Kiedy ja i Justin się położyliśmy, spytał czy nadal mam zamiar jechać z nim w trasę. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, więc obiecałam, że jeszcze to przemyślę. Może to nie było odpowiednie, że pozwoliłam mu na spanie w jednym łóżku ze mną, ale nie chciałam, żeby męczył się na kanapie, poza tym przecież chciałam z nim jeszcze porozmawiać.
- Obiecasz mi coś? - szepnęłam cicho i spojrzałam mu w oczy, opierając dłoń na jego klatce piersiowej.
- Zależy co - odparł, oblizując wargi.
- Obiecaj mi, że nie będziesz podporządkowywał się Scooterowi. On robi z ciebie złego człowieka. To przez niego zacząłeś brać i pić. Wymaga od ciebie zbyt dużo, a ty nie potrafisz mu się nawet postawić - westchnęłam, przygryzając wnętrze policzka i patrzyłam na Justina, który uważnie mnie słuchał, również na mnie patrząc.
- Obiecam, jeśli ty obiecasz, że zawsze przy mnie będziesz i nigdy mnie nie zostawisz - mruknął cicho.
- Już dawno powinnam cię zostawić, a nadal tu jestem, więc nie wiem po co ci jeszcze ta obietnica, ale dobrze. Obiecuję - wymamrotałam, patrząc mu w oczy.
- W takim razie ja też obiecuję - uśmiechnął się i delikatnie przytulił mnie do swojego torsu.
- Powinniśmy pójść spać, jest dość późno - mruknęłam, a Justin pokiwał głową i przymknął powieki, więc zrobiłam to samo i przytuliłam się do niego mocno.
- Justin? - wymamrotałam, otwierając oczy.
- Hm? - mruknął, uchylając powieki.
- Pojadę z tobą w trasę - szepnęłam, a on szeroko się uśmiechnął i przytulił mnie mocniej, całując czubek mojej głowy.
Wiem, że miałam się nad tym zastanowić, ale od razu kiedy zadał pytanie wiedziałam, że się zgodzę. Musiałam tylko potrzymać go trochę w niepewności, ale teraz chciałam, żeby spał spokojnie. Musnęłam ustami policzek Justina i życzyłam mu dobrej nocy, po czym odwróciłam się na drugi bok i zasnęłam.Z samego rana obudził mnie Jaxon, który wpadł do pokoju i zaczął skakać po łóżku. Jęknęłam z niezadowolenia i przetarłam twarz dłońmi, podczas gdy mały starał się obudzić Justina. Musiał mieć naprawdę mocny sen skoro krzyki Jaxona go nie obudziły.
- Hej Jax, pozwól tatusiowi się wyspać. Jest zmęczony - szepnęłam, wstając z łóżka i wzięłam malca na ręce, wychodząc z pokoju.Zrobiłam mu śniadanie, a kiedy już zjadł poszliśmy do łazienki, gdzie go umyłam i ubrałam, po czym zabrałam go do salonu i włączyłam bajki. W międzyczasie na dół zszedł Justin, który chyba nie miał dobrego humoru, bo prawie w ogóle się nie odzywał.
- Co się stało? - spytałam, spoglądając na niego kątem oka.
- Nic - odparł, wzruszając ramionami, ale nawet na mnie nie spojrzał, bo cały czas pisał coś na telefonie.
Postanowiłam odpuścić, bo wiedziałam, że im dłużej będę próbowała to z niego wyciągnąć tym bardziej się zdenerwuje i znów się pokłócimy.
- Wychodzę wieczorem z Ryanem do klubu, a jutro z samego rana mamy samolot, więc lepiej zacznij pakować wasze rzeczy - mruknął i w końcu na mnie spojrzał, wymuszając uśmiech.
Pokiwałam głową i cicho westchnęłam. Jeszcze wczoraj Justin traktował Ryana jak gówno, po jego wyjściu stwierdził, że między mną a jego najlepszym przyjacielem coś jest, a teraz umawia się z nim na wyjście do klubu. Faceci - pomyślałam i wywróciłam oczami.
- Zajmij się Jaxonem, a ja zrobię ci śniadanie - mruknęłam, a kiedy pokręcił przecząco głową, zmarszczyłam brwi.
- Nie jestem głodny - odparł cicho.
Zaczęłam zastanawiać się, co mogło się stać, że był tak przygnębiony. I dlaczego nie chciał mi powiedzieć? Przecież dobrze wiedział, że tu dla niego jestem i go wspieram. Musiałam dowiedzieć się o co chodzi, ale może jeszcze nie teraz. Chyba nie był gotowy na rozmowę, ale nie czułam się dobrze widząc go w takim stanie. Chciałam, żeby nieustannie się uśmiechał i był szczęśliwy, ale na jego drodze co rusz pojawiały się nowe zmartwienia i problemy, tak samo jak na mojej. Mimo wszystko wiedziałam, że Justin zasługiwał na szczęście.
- Rozchmurz się - mruknęłam, posyłając mu uśmiech, którego niestety nie odwzajemnił. - Co z tobą Justin? Przestań taki być i uśmiechnij się w końcu.
- Nie mam najmniejszej ochoty się uśmiechać i uwierz, że gdybyś była na moim miejscu też byś nie miała - burknął, po czym wstał i wszedł z powrotem do góry.
- Mamusiu, czy tatuś już mnie nie kocha? - spytał Jaxon, który zaprzestał zabawę i spojrzał na mnie, a ja rozchyliłam swoje wargi w szoku.
- Oczywiście, że tata cię kocha, skarbie. Po prostu ma gorsze dni i musimy to zrozumieć - mruknęłam, biorąc małego na kolana i mocno go przytuliłam. - Od jutra będziesz spędzał z tatusiem dużo więcej czasu, bo wyjeżdżamy z nim na baaardzo długo - szepnęłam mu do uszka, przez co szeroko się uśmiechnął i przytulił do mnie.
- Muszę wyjść wcześniej - mruknął Justin, schodząc na dół. Muszę przyznać, że wyglądał naprawdę dobrze. - Powinienem wrócić około 11, nie przeszkadza ci to? - spytał, stając w wejściu do salonu i uniósł brwi, patrząc na mnie.
- Nie, ale uważaj na siebie - westchnęłam, a on pokiwał głową i podszedł jeszcze w naszą stronę, aby pożegnać się z Jaxonem.
- Na razie maluchu, bądź grzeczny - wymamrotał, kucając przy kanapie i uśmiechnął się szeroko, mierzwiąc włosy Jaxona.
Mimowolnie się uśmiechnęłam, widząc jak Justin się uśmiecha, a on po chwili złożył krótki pocałunek na moich ustach, kompletnie mnie tym szokując, po czym bez słowa wyszedł.
Co to miało niby być? Przecież wyraźnie powiedziałam, że nie jesteśmy i jak na razie nie będziemy razem. Za dużo sobie pozwalał. Widocznie przez to, że spaliśmy w jednym łóżku i zgodziłam się jechać z nim w trasę pomyślał, że owinął mnie sobie wokół palca, ale tak nie było i powinien o tym wiedzieć.Byłam ciekawa gdzie Justin poszedł tak wcześnie. Wiedziałam, że coś przede mną ukrywał, ale to w sumie nie była moja sprawa. Podczas jego nieobecności spakowałam rzeczy moje i Jaxona na wyjazd, po czym zabrałam małego na spacer.
Wróciliśmy do domu około 18, a o 20 położyłam Jaxona spać, aby był jutro wypoczęty. Kiedy zasnął, ja zeszłam na dół, aby poczekać na Justina, bo przecież ktoś musiał otworzyć mu drzwi. Miałam tylko nadzieję, że wróci około 23 tak jak obiecał, bo nie mam zamiaru czekać na niego całą noc. Denerwowałam się i trochę też martwiłam, bo wyszedł przed południem, a do tej pory nie napisał nawet sms-a.
Pół godziny po 23 usłyszałam głośne pukanie do drzwi i od razu ruszyłam w tamtym kierunku, aby otworzyć. Cieszyłam się, że Justin w końcu wrócił do domu, ale moja mina zrzedła kiedy tylko zobaczyłam w jakim był stanie. Kompletnie pijany i prawdopodobnie naćpany, ledwo trzymał się na nogach, a gdyby nie Ryan, który go podtrzymywał prawdopodobnie nawet nie dotarłby do domu.
- Jak mogłeś pozwolić na to, żeby doprowadził się do takiego stanu? - uniosłam brwi, patrząc na Ryana, ale z nim też nie miałam szansy normalnie porozmawiać. Co prawda nie był w takim stanie jak Justin, ale od razu było widać, że wypił za dużo. Zamknęłam drzwi, przerzuciłam jedną rękę Justina przez swoje ramię, a drugą go objęłam, aby jakoś zaprowadzić go do salonu. Ciągle się chwiał i potykał, a do tego śmiał się jak głupi z samego siebie. Strasznie mnie irytował. Kiedy w końcu usiadł na kanapie w salonie, stanęłam przed nim i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Miałeś z tym wszystkim skończyć - syknęłam i zacisnęłam szczękę, a on cały czas się uśmiechał. Miałam ochotę go uderzyć i zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy.
- Wyluzuj, chciałem zapomnieć - burknął.
- Zapomnieć o czym? - prychnęłam, patrząc na niego uważnie.
- O tym, że dałaś mi kosza - burknął, wzruszając ramionami. - I o tym, że jakiś koleś żąda ode mnie calutki milion dolarów, a jeśli go nie dostanie to wrzuci do sieci wideo, na którym razem z Kendall palimy zioło, a później pieprze ją w tym cholernym studiu nagraniowym - wybełkotał i zacisnął usta, a ja patrzyłam na niego z rozchylonymi wargami.
Czy kiedykolwiek on będzie miał spokój? Ciągle miałam w głowie jego słowa o tym, że pieprzył Kendall, byłam cholernie zazdrosna, ale nie mogłam teraz o tym myśleć. Justin miał poważny problem i trzeba było go jak najszybciej rozwiązać. A co jeśli dostarczy temu mężczyźnie pieniądze, a on tak czy inaczej wypuści do sieci filmik? Przecież to bardzo możliwe. Justin powinien zawiadomić policję, albo rozwiązać to w jakiś inny sposób, aby był pewny, że wideo na pewno nigdzie nie wycieknie, a facet nie zrobił żadnych kopii. Mój Justin już teraz był wrakiem człowieka, a ludzie chcieli jeszcze bardziej go zniszczyć. Nie wiedziałam co robić, bo od samego patrzenia na to jak potoczyło się jego życie boli mnie serce. Miał być szczęśliwy, a ciągle spotykają go złe rzeczy. Nie zasłużył na to, zasłużył na to, aby być szczęśliwym i należy mu się to jak nikomu innemu na świecie.
____________________________________________
Nie wiem czy powinnam kontynuować pisanie tego opowiadania, bo szczerze mówiąc trochę inaczej to sobie wyobrażałam. Bardzo nie podoba mi się mój styl pisania i jestem pewna, że wiele osób przedstawiłoby tę fabułę w dużo lepszy sposób, ale i tak Was kocham i dziękuję, że czytacie.
