Y2 •𓆙• Rozdział 28

111 16 7
                                    

Łazienka Jęczącej Marty

Zimne powietrze targało im włosy i zanim zdążyli nacieszyć się tą niesamowitą jazdą, ta już się skończyła — cała piątka wypadła na mokrą posadzkę łazienki Jęczącej Marty. Lockhart zaczął prostować swoją tiarę, kiedy umywalka ukryła wylot rury, wracając na swoje miejsce. Marta zachichotała na ich widok.

— Żyjesz — bąknęła do Harry'ego.

— Nie widzę powodu do rozczarowania — odpowiedział Harry, wycierając plamy krwi i śluzu z okularów.

— Och... Ja tylko... tak sobie myślałam... że jeśli umrzesz, to... będziesz mile widziany w mojej toalecie — powiedziała Marta, rumieniąc się na srebrno.

Lucinda spojrzała na Martę z uniesioną brwią.

— Poważnie? — zapytała sarkastycznie. — Harry po śmierci miałby mieszkać w damskiej toalecie?

Marta spojrzała na splecione dłonie Lucindy i Harry'ego i od razu wpadła do odpływu jednej z najbliższych toalet. Przed zniknięciem spojrzała na Lucindę, piorunując ją spojrzeniem.

— Ktoś tu jest zazdrosny — powiedział Ron z kpiącym uśmiechem.

— O kim mówisz? O Marcie czy o mnie? — zapytała Lucinda.

— O obu — odpowiedział Ron, starając się nie wybuchnąć śmiechem.

— Nie — powiedziała Lucinda, machając niedbale wolną dłonią, jakby chciała odpędzić niewidzialną muchę. — Nie jestem zazdrosna o ducha, który jest zakochany w moim chłopaku. Przecież to absurd.

Gdy tylko wypowiedziała ostatnie słowo, poczuła, jak jej serce nagle przyspiesza, a w piersi rozlało się dziwne ciepło. Mój chłopak. Słowa te brzmiały w jej głowie jednocześnie cudownie i niewiarygodnie, jakby były czymś zupełnie nowym, a jednocześnie zaskakująco znajomym. Harry uśmiechnął się do niej, mocniej ściskając jej dłoń.

— Co teraz robimy? —zapytał Ron.

— Pójdziemy do McGonagall i opowiemy jej co się stało — odpowiedział Harry.

Po twarzy Ginny zaczęły spływać łzy. Lucinda od razu to zauważyła, puściła dłoń Harry'ego i podeszła Ginny, mocną ją przytulając.

— Wszystko w porządku, Ginny — powiedziała spokojnie Lucinda, gładząc ją po plecach. — Nikt nie będzie cię obwiniał. To nie była twoja wina — na te słowa Ginny zapłakała jeszcze głośniej, mocniej wtulając się w ramiona Lucindy.

— Zostanę wyrzucona — powiedziała płaczliwie Ginny. — Tak marzyłam o Hogwarcie, odkąd wrócił z niego B-Bill, a t-teraz mnie wyrzucą i... co powiedzą rodzice?

Lucinda ani na chwilę nie przestała gładzić Ginny po plecach.

— Posłuchaj mnie, Ginny — powiedziała Lucinda, delikatnie wycofując się z uścisku, by położyć swoje dłonie na ramionach młodszej dziewczyny. Jej spojrzenie było pełne ciepła i troski. — Nie zostaniesz wyrzucona. To, co się stało, nie jest twoją winą. Ani trochę. Twoi rodzice to wspaniali ludzie i na pewno bardzo się o ciebie martwią.

Zatrzymała się na chwilę, czekając, aż słowa w pełni dotrą do dziewczyny. 

— Kochają cię — dodała pewnie. — I żadne wydarzenie, żaden błąd, żadne nieporozumienie nie zmieni tej miłości. Rozumiesz? — zapytała miękko, ale zdecydowanie. — Jesteś ich jedyną córką, którą kochają bez względu na wszystko. Nie zapominaj o tym, niezależnie od tego, co teraz sobie wmawiasz.

— Tak, rozumiem — powiedziała cicho Ginny, kiwając głową.

— Chodźmy — rzucił Harry, otwierając drzwi łazienki.

Anioł Hogwartu • Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz