Seven

2.2K 147 9
                                    

Mimo wszystko czułam się bezpieczniej, wiedząc, że Justin jest obok mnie. Wziął Jaxona na ręce i w towarzystwie ochroniarzy wyszliśmy z hotelu. Zacisnęłam swoją dłoń na ręce Justina, aby nie zgubić go, podczas gdy paparazzi otaczali nas z każdej możliwej strony. Współczułam mu takiego życia. W ogóle nie miał prywatności, oni śledzili każdy jego krok, co było przesadą. To powinno być karalne, bo przecież naruszają jego przestrzeń osobistą. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak ciężko musiało mu być i nie dziwiłam się, że wplątał się w cały ten syf, bo na jego miejscu prawdopodobnie skończyłabym tak samo, co nie zmieniało faktu, że ewidentnie musiał to rzucić.

Cieszyłam się, że Justin przyszedł z nami na plażę. Cały czas zajmował się Jaxonem i mógł chociaż na chwilę odpocząć od tego całego otaczającego go świata, a Jaxon w końcu spędzał czas ze swoim tatą. Byłam szczęśliwa, wiedząc, że oni są szczęśliwi, a zwłaszcza Justin, któremu ostatnio tego szczęścia brakowało i zwyczajnie był wrakiem człowieka. Widząc jego szczery uśmiech i ten błysk w oczach mogłam spokojnie powiedzieć, że przyjazd tutaj jednak się opłacił. Jeszcze teraz wystarczyło zaciągnąć go na ten cholerny odwyk, ale byłam pewna, że z tym też dam sobie radę. Był jeden jedyny minus, bo ilekroć próbowałam nie myśleć o Justinie i Kendall, to ta myśl ciągle do mnie wracała. Kiedy Jaxon budował zamek z piasku, a Justin usiadł obok mnie, przyglądając mu się z uśmiechem, postanowiłam poruszyć ten temat.
- Wyjaśnisz mi teraz tę sprawę? Nie mogę przestać o tym myśleć, sama nie wiem czemu - westchnęłam, zerkając na niego kątem oka.
- To z Kendall? - uniósł brwi, a ja pokiwałam głową, na co cicho westchnął. - Naprawdę chcesz psuć ten dzień?
- Po prostu mi to wytłumacz i już - wywróciłam zirytowana oczami.
- Tu nie ma czego tłumaczyć. Po prostu sypiamy ze sobą od czasu do czasu - odparł i wzruszył ramionami jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Do cholery ta suka zniszczyła nam związek, a on chociaż już wczoraj o tym wiedział, to bez żadnych oporów ją przeleciał?
- To chyba jakiś żart Justin. Naprawdę pieprzyłeś tą szmatę po tym jak powiedziałam ci, co ona i James zrobili? - prychnęłam, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- To było dawno temu, a poza tym jestem facetem i mam swoje potrzeby, która ona chętnie zaspokaja, więc nie będę narzekał. Nie wiem dlaczego musisz robić problem. Potrafisz wszystko zepsuć w jedną chwilę - powiedział, patrząc przed siebie, a ja nie dowierzałam w to, co słyszę.
- Ja wszystko psuje? - prychnęłam, kręcąc rozbawiona głową. - Czy ty siebie do cholery słyszysz? Ćpasz, pijesz, pieprzysz osobę, która rozwaliła wszystko między nami i do tego w ogóle nie interesujesz się swoim synem - warknęłam, wstając i zaczęłam pakować wszystkie rzeczy do torby.
- Nie mam czasu dla syna? Właśnie teraz go z nim spędzam - syknął, również wstając i otrzepał swoje spodnie z piasku.
- Myślisz, że jeśli przez ten tydzień będziesz przykładnym tatusiem to wynagrodzi Jaxonowi te trzy lata, podczas których cię nie było? - zaśmiałam się bez humoru, a kiedy wszystko spakowałam, ubrałam Jaxona i wzięłam go za rączkę, po czym ruszyłam do wyjścia z plaży, nawet nie czekając na Justina.
Jak on w ogóle mógł powiedzieć, że ja wszystko psuje? Przyjechałam tu, żeby mu pomóc i żeby chociaż w jakiś sposób uszczęśliwić go z tego powodu, że Jaxon też tu jest. Mogłam odmówić i dalej patrzeć jak się męczy, ale jest dla mnie cholernie ważny i zależy mi na jego szczęściu, więc od razu spakowałam walizki, zabrałam Jaxona i tu przyjechaliśmy, ale on nie potrafi tego docenić. Nie poznaję go. Chociaż dziś przez chwilę widziałam w nim mojego starego Justina, teraz uświadomiłam sobie, że jego już nie ma i nigdy nie wróci. Teraz istnieje Justin, którego nie znam, nie wiem nawet czy wciąż mogę powiedzieć, że go kocham, bo przecież zakochałam się w zupełnie innej osobie. Tamten Justin był słodki i uroczy, troszczył się o mnie i traktował mnie jak najważniejszą osobę w swoim życiu, a teraz co? Jestem dla niego tylko matką jego dziecka, którym z resztą też mało co się interesuje. Liczą się tylko kariera, laski, pieniądze i te wszystkie świństwa, które bierze. Coraz bardziej zaczynam wątpić w to, że będę potrafiła pomóc Justinowi. Wszyscy twierdzili, że mam na niego jakiś wpływ, kiedy wcale tak nie jest. On nie słucha już nikogo i robi co żywnie mu się podoba, ale ktoś powinien mu pokazać, że nie ma prawa się tak zachowywać, a zwłaszcza w stosunku do swojej matki.

Przed hotelem, w którym się zatrzymaliśmy był park i mały plac zabaw, więc zabrałam tam Jaxona i usiadłam na ławce, podczas gdy on bawił się w piaskownicy. Nawet nie zauważyłam, kiedy obok mnie usiadła ta przyjaciółka Justina, chyba miała na imię Hailey, o ile dobrze pamiętam.
- Byłam pewna, że wychodziliście gdzieś z Justinem - mruknęła, przerywając ciszę, która między nami panowała przez kilka minut.
- Byliśmy na plaży, ale jak zwykle wyprowadził mnie z równowagi - westchnęłam, spoglądając na nią.
- Co tym razem? - spytała, unosząc brwi.
- Powiedz mi jak byś się czuła, gdybyś dowiedziała się od kogoś na kim cholernie ci zależy, że pieprzy dość często twoją byłą najlepszą przyjaciółkę, która przyczyniła się do rozpadu waszego związku i nieważne, że powiedziałaś to tej osobie, bo on już kilka godzin później dobierał się do tej szmaty w swojej garderobie? - uniosłam brwi i prychnęłam, widząc jak Hailey rozchyla w szoku swoje usta.
- Naprawdę Justin zrobił coś takiego? I jeśli chodzi o Kendall to poznałam ją kiedyś, ale od razu wydawała mi się dziwna - powiedziała, chyba chcąc mnie pocieszyć, ale nieważne. Doceniałam jej starania. Miło było mieć tu kogoś, komu możesz się wygadać.
- Ta, Justin też mówił, że zawsze była dziwna, a później przyłapałam go z nią. I jak mam mu ufać skoro mnie okłamuje? Naprawdę chciałam mu pomóc, ale coraz bardziej mam dość pobytu tutaj - westchnęłam, kręcąc głową, a po chwili wydarzyła się rzecz, której w najmniejszym stopniu się nie spodziewałam.
- Witaj Soph, dawno się nie widziałyśmy - powiedziała stojąca przede mną Kendall i sztucznie się uśmiechnęła.
- Czego ty do cholery ode mnie chcesz? - syknęłam, zaciskając wargi, po czym wstałam i wzięłam Jaxona na ręce, bo sama nie wiem czemu, ale tak czułam się bezpieczniej.
- Dlaczego jesteś taka niemiła? - spytała, wypychając do przodu dolną wargę i właśnie w tej chwili miałam ochotę z całej siły przywalić jej w twarz, a nie zrobiłam tego tylko ze względu na Jaxona. - Chciałam tylko przywitać się z moją przyjaciółką - wywróciła oczami, a ja parsknęłam śmiechem, nie wierząc w to jaka żałosna była.
Zaczynało się robić coraz ciekawiej, bo dołączył do nas Justin. Zmarszczył brwi i podszedł do nas, oblizując nerwowo wargi. Kendall od razu do niego przylgnęła i spojrzała na mnie tak, jakby chciała mi pokazać, że ma to, czego ja mieć nie mogę.

- Dlaczego nawet mi nie powiedziałaś gdzie idziecie? Wszędzie was szukałem - syknął, a ja uniosłam brwi, patrząc na niego.

- Bo nie mam obowiązku mówienia ci o wszystkim - odparłam, wzruszając ramionami i posłałam mu sztuczny uśmiech.

- Jeśli chodzi o mojego syna to właśnie taki masz obowiązek - warknął.

Znów zaczynał zachowywać się jak dupek, ale najbardziej z tego wszystkiego irytowała mnie obecność Kendall. Cieszyła się jak idiotka, widząc jak się kłócimy, no bo przecież tylko o to jej chodziło. Chciała mieć Justina na wyłączność i nawet nie obchodziło ją to, czy będzie szczęśliwy. Liczyło się tylko to, że to Justin Bieber, który jest sławny i ma mnóstwo kasy. Zawsze była podłą suką, ale nie wiedziałam, że aż taką.

- Posłuchaj mnie. Wiem, że może nie powinnam tego robić, ale nie zniosę jej tutaj, więc wybieraj. Albo Kendall tu zostaje, a ja i Jaxon wyjeżdżamy, albo ona wyjeżdża, a my zostajemy - wymamrotałam, patrząc uważnie na Justina, który był kompletnie zaskoczony, tym co powiedziałam.

- Myślę, że Kendall tu zostaje - powiedział po chwili i właśnie w tym momencie poczułam jak moje serce rozsypuje się na milion drobnych kawałeczków, których nikt nigdy nie będzie w stanie pozbierać.

____________________________

Nie wiem co mam napisać, ale bardzo dziękuję, że chociaż kilka osób czyta to opowiadanie.

Kocham Was.

SacrificeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz