- Jak to poświęcić?
- Ktoś musi wejść do środka i wyłączyć program. Nawet jeśli reszta odciągnie roboty na zewnątrz, to zostają jeszcze te w środku. Nie mogę nikogo o to prosić, bo sam bym się nie zgłosił. Liczę, że wspólnie wymyślimy coś innego. Pomóż mi, Chloe.
- Program można wyłączyć tylko z wewnątrz? - spytałam po chwili ciszy.
- Tak. To jedyny sposób.
Westchnęłam. Chyba nie było jednej drogi. Ale jak to zrobić? Przecież nikt nie będzie chciał tam wejść na, najprawdopodobniej, pewną śmierć.
- Ale przecież to nie musi być jedna osoba. Gdyby iść grupą, kilka osób...
- To i tak nie daje gwarancji, że wszyscy wyjdą z tego cało. Nie mogę ich o to prosić.
- Ja pójdę. - co ja robię? Czy właśnie zgłosiłam się na misję samobójczą?!
- Nawet o tym nie myśl. Nie pozwolę ci.
Uff...
- To co zrobimy? Przecież nie zlikwidujemy wszystkich robotów. To niemożliwe. A nawet jeśli będziemy walczyć, to również możemy kogoś stracić. Myślę, że każdy w dym domu zna ryzyko.
- Chloe...
- Nie możesz ich wszystkich uratować. - przerwałam mu. - Liam... Nie jesteś naszą tarczą. Nie przechwycisz wszystkich pocisków skierowanych w twoich ludzi! Nie możesz wszystkich uratować. - powtórzyłam ciszej. Liam spojrzał na mnie. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale znów je zamknął. Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę. Później znów spojrzał przed siebie. Wstałam i zaczęłam iść do środka. Zanim weszłam odwróciłam się. Liam opuścił głowę na ręce oparte na kolanach. Gryzie go, to co powiedziałam.
- Nie naprawisz świata w pojedynkę. - szepnęłam i weszłam do pomieszczenia.
- Nie jest sam. - aż podskoczyłam. Czy wszyscy muszą mnie tak straszyć? Do tego... Czy Nora zawsze musi się pojawiać w najmniej oczekiwanym momencie?
Nie miałam zamiaru z nią rozmawiać. Otworzyłam lodówkę i zaczęłam robić sobie śniadanie. Zauważyłam, że zaczyna się kończyć jedzenie.
- Wszyscy pójdą za nim. I zrobią dla niego wszystko, byle tylko uratować świat.
Nadal nie odpowiadałam. Kątem oka widziałam, że zaczyna ją to irytować.
- Może tobie jest to na rękę, ale my chcemy wrócić do normalnego życia. Przecież twoje życie było pełne nudy i monotonii, prawda? Więc w końcu coś zaczęło się dziać. Jestem gotowa na wszystko, żeby odzyskać normalne życie - podeszła do mnie i mocno chwyciła za rękę. - i nie powstrzymasz ani mnie, ani Liama.
Spojrzałam na jej rękę, ale nadal mnie trzymała. Stałyśmy tak jakiś czas. Nora spojrzała przez okno na ogród.
- Pamiętaj, że Liam jest ze mną. - szepnęła mi prosto do ucha. - Cokolwiek zrobisz, nie zmienisz tego.
Puściła mnie, ale czerwone ślady zostały.
- Liam, wyspałeś się? - no tak. Przed Liamem udajemy najmilszą na świecie.
- Eee... Tak, a ty? - czyżbym wyczuwała kryzys?
Szybko zrobiłam sobie kanapkę i herbatę, aby nie słuchać przesłodzonego głosiku Nory. Postanowiłam wrócić na ogród i tam w spokoju zjeść. Kiedy się odwróciłam Nora na mnie spojrzała i szybko pocałowała Liama. Wyminęłam ich, ale gdy usiadłam odechciało mi się jeść. W tym momencie chciałam wziąć mój telefon, słuchawki, ustawić głośność na maksa i słuchać moich ulubionych piosenek. Niestety komórka i akcesoria gdzieś przepadły. Zamknęłam oczy. Nagle usłyszałam, że ktoś kładzie jakiś przedmiot na stole. Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam... Mój telefon i znajome białe słuchawki z gwiazdkami na obu końcach. Spojrzałam na osobę, która przyniosła mi to, o co właśnie w myślach prosiłam.
- Zostawiłabyś w domu, więc wzięłam na wszelki wypadek.
- Mel... Ty zawsze wiesz, czego mi potrzeba. - uśmiechnęłam się do niej.
- Wolałabym, żebyś ze mną porozmawiała... Ale jeśli to poprawi ci humor...
Wstałam i ją przytuliłam.
- Przepraszam i dziękuję. Jesteś najlepsza.
Kiedy ją puściłam wróciła do domu, a ja zrobiłam, to o czym marzyłam. Nie liczył się dla mnie cały świat, moje myśli były zagłuszone. Zamknęłam oczy. Czułam się wolna. Zaczęłam się wyginać w rytm muzyki i otwierać usta jakbym śpiewała. Chciałam śpiewać najgłośniej jak potrafię i tańczyć, ale wstydziłam się, więc tego nie zrobiłam.
Po przesłuchaniu kilku piosenek zjadłam wcześniej przygotowane śniadanie i ruszyłam jak najdalej od domu.
Kiedy znalazłam się już na tyle daleko, żeby nikt mnie nie słyszał rozejrzałam się. Nikogo w pobliżu nie widziałam, więc odłączyłem słuchawki od telefonu i zaczęłam śpiewać tak głośno, żeby przekrzyczeć wokalistę. Właśnie tego potrzebowałam.
"I will find you in the burning sky
Where the ashes rain in your mind
Ohh, ohh
Sacrifice.
If we're closer to the other side
And the heavens all start to cry
Ohh, ohh
Sacrifice.
Sacrifice."*
Tak nastrojowo.
Kiedy piosenka się skończyła otworzyłam oczy i odwróciłam się chcąc wrócić do domu, ale stanęłam jak wryta.
- Bis. Albo: jeszcze jeden! - przede mną stał uśmiechnięty Liam. Spojrzałam na swoje buty zawstydzona.
- Ile tu stoisz? - powiedziałam nie patrząc na niego.
- Prawda czy kłamstwo? - zaśmiał się. On się śmiał, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Czy aż tak głośno śpiewałam?
- Prawdę proszę.
- Dotarłem na pierwszy refren.
Czyli prawie całość...
Westchnęłam. O rany!
- Zaśpiewaj coś jeszcze. - prosił.
Pokręciłam głową.
- Dlaczego? Przecież bardzo ładnie śpiewasz.
Znów pokręciłam głową.
- Mówię prawdę. Powinnaś to robić, bo jesteś lepsza niż wiele gwiazdek...
- Staram się nie śpiewać publicznie.
Ostatni raz robiłam to na kolonii dwa lata temu. Wtedy razem z dwoma młodszymi dziewczynkami zaśpiewałyśmy na konkursie talentów. Może i wygrałyśmy, ale nie obyło się bez żartów podczas naszego występu.
Wcześniej też unikałam takich sytuacji. Na zakończeniu szkoły, gdy miałam 16 lat śpiewałam z koleżankami. Starałam się robić to jak najciszej, ale i tak czułam się okropnie. Miałam wrażenie, że wszyscy się ze mnie śmieją.
Kiedyś miałam naprawdę fajny głos, ale później wpływ szkoły, środowiska, znajomych i rodziny spowodował, że stałam się bardziej zamknięta w sobie i zestresowana. Mój fajny głos się skończył. Został przeciętny.
- Może powinnaś.
- Nie.
- Dlaczego? - powtórzył pytanie.
Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się do mnie.
- Jeśli nie chcesz, to nie musisz mówić.
Chwyciłam go za ramię i pociągnęłaby, żeby usiadł razem ze mną.
- To co ci teraz opowiem wie jeszcze tylko jedna osoba. I chcę, żeby tak zostało. - chociaż pewnie i tak nikogo to nie interesuje.
- Będę milczał jak grób. - znów się uśmiechnął.
Opowiedziałam mu o problemach w szkole podstawowej. O tym, jak byłam naiwna, a gdy się zbuntowałam zostałam sama. Później o szkole, w której poznałam Mel. Wtedy udało mi się zdobyć trochę pewności siebie, którą straciłam wcześniej. Nawet wystąpiłam publicznie prowadząc ceremonię wręczenia szkolnych nagród. Następnie kolejna szkoła, która mnie skopała i wgniotła w ziemię. Jeszcze bardziej pozbawiła mnie poczucia własnej wartości. Jak również zniszczyła moją sympatię do matematyki. Tak, studiuję, albo raczej studiowałam matematykę, którą znienawidziłam w liceum. W każdym razie dostałam porządnego kopa i nie potrafiłam się podnieść. Opowiedziałam o moich popisach scenicznych. On słuchał nic nie mówiąc.
- Dlatego unikasz ludzi? Boisz się kompromitacji?
- Liam, gorzej. Ja się boję ludzi. Kiedy mam wyjść do nieznajomych strach przejmuje kontrolę. I nie potrafię tego zmienić. Nie potrafię się zmienić. - ukryłam twarz w dłoniach.
- Zaśpiewaj mi coś jeszcze. Może być nawet to co poprzednio. - nadal prosił. - Chloe?
Wzięłam do ręki telefon, wcisnęłam play i zaczęłam śpiewać. Tym razem jednak ciszej niż poprzednio.________
* piosenka "Sacrifice" Zella DayJeszcze kilka słów ode mnie :)
W niedzielę wyjeżdżam na wakacje, więc nie wiem kiedy wstawię kolejny rozdział. Może w trakcie pobytu nad morzem, ale może dopiero po powrocie. Czyli za dwa tygodnie. Mam nadzieję, że Was to nie zniechęci :) Obiecuję, że jeśli będę miała choć trochę czasu i rodzice, razem z moją kochaną siostrzyczką, nie będą mi zaglądać przez ramię, to wstawię coś nowego.
Do zobaczenia kochani :*

CZYTASZ
Roboty
Teen FictionNiedaleka przyszłość. Jestem Chloe. Prowadzę nudne życie, ale tylko do czasu. Na parapecie w moim pokoju znajduję kartkę z wiadomością. Czy to, co przeczytam zmieni moje życie?