Twelve

2.1K 129 8
                                    

Minęły dwa tygodnie odkąd ostatni raz widziałam Justina. Nawet mimo tego, że tak źle się zachowywał tęskniłam za nim. Cholernie mi go brakowało. Nie dzwonił, a od Alfredo zbyt wiele nie mogłam się dowiedzieć, bo on sam nie miał dobrego kontaktu z Justinem. Widocznie odwrócił się już od każdego, nawet od swojej matki, która bardzo to przeżywała. Kochała go tak jak my wszyscy i zależało jej na tym, aby jej syn był dobrym człowiekiem. Właściwie to taki był, ale czasem niestosownie się zachowywał. Miałam nadzieję, że to tylko kwestia czasu i mu przejdzie.

Około 14 dostałam wiadomość od Ryana, abym do niego wpadła razem z Jaxonem, bo to dość ważne. Ryan był moim przyjacielem. Poznałam go dzięki pewnej osobie, która miała ogromny wpływ na moje życie.

Nie wiedziałam o co może chodzić, bo ostatnio rzadko się spotykaliśmy, ale przecież nie mogłam mu odmówić, zwłaszcza, że to było coś ważnego, więc od razu po obiedzie zabrałam Jaxona i pojechaliśmy do Ryana.

Zaparkowałam na podjeździe i wysiadłam z samochodu, po czym wyciągnęłam z niego Jaxona i podeszłam do drzwi, dzwoniąc dzwonkiem. Po chwili otworzył nam Ryan i szeroko się uśmiechnął na nasz widok.

- Zanim wejdziecie, chcę was ostrzec, że mam dla was małą niespodziankę. Sophie, nie wiem czy ci się spodoba, ale Jaxon na pewno się ucieszy - powiedział, a ja zmarszczyłam brwi, zastanawiając się o co może chodzić, ale nic nie przychodziło mi do głowy.

Nie czekając dłużej, weszłam do środka. Jaxon zaczął mi się wyrywać i bałam się, że go upuszczę, więc ostrożnie postawiłam go na ziemi i uważnie obserwowałam jak szybkim krokiem podąża w stronę szatyna siedzącego w salonie.

- Tęskniłem za tobą maluchu - powiedział Justin, gdy Jaxon wdrapał się na jego kolana i mocno go przytulił.

Byłam w takim szoku, że nie potrafiłam nawet nic powiedzieć. Co on tutaj robił i jak do cholery się tu znalazł? Czy Ryan nie mógł od razu powiedzieć, że chodzi o niego? Kiedy Justin wstał, chcąc się ze mną przywitać, nawet nie pomyślałam nad tym co robię, tylko od razu rzuciłam się mu w ramiona i przymknęłam oczy, nie chcąc go już nigdy więcej wypuszczać. Zapomniałam o wszystkich złych rzeczach, które miały miejsce, ale wiedziałam jedno, dwa tygodnie temu zrobiłam jeden błąd, który mógł zepsuć wszystko, a dokładniej nie zgodziłam się wyjechać z Justinem. Potrzebowałam go, Jaxon go potrzebował, a Justin potrzebował nas. Odsunęłam się od Justina i wierzchem dłoni starłam łzy, które nawet nie wiem kiedy spłynęły po moim policzku.

-Zabiorę Jaxona na taras, a wy porozmawiajcie - mruknął Ryan, a ja tylko pokiwałam głową i usiadłam na kanapie.

- Powiesz mi w końcu co ty tutaj robisz? - spytałam i uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na Justina.

- Wróciłem po was - odparł i odwzajemnił uśmiech, siadając obok mnie. - Ta tęsknota jest nie do zniesienia, potrzebuję mieć was przy sobie - westchnął, obejmując mnie ramieniem.

- Jaxon bardzo za tobą tęsknił - powiedziałam, patrząc mu w oczy.

- A ty? - uniósł brwi, patrząc na mnie uważnie.

- Ja tęskniłam jeszcze bardziej, o ile to możliwe - przyznałam, po czym cicho westchnęłam i spuściłam wzrok na swoje dłonie.

- Błagam cię Soph, pozwól mi was zabrać ze sobą - mruknął, łapiąc moją dłoń.

- Nie myśl teraz o tym. Porozmawiajmy lepiej o twoich spotkaniach z lekarzem - wymamrotałam, patrząc na niego spod rzęs.

- Tak właściwie to jeszcze na żadnym nie byłem - powiedział cicho i odwrócił wzrok.

- Ale jak to? Przecież obiecałeś - zmarszczyłam brwi i złapałam jego podbródek, zmuszając go, aby na mnie spojrzał.

- Mówiłem ci już tyle razy, że nie mam na to czasu, kiedy jestem w trasie - odparł, wzruszając ramionami.

- Jasne. Masz tyle pieniędzy, że mógłbyś spokojnie wynająć sobie jakiegoś specjalistę zamiast wydawać je na te wszystkie prochy - syknęłam, chcąc wstać, ale Justin przytrzymał mnie, uniemożliwiając mi to.

- Skoro obiecałem, że będę się leczył to tak zrobię, daj mi czas - powiedział, patrząc mi prosto w oczy i przejechał koniuszkiem języka po swoich pulchnych wargach.

- Mam dać ci czas? Po co? Żeby patrzeć jak to wszystko powoli niszczy ci życie i przy okazji cię zabija? Zastanów się o czym ty w ogóle mówisz Justin i zrozum w końcu, że cię potrzebuję - wymamrotałam i nie mogąc już wytrzymać wybuchłam płaczem, chowając twarz w dłoniach.

- Proszę, tylko nie płacz - szepnął, przytulając mnie do siebie i pocałował mnie we włosy, odrobinę mnie tym uspokajając. - Dobrze wiesz, że ja ciebie potrzebuję jeszcze bardziej niż ty mnie, dlatego chcę, żebyście ze mną wyjechali - mruknął i ujął moją twarz w dłonie, ocierając kciukiem łzy z mojego policzka. Pociągnęłam nosem i spojrzałam mu w oczy, w których również dostrzegłam łzy. Dotknęłam dłonią jego policzka i delikatnie przesunęłam po nim opuszkami palców.

- Kocham cię i zrobię wszystko, żebyś tylko był szczęśliwy - wymamrotałam, uśmiechając się słabo, po czym złączyłam nasze usta w czułym pocałunku, który on od razu odwzajemnił.

Nie zostaliśmy długo u Ryana, ale Justin zaprosił go na jutro do nas. Pożegnaliśmy się, a ja podziękowałam mu za tą "niespodziankę", po czym razem z Justinem i Jaxonem poszłam do samochodu. Justin schował torbę ze swoimi rzeczami do bagażnika, a ja w tym czasie zapięłam małego w foteliku, po czym podałam Justinowi kluczyki, pozwalając mu prowadzić.

Kiedy w końcu byliśmy w domu, Justin zajął się Jaxonem, a ja przygotowałam dla nas kolację, po której poszłam wykąpać Jaxona. Pozwoliłam Justinowi zanieść go do pokoju i przeczytać mu książeczkę. Oparłam się o futrynę, z uśmiechem obserwując to jak czytał Jaxonowi. Kiedy skończył maluch już spał, a Justin ostrożnie wstał z miejsca i odłożył książkę na szafkę. Zgasił lampkę i uśmiechnął się, zauważając mnie w progu.

Przygryzłam wargę i zarumieniłam się, czując się trochę niezręcznie, gdyż stałam przed nim w samych majtkach i koszulce sięgającej mi ledwo za pośladki.

- Więc gdzie mogę się przespać? - uniósł brwi, a ja po cichu przymknęłam drzwi od pokoju Jaxona, po czym złapałam dłoń Justina, prowadząc go do sypialni.
- Tutaj - powiedziałam z uśmiechem i położyłam się, poklepując dłonią miejsce obok siebie.

Justin posłał mi szeroki uśmiech, a w jego oczach znów mogłam dostrzec ten błysk. Był szczęśliwy, a to było dla mnie najważniejsze.

Zdjął swoją koszulkę oraz spodnie, tym samym pozostając w samych bokserkach, po czym położył się obok i przyciągnął mnie do siebie, wtulając mnie w swój tors.

Miałam wrażenie, że w końcu wszystko zacznie się układać, że będziemy szczęśliwi. Teraz chciałam pomóc Justinowi bardziej niż kiedykolwiek, ponieważ znów miałam nadzieję na stworzenie z nim prawdziwej rodziny. Kochałam go, a on kochał mnie. Mamy ze sobą dziecko, więc czego nam jeszcze brakuje do szczęścia? Tylko tego, żeby Justin w końcu poddał się jakiejś terapii, która uwolnii go od jego uzależnień, ale na całe szczęście wszystko zmierzało w jak najlepszym kierunku. Przynajmniej tak mi się wydawało, ale wtedy jeszcze nie miałam pojęcia o tym, co czekało mnie już wkrótce.

---------------------------------
Dziękuję za 2k wyświetleń i bardzo proszę, abyście komentowali i gwiazdkowali, bo to naprawdę motywuje do dalszej pracy. Kocham Was i jeszcze raz dziękuję! :)

SacrificeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz