Four

2.4K 139 4
                                    

- Chcesz wysłać mnie na odwyk? Chyba sobie żartujesz - zaśmiał się, kręcąc z rozbawieniem głową. Wiedziałam, że tak będzie. Nawet nie wiem na co liczyłam. On już nigdy się nie zmieni, nie potrafię mu pomóc, bo on nie widzi nic złego w swoim zachowaniu. Nie chce się zmienić i nie chce mojej ani niczyjej pomocy, więc nic tu po mnie.
Prychnęłam i odwróciłam się na pięcie, chcąc w końcu wsiąść do samochodu, ale poczułam mocny uścisk na lewym nadgarstku, przez co cicho syknęłam.
- Um, przepraszam - mruknął Justin, puszczając mnie.
- Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? - wysyczałam przez zaciśnięte zęby, bo to wszystko zaczynało mnie coraz bardziej irytować.
- Dobrze wiesz, że nie mam czasu na jakiś tam odwyk i tego typu sprawy, muszę dbać o moją karierę, a obecnie jestem w trasie - odparł, wzruszając ramionami i wsunął dłonie w kieszenie swoich spodni.
- Jakiś tam odwyk? - uniosłam brwi, kręcąc z niedowierzaniem głową. - Widzę, że bardziej obchodzi cię kariera niż twoje własne zdrowie i twój syn. W takim razie okej, nie będziemy zabierać ci więcej czasu. Mam tylko nadzieję, że nigdy nie będę musiała mówić Jaxonowi, że jego tatuś schlał albo zaćpał się na śmierć. Uważaj na siebie - szepnęłam, patrząc mu w oczy.
- Daj spokój, ty chyba nie mówisz poważnie - prychnął, patrząc na mnie widocznie rozbawiony. - Nie możesz wyjechać - mruknął, podchodząc do mnie.
- Niby dlaczego? - zmarszczyłam brwi i odsunęłam się kilka kroków do tyłu, opierając się przy tym plecami o drzwi samochodu.
- Bo oboje dobrze wiemy, że tego nie chcesz - szepnął tuż przy moim uchu, układając dłonie na moich biodrach. Czułam jak dreszcze przeszły wzdłuż mojego kręgosłupa, a na rękach pojawiła się gęsia skórka.
Justin rozejrzał się, upewniając się, że nikt nas nie obserwuje. No przecież, nikt nie mógł go przyłapać na tym co robi, bo to zaszkodziłoby jego karierze.
Zadrżałam, czując jak przesuwa nosem po mojej szyi, a kiedy złożył na niej delikatny pocałunek, z moich ust wydobył się niekontrolowany jęk, który wywołał u niego chichot.
- To jak? Zostaniecie kilka dni dłużej? - wychrypiał, a ja nie myśląc trzeźwo pokiwałam twierdząco głową, marząc tylko o tym, aby znów poczuć jego usta na swojej skórze.
- Cieszę się, że się dogadaliśmy - zaśmiał się, odsuwając się ode mnie i poszedł do hotelu.
Zaczęłam głośno przeklinać, nie wierząc w to, co właśnie się wydarzyło. Wykorzystał to, że nadal miałam do niego słabość. Podły dupek.

Położyłam śpiącego Jaxona na łóżku i przypomniałam sobie, że przecież Justin obiecał porozmawiać ze mną jeśli tylko zgodzę się zostać. Miałam nadzieję, że to nie był kolejny podstęp i w końcu pogadamy jak normalni ludzie.
Zważając na to, że mały spał, najciszej jak potrafiłam wyszłam z pokoju i zapukałam do drzwi apartamentu Justina, czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony.
- Tak właśnie myślałem, że przyjdziesz - westchnął, otwierając szerzej drzwi. - Gdzie Jaxo? - spytał, unosząc brwi.
- Śpi w pokoju. Twoja mama mogłaby go przypilnować przez ten czas, kiedy my będziemy rozmawiać?
- Mhm, daj mi chwilę - mruknął i wszedł do wnętrza apartamentu po swój telefon. Naprawdę zamierzał dzwonić do Pattie? Przecież jej pokój znajdował się zaledwie po drugiej stronie korytarza. Wywróciłam oczami i postanowiłam to zignorować.
Kiedy byłam już pewna, że Jaxon jest bezpieczny pod okiem swojej babci, weszłam z Justinem do jego pokoju i usiadłam na sofie tuż obok niego. Przez chwilę panowała między nami niezręczna cisza, którą na szczęście on przerwał.
- Wytłumacz mi to, co chciałaś, bo nie mam za dużo czasu. Mam dzisiaj koncert - wyjaśnił, na co pokiwałam głową i cicho westchnęłam.
- No więc byłeś pewny, że przespałam się z Jamsem, ale to nie miało miejsca - wymamrotałam i widziałam jak unosi brwi, ale kontynuowałam. - Oboje zostaliśmy okłamani, bo chyba pamiętasz jak z samego rana wpadłam do ciebie skacowana i wystraszona? - uniosłam brwi, a on tylko pokiwał głową na znak, że pamięta i pozwolił mówić mi dalej. - Sama byłam przekonana, że to z nim zrobiłam, bo taką wersję mi przedstawił, ale kiedy był już pewny, że się rozstaliśmy, a ja nadal nie chciałam z nim być, postanowił mi dokopać i opowiedzieć o całym planie, który wymyślił razem z Kendall - westchnęłam, spuszczając wzrok.
- Kendall? Myślałem, że się przyjaźniłyście - mruknął, patrząc na mnie uważnie.
- Też tak myślałam - prychnęłam. - Ale to nie koniec historii. James powiedział mi jak dokładnie to wszystko wyglądało. Razem z Kendall postanowili mnie schlać, wykorzystując momenty, kiedy cię przy mnie nie było. Później zabrali mnie do domu Jamesa, a Kendall powiedziała ci, że zostaję na noc u niej. Zrobili wszystko tak, aby wyglądało na to, że naprawdę się z nim przespałam. Urwał mi się film i byłam niczego nieświadoma - odparłam, wzruszając ramionami i spojrzałam na Justina, który siedział i nadal przetwarzał te wszystkie informacje.
- Czyli...mam rozumieć to tak, że Jamesowi zależało tylko na tym, żeby rozwalić nasz związek i mieć cię dla siebie, ale co z tego miała Kendall?
- Błagam cię, nie mów mi, że nie widziałeś jak ciągle się do ciebie kleiła. To było cholernie irytujące, zwłaszcza że jeszcze wtedy rzekomo się przyjaźniłyśmy - wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się delikatnie. Byłam naprawdę szczęśliwa z tego powodu, że w końcu Justin poznał prawdę. Chyba mi uwierzył, bo sam powiedział, że od zawsze uważał Kendall i Jamesa za dziwaków. Zaśmiałam się cicho, a kiedy zeszliśmy z tematu przypomniałam sobie, że powinnam się zbierać, bo Justin ma niedługo koncert, a ja muszę wracać do Jaxona.
- Cieszę się, że w końcu wiesz jak było i nie będę ci dłużej przeszkadzać. Jeśli po powrocie z koncertu będziesz chciał pobyć z Jaxonem to po prostu po niego przyjdź - powiedziałam i wstałam z kanapy.
- Ja też się cieszę, ale żałuję, że nie pozwoliłem ci tego wyjaśnić wcześniej. Może teraz byłoby inaczej - westchnął, przeczesując włosy palcami. - No w każdym razie nieważne. Szczerze mówiąc myślałem, że kiedy wrócę, Hailey zostanie z małym, a my pójdziemy na kolację - odparł, wzruszając ramionami.
- Chcesz pójść ze mną na kolację? Jeszcze wczoraj nie pozwalałeś mi odezwać się do ciebie słowem - zachichotałam, patrząc na niego z uniesionymi brwiami.
- Teraz kiedy już wszystko wiem, chcę mieć z tobą jak najlepszy kontakt - mruknął z uśmiechem.
- Hailey to ta twoja przyjaciółka? Nie będzie miała nic przeciwko?
- Tak, to ona i na pewno nie będzie miała nic przeciwko, bo polubiła Jaxona. I żeby nie było, to żadna randka, chcę z tobą uzgodnić tylko kilka spraw związanych z naszym dzieckiem - powiedział, patrząc na mnie, a ja pokiwałam głową.
- Nawet przez myśl mi nie przeszło, że to może być randka - zachichotałam, a on mi zawtórował. Jego śmiech był jedną z najcudowniejszych rzeczy jakiekolwiek w życiu słyszałam.

Staliśmy przez chwilę nic nie mówiąc i żadne z nas nie wiedziało, co powinno zrobić. Chciałam wyjść, ale mój wzrok był utkwiony w jego oczach, tak samo jak jego wzrok w moich. Nie potrafiłam nawet wypowiedzieć żadnego słowa. Widziałam tylko jak twarz Justina stopniowo przybliża się do mojej i liczyłam na to, że w końcu mnie pocałuje, kiedy on nagle odsunął się ode mnie, odchrząkując niezręcznie.
- Powinnaś już iść - rzucił, nawet na mnie nie patrząc. Znów był czymś zdenerwowany, ale nie potrafiłam go rozgryźć. Raz był dla mnie miły, a nagle zaczynał zachowywać się jak idiota. Miałam to wszystko gdzieś. Bez słowa otworzyłam drzwi i wyszłam, idąc do swojego pokoju. Pattie trzymała Jaxona na kolanach i śpiewała mu jakąś piosenkę. Uśmiechnęłam się na ten widok, chociaż w głębi duszy nadal byłam wściekła przez to, co robił Justin. Po prostu się mną bawił, a ja głupia wciąż mu na to pozwalałam.

______________________

Cieszy mnie fakt, że coraz więcej osób czyta moje opowiadanie. Jeśli możecie polecajcie je swoim znajomym, bo to da mnie wiele znaczy. Dodaję rozdział dzisiaj, ale później będą się one pojawiały co 2-3 dni.Gwiazdkujcie, komentujcie i polecajcie innym i do następnego :)

SacrificeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz