Rozdział II

2.6K 273 7
                                    

Szłam korytarzem całkiem zagubiona. Zapomniałam się zapytać pan Robertsa, gdzie można zdobyć jedzenie. 

Rozglądałam się zaciekawiona. Wokół mnie snuli się i śmiali inni uczniowie. Mieli na sobie różnokolorowe mundurki. Ich wyglądy również się różniły. Niektórzy mieli jasne włosy i delikatną skórę. Ich spotykałam najczęściej. Patrzyli na mnie wesoło i z zaciekawieniem. Mijałam również uczniów, którzy mieli rude lub lekko czerwone włosy i ostre rysy twarzy. Oni posyłali mi krzywe, ale przyjazne spojrzenia. 

Nagle poczułam się nieswojo i bardziej naciągnęłam kaptur na głowę. 

W pewnym momencie zauważyłam plan szkoły wiszącą na ścianie. Podeszłam do niego i zaczęłam mu się przyglądać. Cały budynek był podzielony na sześć części. Pięć mniejszych "pomieszczeń", najwidoczniej były przeznaczone do zamieszkania. A w szóstym - największym, były sale lekcyjne i... o! Stołówka. 

Znalazłam punkt na mapie, w którym się znajdowałam i ruszyłam w stronę jadalni. Po drodze minęłam grupkę uczniów, którzy mieli prawie białe włosy i wesołe, rozpromienione twarze. Jedna dziewczyna spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, odsłaniając zęby. Szepnęła coś do kumpli i podeszła do mnie.

- Hej. Jestem Ajer. Jesteś nowa, prawda? Nigdy wcześniej ciebie tu nie widziałam, a ja znam wszystkich w tej szkole, więc raczej tak. Masz fajny płaszcz. Dlaczego przykrywa ci twarz? Nie chcesz wszystkim pokazać siebie i się zapoznać? Jestem tutaj pierwszym rocznikiem, a ty? Jak masz na imię? - jej zdania nie sklejały się w kupę. Niepewnie spojrzałam na nią z błyskiem w oczach.

- Mam na imię Grisial. Tak, jestem nowa. Dzisiaj właśnie tu... przybyłam.

Patrzyła na mnie szeroko uśmiechnięta. Zaczynała mnie trochę przerażać, męczyć i irytować.

- No to super! Gdzie idziesz?


- Na stołówkę - odparłam przewracając oczami. Ajer zaśmiała się. Złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.

- No to chodź. Pójdę z tobą. Jest wątpliwe, abyś dostała jedzenie o tej porze, ale jest szansa.

- Czemu mieliby mi nie dać?

- Bo jest za wcześnie. Jest dopiero ósma rano, a my jemy śniadanie o dziewiątej, obiad o czternastej, a kolację o dziewiętnastej.

Przytaknęłam i zrównałam się z nią. Puściła moją dłoń i patrzyła przed siebie wesoło.

W końcu doszłyśmy do stołówki. Było to dość duże pomieszczenie pełne stolików i z miejscem, w którym wydaje się jedzenie. Podeszłyśmy do pani za ladą.

- Mogłabym prosić o wcześniejsze śniadanie, dla tej oto uczennicy - spytała Ajer i oparła się o ścianę.

- A to z jakiej okazji? - odezwała się kucharka i spojrzała na mnie, oczekując odpowiedzi.

- Jestem tutaj nowa i dopiero co przyszłam. Jestem zmęczona, głodna i...

- Czy to jest w moim interesie?

- Dyrektor każe - powiedziałam prosto z mostu. Kobieta przyjrzała mi się i wytrzeszczyła oczy.

- Tak, tak. Oczywiście - wzięła talerz, nałożyła mi parę rzeczy i podała mi naczynie. - Proszę i smacznego.

Uśmiechnęła się głupio. Przewróciłam oczami i usiadłam przy stoliku w kącie. Ajer usadowiła się naprzeciwko mnie i patrzyła na mnie jak jem.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie licząc nas, była tu jeszcze grupka uczniów siedzących nieopodal. Mieli oni krótkie, różnych odcieni brązu włosy i ciemną karnacje.

- Jeśli chcesz, to po tym jak zjesz oprowadzę cię po szkolę i wszystko opowiem. Co ty na to? - odezwała się Ajer, po długiej chwili ciszy, zakłócanej tylko przez szepty tamtej grupki. 

Prawie niewidocznie przytaknęłam i dokończyłam jajecznicę z boczkiem. Nigdy nie jadłam niczego podobnego, ale naprawdę mi smakowało. Wstałam i odłożyłam talerz do okienka. Spojrzałam ostatni raz na uczniów siedzących w tym samym miejscu. Teraz oni rozmawiali, a wzrok mieli utkwiony we mnie. Czy oni się czegoś domyślają? Ajer pociągnęła mnie za rękę na korytarz.

- Więc tak. Zgaduję że gabinet dyrektora już odwiedziłaś - zaśmiała się. - Więc chodźmy dalej. Następny przystanek, pokój nauczycielski.

Kiedy tak szłyśmy korytarzem, przystając przy kolejnych punktach, wyznaczonych przez Ajer, zaczęła mi opowiadać historię szkoły.

- Podobno dawno temu, istniała piątka potężnych czarodziejów z różnymi żywiołami. Wody, ognia, powietrza, ziemi i kryształu. Razem wpadli na pomysł stworzenia szkoły dla takich jak my. Dla wyjątkowych. Zwykli ludzie nie mają tu wstępu. Przez wiele lat szukali choćby jedną osobę z choćby małym nasionkiem mocy w sobie. W końcu go znaleźli. Był nim pan Roberts. Kiedy dorósł, sam zaczął pomagać w poszukiwaniach i zatrudnił się w tej szkole - Ajer z czułością, przejechała ręką po ścianie. - Tak się tutaj znaleźliśmy. Dzięki naszemu dyrektorowi.

Zakończyła i westchnęła. Doszliśmy do wielkich wrót, które były rozwarte. Za nimi było dość duże pomieszczenie z łóżkami, biurkami i szafami.

- To jest pomieszczenie mieszkalne dla magów wody. Ten przedział jest dla dziewczyn. Obok jest dla chłopaków.

Zajrzałam do środka, ale od razu się cofnęłam.

- Pokaż mi resztę przedziałów - odezwałam się sucho. Ajer poprowadziła mnie jeszcze do siedzib magów ognia, powietrza i ziemi. Usłyszałyśmy dzwonek. Wszyscy uczniowie zaczęli się zbierać i wchodzić do klasy.

- Dobra, ja muszę lecieć na lekcje. Ty będziesz je miała dopiero jutro. Idź do swojej siedziby. Spotkamy się później. Pa.

Pomachała mi i weszła do klasy, witając się z kumplami. Po chwili korytarz zupełnie opustoszał i nastała krępująca cisza. Miałam iść do swoich koszar... tylko nie pokazała mi gdzie jest Krysztalników. Westchnęłam i rozglądnęłam się zdezorientowana. Zauważyłam że pomieszczenia mieszkalne są w zupełnie innych częściach szkoły. Wyobraziłam sobie plan budynku.
- Czyli moje koszary są... tam - ruszyłam w prawo rozglądając się. 

Ajer mi wszystko wytłumaczyła. W końcu doszłam do zamkniętych wrót. Popchnęłam je, ale zobaczyłam kłódkę. Rozglądnęłam się, czy nikogo w pobliżu nie ma i wytworzyłam klucz. Włożyłam go do dziurki. Ha! Pasował. 

Otworzyłam jedno skrzydło i zajrzałam do środka. Było tu zupełnie ciemno. Weszłam do środka i znalazłam włącznik światła. Blask rozświetlił pomieszczenie. Gdzieniegdzie były pajęczyny, ale nie licząc tego, pokój był całkiem zadbany. Zamknęłam za sobą drzwi i rozglądnęłam się. Wybrałam pierwsze łóżko z brzegu i położyłam się na nim. Do obiadu mam pięć godzin. Zdążę w tym czasie uciąć drzemkę. Nie wiem czemu, ale czułam się potwornie wykończona. 

Zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam.

Szkoła żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz