Rozdział IV

2.7K 245 7
                                    

Odeszłam od okna i usiadłam na łóżku. Było teraz o wiele miększe i wygodniejsze niż przedtem, ale dlaczego się to wszystko w takim stopniu przemieniło?

Spojrzałam na swój kryształ, który świecił wesoło.

- Wiem że ty znasz odpowiedź - wpatrywałam się w bransoletkę oczekując jakiegokolwiek słowa, ale słyszałam tylko szum wiatru, który pochodził z zewnątrz. Westchnęłam i wstałam.

Spojrzałam na zegar wiszący nad wrotami. 15:45. Przydałoby się już zbierać.

Zajrzałam do komody, która stała przy moim łóżku. Leżały w niej zeszyty, przybory, torba, smartphone i słuchawki. Po co mi w ogóle komórka, skoro i tak nie mam z kim się kontaktować?

Sięgnęłam po to wszystko i wpakowałam. Przewiesiłam torbę przez ramię i podeszłam do drzwi zakładając kaptur na głowę i naciągając go.

Delikatnie uchyliłam jedno skrzydło i wyjrzałam upewniając się, że nikt nie idzie.

W tym momencie zadzwonił dzwonek, a ja wyskoczyłam na korytarz zamykając za sobą wrota. Z sal wybiegli uczniowie, krzycząc wesoło. Pod wpływem hałasu zakryłam uszy. Nie byłam przyzwyczajona do takich wrzasków.

Zaczęłam powoli iść korytarzem, trzymając się blisko ścian. Widziałam wiele twarz, które już wcześniej zauważyłam. Nawet Ajer przechodziła obok, ale chyba mnie nie zauważyła, albo po prostu udawała. Tak naprawdę szukałam wzrokiem tylko jednej osoby - Aqua, ale nigdzie nie mogłam go dostrzec.

Kiedy w końcu doszłam do gabinetu dyrektora, zadzwonił dzwonek oznajmiający o początku kolejnej lekcji. Korytarze jak szybko stały się pełne, tak samo szybko opustoszały.

Odetchnęłam głęboko i miałam już zapukać, kiedy usłyszałam stłumiony krzyk pana Robertsa.

- Mnie to nie obchodzi Kalayo! Masz się po prostu do niej nie zbliżać. Chciałbym aby całkowicie oddała się tej sprawie, a nie jeszcze zawracała sobie głowę jakimś magiem ognia.

- Ale...

- Jeśli jeszcze raz zobaczę, że ze swoją "bandą" czepiacie się jej, zostaniecie zawieszeni, a w ostateczności wydaleni. A jeśli dobrze znasz procedury bezpieczeństwa, to powinieneś wiedzieć, że wtedy wyczyścimy wam pamięć i sprawimy że wasze moce zanikną. Zrozumiałeś mnie Kalayo?

- Tak proszę pana.

- Doskonale. Wyjdź drugimi drzwiami. Nie chcę aby Grisial wiedziała o tej rozmowie.

Co to miało być?! Niby jakiej sprawie miałabym się oddać i właściwie dlaczego mam się nauczyć tak wielu rzeczy tylko w jeden miesiąc? Kiedy usłyszałam że Kalayo wyszedł, odczekałam chwilę i zapukałam.

Kiedy usłyszałam proszący mnie do środka głos, weszłam.

- Dobrze Grisial. Widzę że się przygotowałaś - spojrzał na moją torbę. - Lecz to nie będzie potrzebne. Przede wszystkim będziesz rozszerzała swoje umiejętności mentalne. Nie ma potrzeby skupiać się na sile fizycznej.

Wpatrywałam się tępo w mężczyznę. Ale po co to wszystko? Dlaczego nie mogę się uczyć jak wszyscy inni? Dyrektor wstał i wskazał drzwi wyjściowe.

- Chodźmy na trening. Nie ma czasu do stracenia.

Przytaknęłam i wyszłam. Pan Roberts ruszył obok mnie ze splecionym dłońmi.

Szliśmy labiryntem korytarzy chyba w nieskończoność, aż w końcu dotarliśmy do olbrzymich wrót. Jeszcze większych od tych do koszar.

Były całkiem białe, a na nich były wyrzeźbione historyjki. Drzwi były "przedzielone" na sześć części. Trzy "okna" na górze, dwa na dole i jeden po środku.

Szkoła żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz