej odejść? A może wciąż jest pełen gniewu?

Pewnego dnia, kiedy wrócił wcześniej z pracy, zastał ją siedzącą na łóżku z albumem zdjęć.

– Co to? – zapytał, rzucając torbę na podłogę.

Sara podniosła na niego wzrok, jakby przyłapana na czymś zakazanym.

– Nic – odparła, zamykając album.

– To nie wygląda na nic – zauważył, siadając obok niej. – To z Antonio, prawda?

Sara milczała. W końcu westchnęła i powiedziała:

– Tak. Znalazłam to w walizce. Nie wiem, dlaczego w ogóle to wzięłam.

Hector przez chwilę wpatrywał się w nią, a potem odezwał się spokojnie, choć jego głos był chłodny:

– Jeśli mamy zacząć od nowa, to musisz zostawić to wszystko za sobą. Nie tylko fizycznie, ale i tutaj – dotknął jej skroni.

– To nie takie proste – odpowiedziała.

– Nic, co jest warte zachodu, nie jest proste, mała.

Choć Hector starał się ją wspierać, Sara widziała, że jego cierpliwość zaczyna się kończyć. W jego spojrzeniach pojawiała się frustracja, kiedy wracała do tematu przeszłości. Ich rozmowy stawały się coraz bardziej napięte, choć żadne z nich nie chciało tego przyznać.

Pewnego wieczoru, kiedy siedzieli razem przy kolacji, Hector odłożył widelec i spojrzał na nią poważnie.

– Musimy coś ustalić – powiedział. – Albo jesteśmy tu razem, całkowicie, albo to nie ma sensu.

Dziewczyna poczuła, jak jego słowa wbijają się w nią jak nóż. Wiedziała, że ma rację, ale wciąż nie mogła pozbyć się tego ciężaru.

– Chcę tego – powiedziała w końcu, choć jej głos był cichy.

Hector wyciągnął rękę, kładąc ją na jej dłoni.

– To wszystko, czego potrzebuję.

Mimo jego zapewnień, Sara czuła, że prawdziwy nowy początek wciąż jest poza jej zasięgiem. Ale postanowiła spróbować. Dla Hectora. Dla siebie. Dla ich przyszłości, która była teraz w jej rękach. Przecież tak bardzo go kocha.

Betrayal | Héctor FortOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz