Alfredo zaprowadził mnie do pokoju mamy Justina, który znajdował się na drugim końcu korytarza. Zapukałam do drzwi i cierpliwie czekałam, aż kobieta otworzy. Co prawda się bałam, cholernie się bałam, najbardziej tego, że znów ktoś oskarży mnie o to, że zraniłam Justina i że to przeze mnie tak bardzo się zmienił. Czułam się winna, ale nie dlatego, że zrobiłam coś, co wpłynęło na jego zachowanie. Czułam się winna dlatego, bo nie zatrzymałam go przy sobie wtedy, kiedy miałam na to jeszcze jakieś szanse. Teraz było za późno, straciłam go, ale przecież mogłam dalej próbować to wszystko naprawić i właśnie taki miałam zamiar.
- Dzień dobry, Pattie. Pewnie nie masz najmniejszej ochoty ze mną rozmawiać, tak jak twój syn, ale czy mogłabym wejść i zająć ci małą chwilę? - spytałam, przygryzając nerwowo dolną wargę. Kazała mi wejść, więc tak zrobiłam i zamknęłam za sobą drzwi, po czym usiadłam obok niej na jednej z kanap.
- Posłuchaj Sophie, to co zaszło pomiędzy tobą a Justinem to wyłącznie wasza sprawa, jesteś matką mojego wnuka i nie chcę mieć z tobą konfliktu tylko dlatego, że waszej dwójce się nie układało. Przyznaję, że byłam zła na samym początku, ale jesteś tylko człowiekiem, a każdy człowiek popełnia błędy, bo nikt nie jest idealny - odparła z przyjaznym uśmiechem, trzymając moją dłoń zamkniętą w swojej, dając mi tym do zrozumienia, że jest tutaj dla mnie.
- Właśnie najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nic złego nie zrobiłam. Wersja wydarzeń, którą opowiedział ci Justin nie jest prawdziwa - odparłam, patrząc na nią uważnie. Nie byłam pewna czy chcę jej to wszystko opowiadać, bo dużo bardziej wolałabym rozmawiać teraz z Justinem.
- Ale jak to nie jest prawdziwa? - zmarszczyła brwi i prawdopodobnie zaczęła się w tym wszystkim plątać, to w sumie jak my wszyscy.
- Jedna osoba, nawet dobrze wiem która, sprawiła, że wszyscy myśleliśmy, że było właśnie tak, ale to nie jest prawdą. Chciałam porozmawiać z Justinem, ale nie dał mi szansy na powiedzenie nawet jednego słowa - westchnęłam i spuściłam wzrok na swoje dłonie, bawiąc się palcami.
- Nie zamierzam załatwiać za was waszych spraw, ale postaram się przekonać go, aby jednak z tobą porozmawiał, a teraz idź odpocząć, bo razem z Jaxonem macie długą podróż za sobą - powiedziała z uśmiechem, na co podziękowałam jej i przytuliłam, po czym wróciłam do pokoju, czekając aż Justin przyprowadzi Jaxona.
Minęło już półtorej godziny od czasu mojej "rozmowy" z Justinem, a on nadal nie przyprowadził Jaxona. Wiem, że długo się nie widzieli, ale było już późno, a mały potrzebował snu. Czekałam jeszcze chwilę, ale kiedy minęły dwie godziny postanowiłam tam pójść i sama zabrać Jaxona skoro Justin nie umie dotrzymać słowa. Stanęłam pod drzwiami i zapukałam w nie, krzyżując ręce na piersiach. Byłam wkurzona, bo skoro powiedział, że przyprowadzi go za godzinę to właśnie tak powinien zrobić. Uniosłam zdziwiona brwi, kiedy zamiast Justina otworzyła mi jakaś dziewczyna.
- Mogę wiedzieć gdzie jest Justin z Jaxonem? - spytałam coraz bardziej się denerwując.
- Justin musiał gdzieś wyjść, a Jaxon został tutaj ze mną. Miałam go odprowadzić jakiś czas temu, ale tak dobrze się razem bawiliśmy i nie chciałam mu przerywać - powiedziała z uśmiechem, a ja tylko prychnęłam pod nosem, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Taki z niego odpowiedzialny ojciec - powiedziałam sarkastycznie i wzięłam Jaxona, prowadząc go do naszego pokoju. Od razu wiedziałam, że to nie był dobry pomysł, abyśmy tu przyjeżdżali. Myślałam, że Justin dorósł i będzie potrafił chociaż zadbać o swojego syna, ale widocznie się myliłam. Jak mógł być tak bezmyślny i zostawić trzyletnie dziecko z obcą osobą. To pewnie jakaś jego przyjaciółka czy ktoś bliski, nie wiem, bo nawet się nie przedstawiła, ale przecież Jaxon jej nie zna.
