29

236 64 11
                                    

Tristan

Pędziłem na motorze tak jak lubiłem – szybko, nieprzepisowo, przez moment wolny i beztroski. Dziś dodatkowo głupio szczęśliwy, choć od dawna tak się nie czułem. Jutro będzie dobry dzień... To znaczy wieczór. Byłem tego pewny.

Dźwięk nadchodzącego połączenia rozproszył moje myśli i kazał mi zwolnić. Spojrzałem na telefon, wpięty w zestaw przy kierownicy.

Burmistrz.

Nie mogłem nie odebrać, choć wcale tego nie chciałem.

Koniec wolności.

Zjechałem na pobocze. Towarzyszący mi Arsen, który podążał za mną, próbując mnie dogonić, wreszcie się ze mną zrównał, po czym zaparkował nieco przede mną.

– Tak, ojcze? – zapytałem, zwracając się do rozmówcy przez zsynchronizowany z komórką mikrofon umieszczony w moim kasku.

– Co ty najlepszego odpierdalasz?! – ryknął burmistrz tak głośno, że od razu pożałowałem przyjęcia połączenia. Powinienem udawać, że jestem zajęty i nie mam jak odebrać.

– Wracam z akcji – odpowiedziałem nieco koloryzując wydarzenia.

– Z jakiej, kurwa, akcji?! – ryknął.

Odetchnąłem głęboko, z trudem powstrzymując nerwy na wodzy. Uczucie szczęścia, które towarzyszyło mi zaledwie chwilę temu prysło niczym bańka mydlana. Zupełnie jakby moje otoczenie znów spowił mrok, choć jeszcze przed momentem rozświetliło je na moment słońce. Wróciłem do stanu wyjścia...

– Kazałeś sprzątnąć Paula Arcansa – odparłem, licząc, że ta informacja uspokoi rozsierdzonego byka. – Już go nie ma na tym padole, zgodnie z twoim życzeniem.

Ku mojemu zdumieniu nic takiego nie miało miejsca. Ojciec był wściekły i nie zamierzał tego ukrywać ani dawać mi forów z powodu pozytywnego wypełnienia zleconej przez niego misji.

– Pozbyłeś się jednego dziada, który mnie dręczył, a sprowadziłeś mi na głowę innego! – huknął.

Zmarszczyłem brwi.

– Nie wiem o kim mówisz – stwierdziłem spokojnie.

– O twoim przyszłym teściu, głąbie! – wrzasnął.

Skrzywiłem się słysząc wyzwisko. Cokolwiek bym zrobił nigdy, ale to nigdy mu nie spasuję. Nigdy nie będzie zadowolony z mojego postepowania i zawsze znajdzie coś, co mu się we mnie nie spodoba.

– Teścia? Z tego co wiem, nie mam nawet narzeczonej – odpowiedziałem cierpko, bo temat dotyczący mojej przyszłości wyjątkowo mnie irytował. Nie chciałem związku, a już na pewno nie narzuconego mi przez burmistrza.

– Ale będziesz miał. Tak to ustaliłem z senatorem Greenem! – odkrzyknął.

– Chcesz mnie ożenić bez mojej wiedzy? – odpowiedziałem na wydechu, z trudem panując nad sobą.

Spokój. Tylko on mógł mnie uchronić przed katastrofą. Gniew okazany ojcu zawsze kończył się dla mnie tragicznie. Nauczyłem się nad nim panować, ale były chwile, takie jak ta, gdy nie było to łatwe, mimo całej siły woli, jaką w to wkładałem.

– Już ci mówiłem. Masz dwadzieścia osiem lat. Jesteś dorosły. Czas powiększyć naszą rodzinę i rozbudować wpływy – odpowiedział stanowczo.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: a day ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Król MiastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz