28

295 80 5
                                    

Sheri

Gapiłam się z otwartymi ustami na drzwi, za którymi zniknął Tristan.

– Czy ja... czy ja go sobie uroiłam? – bąknęłam w końcu do Mii, która stała nieopodal z równie mało inteligentnym wyrazem twarzy co ja.

– W takim razie obie go sobie uroiłyśmy – odpowiedziała, patrząc maślanym wzrokiem w stronę drzwi, za którymi zniknął. – I... I wszystko wskazuje na to, że jutro idziesz z nim randkę.

Przyłożyłam dłonie do twarzy. Moje policzki płonęły.

– Randkę... Idę z nim na randkę – wydukałam.

– Zarwałaś najlepszą partię w mieście! – zawołała radośnie Mia chwytając mnie z entuzjazmem za dłonie. – Teraz już wiem dlaczego dotychczas unikałaś spotkań z facetami. Bo od razu celowałaś najwyżej.

– Przecież wiesz, że to nieprawda – stwierdziłam z rozbawieniem.

– Dobra, dobra. Mnie nie oszukasz. Spryciara z ciebie. Od razu uderzyłaś do księcia... Nie, samego króla z bajki i owinęłaś go sobie dookoła palca. Brawo, Sheri. Niedługo zostaniesz królową miasta! Jestem z ciebie dumna! – oświadczyła żartobliwie.

– Ależ co ty mówisz – zachichotałam nerwowo.

Owszem, roztaczane przez nią wizje były piękne, ale odpływała z nimi na zbyt głębokie wody. Ja królową Tucson? Dobre sobie. Poza tym w pełni wystarczała mi kolacja z Tristanem. To już było coś. To naprawdę było coś! W życiu nie przyszłoby mi do głowy, że pójdę na randkę z jakimś mężczyzną, a już na pewno nie, że z nim... Z synem samego burmistrza!

– Mówię, skarbie, że czas się tobą zająć! – stwierdziła z emfazą.

– Zająć? – zapytałam słabo.

– I tak klienci wyparowali. Czas więc na fryzjera, makijażystkę, manicure, pedicure, depilację, a potem najprzyjemniejsze – szukanie stroju i... – wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu – ...seksownej bielizny!

– Bielizny? – zdumiałam się. – Ale... po co?

– Łóżko, Sheri. Zapomniałaś gdzie lądują twoi bohaterowie po randkach? – odpowiedziała pytaniem, nie przestając się uśmiechać.

Łóżko... Znów wrócił ten temat, a ja znów miałam ochotę zapaść się pod ziemię i nie miało znaczenia, że przeczytałam miliony romansów, więc przynajmniej w torii moja wiedza na temat seksu była kompletna. W praktyce nie wiedziałam nic. Dosłownie i dlatego zrobiło mi się w tym momencie bardzo nieswojo.

– Zawiodę go – powiedziałam opuszczając głowę. – On liczy na coś, czego mu nie dam...

– Hej? – Mia klęknęła przede mną, by nasze oczy się spotkały. – A skąd wiesz na co on liczy?

– No przecież nie na kalekę, którą trzeba wciąż niańczyć i która przewraca się jak łamaga tłukąc sobie nogi – wyrzuciłam z siebie, bo targały mną wątpliwości. – W dodatku niedoświadczoną w relacjach z facetami. Nic niewiedzącą o tym, jak się z nimi postępuje, rozmawia i...

– Ćśś – Mia zatkała mi usta dłonią. – A ja myślę, że jesteś dokładnie tym, czego on pragnie, bo gdyby tak nie było nie odegrałby sceny troski i czułości względem ciebie w tak realistyczny sposób. Dlatego jutro, panno Sheri Brooks, pójdziesz na randkę i będziesz się doskonale bawić, dając się porwać chwili. Ale wczesnej dasz mi się naszykować i włożyć seksowną bieliznę, by na twój widok Tristan wzniósł swoją maczugę na sztorc i...

– Dobrze! Włożę co zechcesz, ale błagam oszczędź mi detali! – jęknęłam, odrywając jej dłoń od swojej twarzy.

Słowa przyjaciółki sprawiły, że poczułam zażenowanie zmieszane ze złością. Nie chciałam, by tak o nim mówiła. Niby były to określenia, które znałam z moich powieści, ale jakoś mnie raziły, gdy dotyczyły mężczyzny, który nie był wyimaginowany. Było też coś jeszcze – wzbudzały we mnie żądze, których się bałam. Jeszcze zapragnę czegoś, czego i tak nie będę mogła otrzymać, a potem znów będę cierpieć. A przecież ja nie chciałam już cierpieć. Chciałam żyć swoim życiem, spokojna i szczęśliwa w ramach ograniczeń, jakie zgotował mi los. Wiara, że nagle coś się odmieni i moja egzystencja stanie się bajkowa, mogła mi tylko zaszkodzić i przenieść niepotrzebny ból rozczarowania.

– Okej – odpowiedziała ze śmiechem Mia. – Kumam. „Detale" chcesz poznać sama.

Miałam ochotę ją zastrzelić, ale zrezygnowałam z dalszej polemiki i prób wyperswadowania jej, że wybiega z pewnymi sprawami daleko przed szereg. Bo co by to dało? Mia miała swoje zdanie i już nic nie było w stanie go odmienić, ja natomiast bałam się, że jeszcze mnie przekona do swoich racji i uwierzę w nieosiągalne, dlatego, by odwrócić swoje myśli od fantazji, stwierdziłam:

– Jeśli mam cokolwiek poznawać, muszę być na chodzie. Chyba powinnam jeszcze poobkładać nogę lodem, bo jutro będzie jak bania i nici z wyjścia z Tristanem.

– Przeniosę nowy – zaoferowała Mia. – Bo z tego, tak jak przewidziałam, została tylko woda. – Wskazała na leżący na ziemi worek, po czym wstała i ruszyła na zaplecze, mówiąc jeszcze do siebie: – Ach ten żar namiętności. Dobrze, że mamy w lokalu gaśnicę, bo jeszcze coś spalisz...

Wywróciłam oczami. Ona byłam niepoważna...

Jednak gdy tylko zniknęła mi z oczu, dotknęłam swojego czoła.

Pocałował je...

On mnie w nie pocałował!

I w tej chwili poczułam, że chcę, by zrobił to jutro znowu. I nie ograniczał się wyłącznie do czoła...

Opadłam na sofę i skryłam twarz w poduszkach, jakbym naprawdę wierzyła, że to pomoże mi ukrócić krnąbrne myśli do czasu powrotu przyjaciółki z kuchni.

Nie pomogło...

Król MiastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz