31. Moje miejsce jest przy Tobie.

2 0 0
                                    

Charlotte Pov'

- Zabierzemy Twoją moc. Uwolnimy Cię od tego. No podejdź dziewczyno. - zniecierpliwiła się. Pewnie czuła, że kończy się jej czas i zaraz ktoś przybędzie nam pomóc. Myślę, że poradzę sobie sama.

Starałam się udawać zainteresowana jej propozycją, choć bardzo uderzyły mnie jej słowa o mojej matce, ale musiałam odstawić na bok swoje uczucia. Nie było teraz miejsca na rozmiękczanie się.

- Twoje niedoczekanie, suko. - powiedziałam uśmiechnięta, na twarzy blondynki wymalowało się niedowierzanie, musiała mieć mętlik w głowie. Przeładowałam pistolet, który cały czas miałam w tylnej kieszeni jeansów - miłych wczasów w piekle. - powiedziałam, po czym uniosłam broń przed siebie i pewnie przycisnęłam spust, tak jak mówił David celowałam w głowę.

W całym lesie rozniósł się huk, a już po ułamkach sekundy, szyja blondynki rozbryzgała czarną krwią. Cóż nie trafiłam w głowę, ale ważne, że trafiłam gdziekolwiek, nie?

Wiedźma upadła na kolana, jej gałki oczne przybrały czarny kolor, a z ust wysączył się ogromny krwotok. To jedno z najbardziej obrzydliwych rzeczy jakie widziałam.

Po chwili za mną rozległy się dwa strzały, odwróciłam się przestraszona i zobaczyłam, że to David zastrzelił pozostałe dwie wiedźmy, nadal leżąc na ziemi. Wcześniej dostał w głowę, ale nie mogłam próbować udzielić mu pomocy, żeby móc uratować nas przed Katheriną. Nie mogłam się wydać, ale jak widać David był tylko lekko przyćmiony.

William aktualnie podniosił się z ziemi, otrzepując trawę z ubrań.

- Widziałem ten strzał, pozycja do dopracowania, dziwię się, że nie wybiłaś sobie barku, ale pomijając ten fakt poszło Ci dobrze i skutecznie jak widać. - zaśmiał się David leżąc na ziemi. Było mu chyba bardzo wygodnie na tej ziemi.

- Ciesz się, że w ogóle trafiłam, bo gdyby nie ten fantastyczny wzrok, który niedawno otrzymałam, to bylibyśmy w czarnej dupie. Jest tak ciemno, że normalnie nie widziałabym nic. - powiedziałam po czym moja uwaga znowu przeniosła się na mojego przeznaczonego.

Mężczyzna podszedł do mnie i podniósł mnie. Owinęłam swoje nogi wokół jego pasa. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach, po czym ułożyłam głowę na jego ramieniu.

- Jestem z Ciebie cholernie dumny, ale napędziłaś mi strachu - westchnął- myślałem, że chcesz odejść.

- Myślałam o tym długo - powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy. Brunet zmarszczył brwi. - i doszłam do wniosku, że moje miejsce jest właśnie tu, przy tobie.

- Obiecuję, że... - zaczął, ale David mu przerwał.

- Nie chcę wam przeszkadzać gołąbeczki, ale to chyba nie jest dobry moment na wyznawanie sobie miłości. Trzeba posprzątać ten bajzel. - powiedział pokazując zwłoki.

Miał racje, natomiast teraz jak nigdy potrzebowałam bliskości.

Dopiero przed chwilą zrozumiałam, co się stało. Ja zabiłam.

Co prawda nie zabiłam człowieka tylko wiedźmę, mój koszmar.  Musiałam to zrobić, ale za razem czuję się jak najgorsza morderczyni. Nigdy nie pomyślałabym, że jestem w stanie to zrobić.

Dołączyło do nas kilku wilkołaków, zabrali zwłoki. Postanowiliśmy wracać już do domu. Nie powinno tutaj być już nikogo innego, ale nawet jeśli to wielu strażników zostaje na noc na miejscu, chyba boję się już mniej.

- Rozumiem, że idziemy razem pod prysznic? - zapytał William, kiedy w końcu dotarliśmy do domu.

- Koniecznie. - odpowiedziałam, na co niespodziewanie zostałam przezucona przez ramię.

You Are My WeaknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz