Rozdział XXIII

1.1K 121 9
                                    

Do otworzenia oczu zmusiło mnie potrząsanie. Kiedy uchyliłam powieki oślepił mnie blask ognia. Zakryłam twarz rękami chcąc się zasłonić przed nieznośnym światłem.

- Czego chcesz? - warknęłam do osoby budzącej mnie. Dopiero po chwili zrozumiałam że tą postacią był Ender.

- Chodź. Chce ci coś pokazać.

Zanim zdarzyłam cokolwiek zrobić, brunet pociągnął mnie za rękę, stawiając na równe nogi. Rozejrzałam się wokół. Wszyscy jeszcze spali, co według mnie było dość dziwne, po wcześniejszym incydencie z "dziwnym pobiciem" Alexa.

Chłopak znowu pociągnął mnie za rękę. Tym razem w stronę wyjścia. Ender złapał mnie w pasie i podniósł do góry. Czułam się jak szmaciana lalka, którą się ktoś bawi.

Odsunęłam kamień, który przykrywał wejście i podciągnęłam się do góry. Kiedy byłam już na zewnątrz, zobaczyłam głowę Endera, która wyłaniała się z dziury.

- Co niby takiego ważnego chciałeś mi... ? - nie pozwolił mi dokończyć, bo położył palec na moich ustach. Bezgłośnie pokazał mi, abym usiadła, a ja bezwahania wypełniłam jego prośbę.

Kiedy chłopak usadowił się obok mnie, wskazał niebo. Bezwiednie spojrzałam w danym kierunku i... zatkało mnie. Na czarnym niebie błyszczały wielokolorowe gwiazdy, a między nimi pozostawały jeszcze skrawki zorzy polarnej. Na samym środku nieba lśnił wielki, czerwony księżyc, otoczony białą poświatą. Wszystko wokół było skąpane w pomarańczowym blasku.

- Wow. To jest... niesamowite - szepnęłam.

- Tak, niesamowite - usłyszałam obok swojego ucha głos Endera. Spojrzałam na niego. Cały czas wpatrywał się we mnie rozmarzonym wzrokiem. - Jesteś taka piękna - szepnął i dotknął dłonią mojego policzka. Byłam sparaliżowana. Nie wiedziałam co robić.

Jego twarz była coraz bliżej. Wszystko jakby działo się w zwolnionym tempie.

Kiedy poczułam jego gorący oddech na mojej zmarzniętej skórze, poczułam przyjemne mrowienie. Nasze twarze oddzielały centymetry.

Nagle brunet zatrzymał się i uśmiechnął. Wyciągnął do góry rękę, z której zwisał... mój naszyjnik?!

- Hej! Skąd ty to masz? Oddawaj!

Rzuciłam się na niego, ale miał zbyt długą rękę abym mogła sięgnąć kamienia.

- Ej, mała. Spokojnie, bo nerwicy się nabawisz - zaśmiał się.

Warknęłam coś pod nosem. Machałam ręką, ale cały czas nie mogłam sięgnąć.

W końcu dałam sobie spokój i usiadłam obrażona na ziemi. Rozejrzałam się wokół siebie. Nigdzie nie było Endera. Dreszcz przeszedł po moim ciele spowodowany podmuchem zimnego wiatru. Zaczęłam się histerycznie obracać wokół własnej osi, lecz nigdzie go nie było.

- Ender? To nie jest śmieszne - szepnęłam jakby bojąc się, że może usłyszeć to ktoś, kto nie powinien.

Powoli wstałam z ziemi. Wiatr zaczął szaleńczo wyć i rwać moimi włosami.

Nagle ktoś złapał mnie od tyłu i zakrył usta ręką.

- Cii, to tylko ja - usłyszałam kojący szept przy uchu. Jednak zapanowała mną wściekłość. Zaczęłam mu się wyrywać, ale był zbyt silny, aby mu się jakkolwiek przeciwstawić. - Chyba już dość tego oglądania, co? - zaśmiał się i mnie puścił. Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek. Jak ja go nienawidzę.

- Skąd go masz?

Brunetowi niespodziewanie zalśniły te jego szmaragdowe oczy. W mgnieniu oka zbliżył się do mnie.

Szkoła żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz