Razem z Mel wróciłyśmy do mojego pokoju i za chwilę zasnęłyśmy. Rano obudziły nas głosy na dole. Szybko zeszłam do kuchni.
- Chloe? - usłyszałam głos Charlotte.
- Cześć. - uśmiechnęłam się do dziewczynki.
- Poznaj Chase. - pokazała na chłopaka obok niej, a następnie poszła do grupy dzieciaków. Był najstarszy z grupy, która się tu pojawiła. Był wysoki, miał blond włosy i niebieskie oczy. Do tego był cholernie przystojny.
- Jestem Chloe. - odezwałam się po chwili. Chłopak też mi się przyglądał.
- Al. - wyciągnął do mnie rękę, a ja uścisnęłam ją zdziwiona jego odpowiedzią.
- Lotty mówiła, że masz na imię Chase.
Chłopak zaśmiał się. Co w tym śmiesznego?
- Chase to moje nazwisko. Dzieciakom powiedziałem, żeby się tak do mnie zwracały. Przyzwyczajenie z liceum... Tylko najbliżsi i przyjaciele mówią do mnie po imieniu.
- Ci, którzy zasłużyli? - spytałam unosząc brew.
- Dokładnie.
- W takim razie, Chase, przejdźmy do sedna sprawy. Nasza grupa zamieszkuje za miastem. To spokojne miejsce i każdy może tam znaleźć schronienie. Chcemy wam pomóc.
- A jaki jest haczyk? - spytał podejrzliwie.
- Szykujemy się do ataku na roboty. Chcemy je wyłączyć. - nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Mimo wszystko, to na co liczyłam z jego strony... Oczekiwałam czegoś w zamian. - Ale potrzebujemy ludzi. Oczywiście dzieciaki nie biorą w tym udziału, no i nie mogę nikogo do tego zmusić... - zaczynałam się w tym plątać.
- To w takim razie, dlaczego chcesz nas przyjąć? Większość grupy stanowią dzieci. Ja jestem najstarszy, ale poza tym jest tylko pięć osób powyżej piętnastu lat...
- W takim razie zaprowadzę cię do Liama. On jest w pewnym sensie naszym liderem. Porozmawiaj z nim. - widziałam, że nie jest chętny. - Bez zobowiązań. Obiecuję. - Al kiwnął głową. - Zaczekaj chwilę. Za moment wyruszymy.
Szybko pobiegłam po schodach przeskakując po kilka stopni. Podświadomie bałam się, że chłopak zmieni zdanie.
- Mel! - dziewczyna spała jak zabita.
- Co?!
- Wstawaj. Idziemy do Liama.
- Ale po co?
- Zobaczysz. Ubieraj się. - powiedziałam kierując się do łazienki.
Pięć minut później zeszłam do Ala. Naszczęście zagadywała mnie Lotty. Piętnaście minut zajęło Mel przygotowanie się, ale w końcu udało nam się ruszyć. Mam tylko nadzieję, że Liam już wrócił.
***
Al kazał dzieciom zaczekać przed domem dziadków Liama. W trójkę weszliśmy do środka.
- Jest Liam? - spytałam przechodzącego obok Lucasa.
- W ogrodzie.
Ruszyłam w tym kierunku. Liam siedział na trawie tyłem do nas. Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu. Chłopak otworzył oczy zdziwiony.
- Chloe... Gdzie byłaś? Mel miała cię znaleźć, a ona też zniknęła. I... Kto to? - wskazał głową na Ala.
- Jestem Al. Ale wszyscy mówią na mnie Chase. - odezwał się. - Chloe prosiła, żebym z tobą porozmawiał.
- O czym? - Liam wstał i spojrzał na mnie.
- Chase opiekuje się grupą dzieciaków. - odezwałam się. - Pomyślałam, że może mogliby się tu przenieść? - mówiłam coraz ciężej kuląc się pod wpływem wzroku Liama.
- Chloe powiedziała mi o waszych planach. - Al piorunował wzrokiem Liama. Ten nie pozostawał mu dłużny. Prawie widziałam jak ciskają w siebie błyskawicami. - Nie wiem czy to dobre miejsce dla dzieci.
Liam spojrzał na mnie, Mel i na drzwi. Westchnęłam, przewróciłam oczami i razem z przyjaciółką wróciłam do dzieci.
- Zostajemy? - spytała Lotty.
- Nie wiem. - pogłaskałabym dziewczynkę po włosach. - Chłopcy muszą pogadać.
Rozmowa się przedłużała, dzieci były zniecierpliwione, a ja zaczynałam się martwić jej przebiegiem. W końcu chłopcy pojawili się w drzwiach. Spojrzałam pytająco na Liama, on tylko wzruszył ramionami. Al zwołał dzieci i odeszli kawałek od nas.
- Co ustaliliście? - spytałam Liama.
- Musimy porozmawiać.
Tylko tyle powiedział i wrócił do domu trzaskając drzwiami. Aż podskoczyłam.
Po chwili Al podszedł do nas.
- Na razie zostaniemy. - uśmiechnęłam się do niego. - Ale nic nie obiecuję.
- Jasne.
Otworzyłam drzwi i wszyscy weszli do środka.
Mel zaproponowała, że oprowadzi ich po domu, a ja ruszyłam na rozmowę z Liamem. Czekał tam gdzie poprzednio, więc usiadłam obok niego czekając, aż się odezwie.
- Gdzie byłaś? - spytał nie patrząc na mnie.
- W moim domu.
- Dlaczego nie wróciłyście z Mel wcześniej?
- Chciałyśmy pobyć same. Czy to źle? - czułam się jak na komisariacie. Nie, żebym kiedykolwiek tam była.
- Jak go poznałaś?
- Dzieciaki plądrowały mój dom. Kiedy ich przyłapałam zaproponowałam schronienie. Następnego dnia Lotty przedstawiła mi Chase'a.
- Ile ma lat?
- Nie wiem. Spytaj go, jeśli cię to tak interesuje. - zaczynał mnie irytować.
- Przez ciebie nie ruszyliśmy do miasta.
- Przeze mnie? A to dlaczego?
- Znowu uciekłaś. Martwiłem się.
- Dlatego wysłałeś Mel po mnie?! Bo się martwiłeś?
- Nie mogłem się stąd ruszyć. Już raz poszedłem cię szukać i straciłem w oczach kilku osób.
- Nie kazałam ci mnie szukać.
Liam nie wiedział co ma powiedzieć.
- Dlaczego nie ruszyliście do miasta? - ponowiłam pytanie.
Chłopak westchnął.
- Skoro nie chcesz mówić... - zaczęłam wstawać, ale Liam chwycił mnie za rękę i pociągnął na ziemię.
- Martwiłem się, jasne? - mówił tak cicho, że ledwie go słyszałam, ale tym razem patrzył mi w oczy. - Nie mogłem trzeźwo myśleć nie wiedząc co się z tobą stało. Naraziłbym wszystkich na niebezpieczeństwo.
- Dlaczego tak się o mnie martwisz? Nie rozumiem...
Wtedy stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Chciałam tego. Tak bardzo pragnęłam, ale byłam zdziwiona. Liam mnie... pocałował! Nie trwało to długo, ale wiedziałam, że zapamiętam to do końca życia.
- Przepraszam. Musiałem. - powiedział chłopak odchodząc. Wpatrywałam się w oddalającą się postać nie mogąc się ruszyć. Powiedziałabym, że stałam jak wryta, ale przecież siedziałam. Kiedy się ocknęłam opadłam na trawę i wpatrywałam się w błękit nieba zastanawiając się, czy Liam jest we mnie zakochany.
***
Opowiedziałam Mel o tym, co się stało. Dziewczyna zaczęła skakać i piszczeć z radości przyciągając uwagę innych domowników.
- Mel! Przestań. Cśś...
- Musisz z nim porozmawiać. Aaa! Tak się cieszę!
I wypchnęła mnie z kanapy w salonie. Pokazałam jej język. Mel się uśmiechnęła i wskazała na Liama, który właśnie wszedł do kuchni. Podeszłam do niego.
- Liam? Możemy porozmawiać?
- Słucham. - powiedział nie odwracając się w moją stronę.
- W cztery oczy?
Chłopak westchnął, ale ruszył w kierunku drzwi wejściowych. Otworzył je, przepuścił mnie pierwszą i poprowadził jak najdalej od domu. W końcu usiadł na trawie. Zrobiłam to samo. Przez chwilę panowała cisza, aż w końcu mój towarzysz się odezwał.
- Jeśli chodzi o to, co się stało w ogrodzie... To przepraszam. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. To był impuls. Najlepiej jak o tym zapomnimy.
Otworzyłam usta zdziwiona.
- Czyli to nic dla ciebie nie znaczyło? - spytałam ze smutkiem.
- Chloe... Martwiłem się o ciebie... Zerwałem z Norą... Sam nie wiem co we mnie wstąpiło...
- Zerwałeś z Norą?
- Znowu się pokluciliśmy. Miałem już tego dość...
- Ale... Ten pocałunek nic dla ciebie nie znaczył...
- Nie wiem, Chloe. Nie w tych okolicznościach. - czułam jak łzy nabiegają mi do oczu. Starałam się je powstrzymać za wszelką cenę. Nie chciałam, żeby zobaczył, jak tymi słowami mnie zranił. Jednak moje wysiłki miały marny efekt, więc wstałam i poszłam przed siebie licząc, że Liam nie pójdzie za mną. Kiedy stwierdziłam, że jestem już dość daleko i nadal sama usiadłam na ziemi i pozwoliłam łzom płynąć.
***
- I jak rozmowa?
Kiedy się uspokoiłam, albo raczej wypłakałam wszystkie łzy, postanowiłam wrócić do domu. Oczywiście, gdy tylko pojawiłam się w drzwiach Mel zaczęła zasypywać mnie pytaniami. Ale ja nie miałam siły odpowiadać.
- Dlaczego Liam wrócił kilka godzin temu? Coś poszło nie tak?
Myślałam, że nie mam już czym płakać, jednak znów poczułam łzy na policzkach.
- Chloe, co się stało?
Wybiegłam na zewnątrz, aby ukryć łzy, ale Melanie była tuż za mną. W końcu zatrzymałam się.
- To nic dla niego nie znaczyło. - powiedziałam cicho nie odwracając się do przyjaciółki.
- Co?
- Słyszałaś...
Mel podeszła do mnie i przytuliła. A ja znów płakałam...
- Tak mi przykro. - odezwała się po chwili nadal trzymając mnie w ramionach. - Wiem, że może niewiele to znaczy, ale naprawdę jest mi przykro. Liam mnie zawiódł. Nie spodziewałam się tego. Wytłumaczył ci się?
Odsunęłam się od przyjaciółki i spojrzałam na nią.
- Powiedział, że zerwał z Norą... - ciężko mi się mówiło płacząc. Brakowało mi tchu. - I, że się o mnie martwił. Nie wie, co w niego wstąpiło i najlepiej, żebyśmy o tym zapomnieli.
- Nie wierzę... Chloe... On kłamie. Jestem tego pewna. To niemożliwe.
- Jaki masz powód by mu nie wierzyć?
- Nie wiesz, jak się o ciebie martwi. Jemu na tobie cholernie zależy. Widzę to.
- A co to ma do rzeczy? Może zależy mu, ale mnie nie kocha. Przecież to nie musi się ze sobą łączyć.
- Może masz rację, ale nie wierzę, żeby to był przypadek. Musicie jeszcze raz pobyć sami, a zobaczysz, że znam się na rzeczy. - uśmiechnęła się.
- Nie mam ochoty zostawać z nim sam na sam. Idę spać. - rzeczywiście było już ciemno.
W naszym pokoju zrobiło się tłoczno, ale nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo. Jednak mimo iż czułam się potwornie zmęczona, to nie mogłam zasnąć. Cały czas w głowie huczały mi słowa Liama.
To był impuls.
Najlepiej jak o tym zapomnimy.
Nie w tych okolicznościach.
W końcu udało mi się zasnąć, ale byłam pewna, że krzyczę przez sen. Znowu nawiedzały mnie koszmary.
Obudziłam się koło drugiej w nocy. Chciałam zasnąć, ale nie mogłam, więc wzięłam koc i poszłam do salonu. Kanapa była wolna, więc położyłam się.
- Miałem przeczucie, że przyjdziesz. - aż krzyknęłam. Na fotelu siedział Liam. Jak mogłam go nie zauważyć?! Szybko usiadłam.
- Co tu robisz?
- Dzielenie z Norą sypialni raczej odpada.
- To dlaczego nie zająłeś kanapy? Napewno jest wygodniej niż na fotelu.
- Już ci mówiłem, że wiedziałem, że przyjdziesz. Nie chciałem zająć ci miejsca.
- Jakbym widziała, że jest zajęta wróciłabym do pokoju.
- Ale wtedy nie mógłbym z tobą pogadać.
Skrzywiłam się. Po naszej ostatniej rozmowie nie miałam ochoty zostawać z nim sam na sam.
- O czym? - spytałam.
Liam zajął miejsce obok mnie. Za blisko, zdecydowanie za blisko. Spojrzał mi w oczy. Zauważyłam błysk w jego oczach. Zastanawiałam się, o czym on myśli. Dlaczego on mi to robi?
- Nasza ostatnia rozmowa nie potoczyła się jak chciałem. Przepraszam. Byłem zdenerwowany tym wszystkim. Przepraszam.
- Najlepiej jak o tym zapomnimy. - zacytowałam jego słowa. Zaśmiał się cierpko.
- Chloe, ja... - westchnął. - To dlatego... Ja nie wiem co do ciebie czuję. Nie mogę... Nie potrafię rozróżnić... - przeczesał dłonią włosy. - Przepraszam.
Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Chciałeś sprawdzić, czy coś poczujesz? - spytałam cichutko. Liam kiwnął głową. Nadal mi się przyglądał. Czułam to, ale nie byłam w stanie na niego spojrzeć. - I czego się dowiedziałeś?
- Nie wiem, Chloe. Ale proszę, nie oceniaj mnie. Nie chciałem ci sprawić przykrości.
Wstałam i podeszłam do lodówki. Wyjęłam sok pomarańczowy. Butelka była nie otwierana, co znaczy, że ktoś niedawno ją kupił. Kiedy nalewałam sok do szklanki podszedł do mnie Liam.
- Po naszej rozmowie poszedłem do miasta, do sklepu. - chłopak chwycił butelkę i schował ją do lodówki.
Upiłam łyk soku.
- Dziękuję. - powiedziałam nie patrząc na niego. Wypiłam resztę soku. Kiedy odstawiłam szklankę Liam obrócił mnie. Staliśmy teraz twarzą w twarz. Zauważyłam, że Liam się przybliża dopiero, gdy poczułam na policzku jego oddech. Później chłopak chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie, a następnie pocałował. Znowu... Jednak tym razem długo i namiętnie. Jedną ręką nadal trzymał mnie w talii, jakby pilnował, żebym mu nie uciekła, a drugą wplótł w moje rozpuszczone włosy delikatnie pociągając kosmyki. Ja natomiast nie wiedziałam co zrobić z rękoma. Ciągle opierałam je na jego torsie. Kiedy poczułam, że się odsuwa jedną ręką zaczęłam bawić się jego włosami, na co przybliżył się i nadal mnie całował. W końcu odsunęliśmy się od siebie nie mogąc złapać tchu.
- Chloe?
- Hmm...?
- Przepraszam. - pocałował mnie w policzek i poszedł na górę, zostawiając mnie kompletnie skołowaną.Chciałam przeprosić BlueWolfPL za zmyłkę z imieniem ;) Ale spokojnie. W życiu Chloe pojawi się jeszcze kilka postaci, więc nic straconego :)
Mam nadzieję, że się podoba ;)
CZYTASZ
Roboty
Teen FictionNiedaleka przyszłość. Jestem Chloe. Prowadzę nudne życie, ale tylko do czasu. Na parapecie w moim pokoju znajduję kartkę z wiadomością. Czy to, co przeczytam zmieni moje życie?