Thirteen

2K 123 11
                                    

Dziękuję Wam za tyle wyświetleń i mam prośbę. Chciałabym aby każdy, kto przeczyta ten rozdział, napisał mi w komentarzu co sądzi o moim opowiadaniu. Kocham Was i miłego czytania :)  

________________________________

Pierwszy raz od dłuższego czasu tak dobrze spałam.  Spojrzałam na Justina, który również się obudził i przysunęłam się do niego, cmokając czule jego usta.

- Dzień dobry - wychrypiał, uśmiechając się szeroko i tym razem to on mnie pocałował.

- Dzień dobry - zachichotałam, oblizując wargi. - Wyspałeś się? - uniosłam brwi i pogładziłam dłonią jego policzek, patrząc mu w oczy.

- Wyspałem się jak nigdy - przyznał, obejmując mnie ramieniem, a ja delikatnie się uśmiechnęłam.

Przesunęłam dłonią po jego policzku i spojrzałam mu w oczy, a on posłał mi szeroki uśmiech, który od razu odwzajemniłam. W końcu czułam się szczęśliwa, bo był przy mnie Justin. Nie potrafiłam nawet wyobrazić sobie, że spędzę resztę życia z jakimś innym mężczyzną. Dla mnie liczył się tylko on, Justin Bieber, który był miłością mojego życia i nikt ani nic nie było w stanie tego zmienić.

- Pójdę sprawdzić czy Jaxon już się obudził - wymamrotałam, po czym wstałam i wyszłam z sypialni, idąc do pokoju naszego synka.

Uchyliłam ostrożnie drzwi od pokoju Jaxona i uśmiechnęłam się pod nosem, widząc jak jeszcze słodko śpi. Tak bardzo przypominał mi Justina. W przyszłości zapewne będzie przyciągał dziewczyny tak samo jak jego tatuś.

- Nasze maleństwo jeszcze śpi - powiedziałam, wchodząc do sypialni i nachyliłam się nad Justinem, składając czuły pocałunek na jego wargach. - Pójdę przygotować nam śniadanie - szepnęłam i przygryzłam dolną wargę, kiedy Justin ścisnął lekko moje pośladki. Musnęłam jeszcze raz jego usta, po czym wstałam i wyszłam z pokoju.

Wchodząc do kuchni wyciągnęłam wszystkie potrzebne produkty do zrobienia omletów. Najpierw wyrobiłam ciasto, a następnie wzięłam się za smażenie. Poczułam parę silnych rąk, oplatających mnie w talii i mimowolnie się uśmiechnęłam, od razu wiedząc, że to Justin. Odwrócił mnie do siebie przodem i odgarnął moje włosy na jedną stronę, po czym złożył delikatny pocałunek na mojej szyi. Zadrżałam pod wpływem jego dotyku, a on zachichotał.

- Lepiej idź obudzić Jaxona, bo zaraz śniadanie będzie gotowe - mruknęłam i odepchnęłam Justina, chichocząc cicho, a kiedy poszedł po małego, ja dokończyłam robić śniadanie i postawiłam wszystko na stole.

Po chwili do kuchni wrócił Justin, trzymając zaspanego Jaxona na rękach i usiadł, sadzając go sobie na kolanach. Najpierw nakarmił małego, a później sam zjadł swoją porcję. Nie mogłam przestać się uśmiechać, kiedy na nich patrzyłam, bo byli niesamowicie uroczy. W końcu wspólnie spędzaliśmy czas, a to było to, na co czekałam tak długo. Niestety przerwał nam telefon Justina, który niespodziewanie zadzwonił. Justin zmarszczył brwi, patrząc na wyświetlacz, po czym wstał od stołu i wyszedł z kuchni, aby odebrać. Muszę przyznać, że to było trochę dziwne. Dlaczego nie mógł odebrać tutaj? Postanowiłam to zignorować, a kiedy skończyłam jeść, zebrałam brudne naczynia i włożyłam je do zmywarki, po czym zabrałam Jaxona do salonu. Dosłownie w każdym kącie były porozrzucane jego zabawki, ale to w końcu tylko dziecko. Westchnęłam cicho i zaczęłam układać z nim klocki, a widząc, że Justin zmierza w naszym kierunku spojrzałam na niego, unosząc brwi.
- Kto dzwonił? - spytałam, patrząc na niego uważnie.
- Scooter - odparł, oblizując nerwowo wargi. Widocznie coś musiało być nie tak, ale wiedziałam, że jak na razie nie ma zamiaru mi o tym powiedzieć. - Chce się spotkać więc napiszę do Ryana, żeby wpadł innym razem - mruknął, siadając na kanapie.
Pokiwałam twierdząco głową i wstałam, pozwalając aby Jaxon sam dokończył budowlę z klocków.

-Wszystko w porządku? Po rozmowie z nim jesteś jakiś spięty - westchnęłam, krzyżując ręce na piersiach.

- Tak, tylko zastanawiam się o co może chodzić - odparł i wzruszył ramionami, przyciągając mnie na swoje kolana.

- O której przyjedzie? - spytałam, unosząc brwi i kilkakrotnie musnęłam ustami jego policzek, starając się go jakoś rozluźnić.

- Powinien być tu niedługo - westchnął, przesuwając dłońmi po moich udach i wymusił uśmiech, patrząc mi w oczy.

- Nie martw się, na pewno ma dla ciebie jakąś propozycję - mruknęłam, obejmując go i czułam jak powoli się rozluźnia, ale znów się spiął, kiedy usłyszał dzwonek.

Wstał i ruszył do drzwi aby je otworzyć, a po chwili mogłam słyszeć jak Scooter się na niego wydzierał.

- Myślałem, że zrozumiałeś, kiedy zakazałem ci się z nią spotykać? - warknął, a Justin zaczął go uciszać, mówiąc, że mogę to wszystko usłyszeć, ale nie obchodziło go to. Wyminął Justina i ruszył do salonu, gdzie siedziałam z Jaxonem.

- Nie możemy porozmawiać w innym miejscu? - spytał Justin, stając obok niego.

- Nie. Lepiej, żeby twoja panienka wiedziała jak bardzo niszczy ci życie - prychnął, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.

- Um, przepraszam? - uniosłam brwi i spojrzałam na Scootera, nie wiedząc o czym mówi.

- Fani Justina są bardzo zirytowani faktem, że wrócił do ciebie po tym wszystkim, co mu zrobiłaś, a ja nie mogę pozwolić na to, aby jakaś dziewczyna rujnowała mu karierę - odparł, a ja przeniosłam wzrok na Justina, który mocno zaciskał swoją szczękę.

- A ja mam zrezygnować z Soph i mojego syna, chociaż są jedynymi osobami, które potrafią mnie uszczęśliwić tylko dlatego, że jakaś część moich fanów nie potrafi zaakceptować tego, że chcę w końcu ułożyć sobie życie? - prychnął Justin i spojrzał na mężczyznę. - To się nie zdarzy i nawet twoje pieprzone gadki mnie do tego nie przekonają - syknął.

- Nie wiesz co mówisz. Przez to, co teraz robisz wielkie pieniądze przemkną ci koło nosa - mruknął Scott, oblizując wargi.

- Nie obchodzą mnie te pieprzone pieniądze. Nie zostawię po raz kolejny mojej rodziny - powiedział szatyn i pokręcił głową, a ja tylko na nich patrzyłam, nie wiedząc co powinnam zrobić.

Z jednej strony uważałam, że powinnam pozwolić odejść Justinowi aby mógł robić karierę, ale tu nie chodziło tylko o mnie i o to co czuję. Chodziło tu o naszego synka, który bardzo potrzebował Justina. Ja też go potrzebowałam, ale byłabym w stanie z niego zrezygnować, żeby tylko był szczęśliwy.

Justin i Scooter kłócili się jeszcze przez długi czas, ale nie chciałam się wtrącać ani tego słuchać, dlatego zabrałam Jaxona i poszłam z nim do góry. Usiadłam na podłodze i przez jakiś czas bawiłam się z maluchem, a kiedy przyszedł czas na popołudniową drzemkę położyłam go i czytałam mu jedną z jego ulubionych książek, czekając aż zaśnie. Nie potrafiłam się skupić, bo w głowie ciągle miałam słowa Scootera, który mówił, że niszczę życie Justinowi. Ciekawe czy on też tak myślał? Ale gdyby tak było to przecież nie prosiłby mnie abym pojechała z nim w trasę i nie mówiłby mi, że mnie kocha. Westchnęłam cicho, a widząc, że Jaxon zasnął, wróciłam na dół. Byłam zdziwiona zauważając, że Scott jeszcze tu jest. Byłam pewna, że rozwiązali już tą sprawę.

- Dobrze wiesz, że Kendall jest początkującą modelką, a jej menadżerka jest w stanie zapłacić nam sporo kasy jeśli tylko zgodzisz się na zrobienie z was pary - powiedział, a Justin pokręcił głową.

- Nie ma mowy. Mówiłem już, że nie interesują mnie pieniądze i się na to nie zgodzę - powiedział stanowczo.

- Jeśli tego nie zrobisz możesz pożegnać się z karierą i trasą, bo ją odwołam. Dobrze ci radzę, żebyś jak najszybciej pojechał do Kendall, aby przeprosić ją za to, jak ją potraktowałeś - warknął Scooter, a ja zmarszczyłam brwi. Jak on w ogóle mógł grozić Justinowi w taki sposób? To niedorzeczne.

- Już dobrze, zrobię to - syknął wyraźnie wkurzony Justin, a ja nie mogłam uwierzyć, że naprawdę się na to wszystko zgodził. Wstał i chciał wejść do góry, ale dostrzegł mnie stojącą w korytarzu.

- Sophie, ja...- zaczął, ale od razu mu przerwałam.

- Nic już nie mów, zabierz swoje rzeczy i już nigdy tu nie wracaj - powiedziałam cicho ze łzami, które zebrały się w moich oczach, po czym wbiegłam po schodach na górę, zamykając się w pokoju Jaxona.


SacrificeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz