"Kendall nie jest moją prawdziwą dziewczyną. To tylko ustawka i kolejny błąd, który popełniłem. Straciłem przez to dwie bardzo ważne dla mnie osoby. Sophie jeśli to oglądasz, pamiętaj, że cholernie cię kocham"
Naprawdę nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Czy on naprawdę to powiedział? Na pewno będzie miał przez to problemy, ale muszę przyznać, że mina Kendall była warta tego wszystkiego. Nie mogłam nic poradzić na to, że kąciki moich ust zaczęły unosić się w szerokim uśmiechu. No bo bądźmy szczerzy, nie każdy odważyłby się zrobić coś takiego. Przecież oni go teraz zniszczą. Scooter jak Scooter, ale media... A co z jego fanami? On kompletnie zwariował. Bez dłuższego zastanawiania się zadzwoniłam do Justina, chcąc jak najszybciej z nim porozmawiać.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, że skomplikowałeś to wszystko jeszcze bardziej? - mruknęłam do telefonu, kiedy Justin odebrał.
- Wiem to, ale nie mogłem dłużej udawać. Jesteś jedyną osobą, z którą chcę być - westchnął i chociaż go nie widziałam mogłam się domyślić, że przygryza wargę.
- To nie jest rozmowa na telefon. Przyjedź, kiedy będziesz miał chwilę, ale nie obiecuj sobie zbyt wiele. Wystarczająco już namieszałeś w moim życiu - wymamrotałam i nie czekając na jego odpowiedź, rozłączyłam się i odłożyłam telefon, po czym wróciłam do Ryana i Jaxona, którzy byli już w trakcie oglądania filmu.
- I co? - spytał Ryan i spojrzał na mnie, unosząc brwi.
- Tak właściwie to nic. Powiedziałam, żeby tu przyjechał jak będzie mógł i wtedy porozmawiamy - odparłam, wzruszając ramionami.
- Mogę się założyć, że będzie tu w przeciągu piętnastu minut - zaśmiał się Ryan i pokręcił głową, ale właściwie miał rację, bo niedługo po tym pojawił się Justin.
Wpuściłam go do środka i poprosiłam Ryana, aby został chwilę z Jaxonem, a ja z Justinem porozmawiamy do góry. Było mi głupio, bo właściwie cały czas prosiłam go o pomoc i traktowałam jak niańkę, a on pewnie miał lepsze zajęcia, ale obiecałam sobie, że to już ostatni raz.
Usiadłam na łóżku i spuściłam wzrok na swoje dłonie, kiedy Justin usiadł obok mnie.
- Dlaczego to zrobiłeś? - wymamrotałam cicho, ale nie spojrzałam na niego, bo wiedziałam, że gdy tylko spojrzę w jego oczy, ulegnę mu. To jego smutne spojrzenie zawsze działało.
- Zrobiłem to, co uważałem za słuszne. Od początku taki miałem plan - odparł, wzruszając ramionami. - Przepraszam, że znów was zawiodłem i zostawiłem. Nie chciałem ranić ani ciebie ani Jaxona. Wybacz mi, tym razem nam się uda, zobaczysz - powiedział i zszedł z łóżka, klękając przy mnie, aby być na równi z moją twarzą, ale ja nadal nie chciałam na niego patrzeć. Uniósł mój podbródek, a kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały do moich oczu momentalnie napłynęły łzy.
Nie wiem za co tak bardzo go kochałam, ale był moim wszystkim i nadal nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Chciałam być z nim już zawsze, ale przecież musiałam myśleć o Jaxonie.
Pokręciłam przecząco głową i pociągnęłam nosem, odsuwając się od Justina.
- Nie mogę z tobą być. Nie ufam ci, nie rozumiesz tego? - szepnęłam, patrząc prosto w jego oczy. Wiedziałam, że to go zaboli. Nie chciałam go krzywdzić, ale musiałam powiedzieć mu prawdę. Przełknął ślinę i oblizał wargi, patrząc na mnie uważnie.
- Naprawię to. Daj mi tylko szansę - mruknął, łapiąc moje dłonie, ale od razu je zabrałam.
- Dostałeś już wystarczająco dużo szans. Będziemy utrzymywać kontakt ze względu na Jaxona, z resztą chcę mieć z tobą dobre relacje - wymamrotałam, wymuszając uśmiech, a on pokiwał głową, zdając sobie sprawę z tego, że nie zdoła mnie przekonać abym do niego wróciła.
![](https://img.wattpad.com/cover/42882944-288-k284274.jpg)