Rozdział VI

2.7K 235 11
                                    

Obudziłam się z pierwszymi promieniami słońca. Przetarłam zaspane oczy i usiadłam. Obok mnie dalej leżał Aqua, słodko śpiąc. Uśmiechnęłam się mimowolnie i powoli wstałam, uważając na to, aby go nie obudzić.

Otworzyłam szafę, w której były poukładane ubrania. Po chwili namysłu zabrałam białą koszulkę z napisem: "Never ending summer", granatowe rurki i biało czarne trampki. Z tymi rzeczami ruszyłam do łazienki. Była ona wielka. Ściany były koloru szarego, a podłogę pokrywał mięciutki dywan. Małe okienko pod sufitem wpuszczało trochę światła do pomieszczenia, nadając mu tajemniczego nastroju. Przy ścianie był prysznic, połączony z wanną, a obok stała toaleta. Po przeciwnej stronie pokoju, znajdowała się umywalka, a nad nią lustro z niewielką półeczką.

Położyłam ubrania na stoliku, który był w kącie i rozebrałam się. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w świeże ciuchy, zakładając na to swój płaszcz.

Spojrzałam w lustro. Nic specjalnego jak dla mnie. Włosy związałam w warkocza, którego przerzuciłam na ramię. Umyłam zęby szczoteczką, która była położona na półce. Dziwiło mnie, że wszystko było przygotowane, jakby spodziewali się mojego przyjścia od dawna.

Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę łóżka. Ku mojemu zdziwieniu, Aqua nigdzie nie było. Czyżby było możliwe, że w ciągu piętnastu minut obudził się i wyszedł bez słowa? Jakoś w to wątpię.

Nagle ktoś mnie złapał w pasie. Wydałam z siebie zduszony krzyk i odwróciłam głowę. Zobaczyłam Aqua z zadziornym uśmieszkiem.

- Puść mnie - powiedziałam stanowczym głosem. On tylko się zaśmiał. Wziął mnie na ręce i obkręcił wokół własnej osi. Trzymałam się kurczowo jego szyi i zacisnęłam powieki.

- Aqua! Postaw mnie natychmiast na ziemię!

Oboje zaczęliśmy się dusić ze śmiechu.

- Poproś ładnie - wyszczerzył do mnie zęby.

- Aqua, ślicznie cię proszę, postaw mnie, bo inaczej kolorowe jednorożce przyjdą do ciebie w nocy i ukłują cię w ten gruby tyłek!

Chłopak zaśmiał się i zatrzymał.

- No niech będzie.

Puścił mnie, ale musiałam się na nim podtrzymać, aby nie upaść. Strasznie kręciło mi się w głowie.

W końcu przestaliśmy się śmiać, a wirowanie przed moimi oczami ustało. Puściłam jego ramię i wypakowałam wszystko z torby leżącej na ziemi. Podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać ciuchy. Bluza bez zamka z kapturem, cztery bluzki z krótkim rękawem i dwie pary spodni. Spakowałam to do torby i sięgnęłam po telefon. Spojrzałam błagalnym wzrokiem na Aqua.

- Co? - spytał zdezorientowany. Podałam mu smartphona i uśmiechnęłam się uroczo.

- Wpisz mi swój numer.

Chłopak zaśmiał się. Wystukał jakieś cyfry i zapisał w kontaktach. Oddał mi telefon.

- Dzwoń czasem.

Jego oczy stały się smutne. Ja również nie chciałam go opuszczać, ale to było konieczne. Przytuliłam go.

- Oczywiście że będę. Nawet codziennie - zaśmiałam się. - Wybacz, ale muszę już lecieć. Pewnie będę musiała również zjeść śniadanie.

- Pójdę z tobą - spojrzał na mnie błagalnie i zerknął na zegarek. - Jest dopiero siódma. Lekcje mam za godzinę.

Uśmiechnęłam się z faktu, że jeszcze będę mogła pobyć z nim trochę czasu. Włożyłam telefon oraz słuchawki do torby i przewiesiłam ją przez ramię. Założyłam kaptur i wyszliśmy z koszar. Na szczęście nikogo na korytarzu nie było. Powoli ruszyliśmy w stronę stołówki.

Szkoła żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz