- Musimy poszukać innych. Wielu ludzi przeżyło i mogą potrzebować naszej pomocy. - Liam przemawiał do nas w ogrodzie. Wszyscy uważnie słuchali. Co pewien czas rozglądałam się wokół szukając człowieka z otwartą buzią. Liam potrafił przemawiać, robił wielkie wrażenie, a swoim zapałem i optymizmem zarażał niemal każdego. - Potrzebujemy ludzi, aby to zakończyć, ale również dać im schronienie. Ruszamy jutro. Kto chętny zostaje. Reszta niech wraca do swoich zajęć.
Oczywiście zostało aż zbyt wiele osób. Wśród nich byłam ja, o czym zdałam sobie sprawę, gdy Liam do mnie podszedł.
- Ty zostajesz.
Wstałam i spojrzałam mu w oczy.
- Niby dlaczego? Bo jestem dziewczyną?
Oprócz mnie zostałam tylko jedna dziewczyna - Nora.
- Chloe...
- Co Chloe?! Zadałam ci pytanie.
- Nie, ale...
- Boisz się.
- Chloe... To nie tak. Daj mi skończyć. - znów chciałam mu przerwać, ale mi nie pozwolił. - I tak jest nas za dużo. Nie mogę wszystkich wziąć.
- Możemy się podzielić na grupy.
- Nie. To moje ostatnie słowo.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Nikt nie chciał dać za wygraną, ale wiedziałam, że w tym momencie to ja jestem na straconej pozycji. Dlatego wyszłam. Chwyciłam telefon i słuchawki, a następnie ruszyłam biegiem w kierunku tunelu słuchając ukochanej muzyki.
Odwróciłam się kilka razy sprawdzając czy Liam jeszcze nie wyruszył i mnie nie zatrzyma. Naszczęście ich przygotowanie trwało długo i zdążyłam zniknąć w tunelu zanim oni wyszli z domu.
Ruszyłam w stronę domu Nory. A właściwie mojego domu, bo tam chciałam się znaleźć. Potrzebowałam mojego pokoju, w którym przelałam wiele łez.
Byłam już w piwnicy domu Nory. Drzwi były wyrwane z zawiasów, ale to mnie nie odstraszyło i poszłam dalej. Reszta domu wydawała się nie uszkodzona, oczywiście poza drzwiami. Wyjrzałam na zewnątrz. Wydawało się spokojnie, tak jak kiedyś było zawsze, więc ruszyłam do siebie. Szłam środkiem ulicy nie zastanawiając się nad niebezpieczeństwem.
Bez szwanku doszłam do domu i biegiem ruszyłam po schodach po mojego pokoju. Padłam na łóżko i podgłośniłam muzykę.
***
Otworzyłam oczy i spojrzałam przez okno. Był piękny słoneczny dzień. Wyłączyłam budzik i poszłam do łazienki. Założyłam brzoskwiniową sukienkę do połowy ud i sandałki na niewysokich obcasach. Włosy spięłam ozdobną spinką.
- Chloe! Ktoś po ciebie! - to mama wołała mnie z kuchni.
- Idę!
Wzięłam torbę i zeszłam po schodach. W kuchni stała Mel.
- Ale się odstrzeliłaś... - powiedziała na powitanie. - Co to za okazja?
Uciszyłam ją wzrokiem. Moja mama nie musiała wiedzieć wszystkiego. Pokazałam Mel drzwi.
- Wychodzę! - wzięłam torbę i ruszyłam za przyjaciółką.
- A teraz mów, bo chyba nie jestem na bierząco. - odezwała się, gdy zamknęłam drzwi.
- O co ci chodzi? Czy dziewczyna nie może się bez powodu ładnie ubrać?
- Ty... Hmm... Nie. Gadaj!
- No dobra. Po szkole zaprosił mnie do kina.
- Kto? - jakby nie wiedziała...
- Liam!
Podniosłam głowę z mojej poduszki i wyjęłam słuchawki z uszu. Dokładnie... To był jeden z moich zwariowanych snów... Niestety.
Zostawiłam telefon na łóżku i podeszłam do szafy. Wyjęłam sukienkę, która przed chwilą stanowiła element snu i po zastanowieniu założyłam ją. Podeszłam do lustra i zauważyłam, że trochę schudłam. Obejrzałam się dokładnie. Hmm... Może to w tym powinnam się spotkać z Mel tamtego dnia, żeby Liam zobaczył mnie w tej sukience? Ehh... Opuściłam głowę. Nawet gdybym ubrała się w najpiękniejszą kreację sytuacja wyglądałaby tak samo. Liam i tak by się we mnie nie zakochał. Marzenie ściętej głowy...
Chwyciłam jedną z moich toreb i spakowałam trochę ciuchów. Następnie ostatni raz przejrzałam się w lustrze i przebrałam się w wygodniejsze i bardziej adekwatne do sytuacji ubranie. Sukienkę odłożyłam do szafy.
Spojrzałam na stoik nocny, na którym leżał pilot do telewizora. Chwyciłam go z przekonaniem, że nic z tego, ale telewizor zadziałał. Spojrzałam na ekran, który wyświetlał właśnie jeden z moich ulubionych seriali. Postanowiłam się choć na chwilę odciąć od tego wszystkiego i wrócić na moment do dawnego życia.
Przez prawie godzinę czułam się jak dawniej. Całymi godzinami po powrocie z uczelni oglądałam telewizję. Tak jak teraz. No i znów czułam się samotna. Może i masz rację, w sumie dlaczego uciekłam? Przecież nie miałam powodu by być zła na Liama. Zachowuję się jak rozkapryszone dziecko, ale czasem tak mam. Jestem potwornie uparta i nie zawsze odpowiada mi to, że muszę się poddać.
- Chloe? - odwróciłam głowę w kierunku drzwi. - Liam kazał mi cię znaleźć.
Pokazałam Mel, żeby usiadła obok mnie.
- Jak domyśliłaś się, że tu jestem? Przecież jest tyle innych możliwości...
- Wiem, że masz ostatnio dla mnie mało czasu, ale myślałam, że pamiętasz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką i znam cię jak nikt inny.
Uśmiechnęłam się do niej niemrawo. Rzeczywiście nie poświęcałam jej ostatnio zbyt dużo czasu. Ucieczka, roboty, błąkanie się po mieście i rozmowy z Liamem... Na szczerą rozmowę z przyjaciółką nie było nawet chwili.
- Przepraszam Mel. Ostatnio nie zachowywałam się jak przyjaciółka.
- I co masz zamiar z tym zrobić?
Rozejrzałam się po pokoju.
- Co powiesz na maraton filmowy? - powiedziałam wskazując na półkę z płytami DVD. Mel podeszła do niej i wybrała siedem filmów. No to noc mamy z głowy.
Po piątym filmie (z przerwą na pójście do sklepu po przekąski) wybiła godzina trzecia w nocy. Założyłyśmy bluzy i znów ruszyłyśmy do sklepu. Na całe szczęście prąd nadal był, więc i chłodziarki w sklepie. Chwyciłyśmy po dwa piwa i wróciłyśmy do domu. Pewnie nie uwierzysz, ale to było moje pierwsze piwo odkąd stałam się pełnoletnia. Ale w tym momencie potrzebowałam normalności. No może trochę innej niż wcześniej, bo mimo wszystko odrobinę się zmieniłam.
I tak przegadałyśmy jeszcze dwie godziny, a później poszłyśmy spać.
***
-Chloe?! - ktoś mnie szturchał. Podniosłam głowę. - Mamy towarzystwo. Ktoś jest na dole.
Szybko podniosłam się z łóżka. Chyba nawet za szybko, bo musiałam na chwilę się zatrzymać, aby nie upaść od zawrotów głowy. Następnie powoli i najciszej jak potrafiłam zeszłam do kuchni. Gdy zobaczyłam, kto tam jest aż otworzyłam usta ze zdziwienia. Zmróżyłam oczy, ponieważ jedna z osób poświęciła mi prosto w twarz.
- Co wy tu robicie? - spytałam, ale w tym samym momencie usłyszałam cieniutki dziewczęcy głosik:
- Kim jesteś?
- Jestem Chloe, a to jest Melanie. - wskazałam na przyjaciółkę. - Nie bójcie się nas. Pomożemy wam.
Rozejrzałam się po kuchni. To były dzieci. Najstarsze mogły mieć czternaście lat, najmłodsze dziesięć. Naliczyłam dziesięć osób.
- Wcześniej nikogo tu nie było. - powiedziało któreś dziecko cichutko.
- To mój dom. - odezwałam się. - A raczej to co z niego zostało. Uciekliśmy stąd niedługo po ataku robotów. Dlatego było tu pusto. Rozumiem, że to wy zajęliście się moją lodówką. - zaśmiałam się. - W piwnicy też coś znajdziecie. - wskazałam im drogę, jednak nikt się nie ruszył. Nie ufali mi. Z resztą nie dziwię im się. Sama pewnie po takiej przemowie bym sobie nie zaufała. - Jeśli chcecie możemy was zaprowadzić w bezpieczne miejsce. Z dala od robotów. Tam mamy swego rodzaju bazę, spokojną przystań. Ale musicie mi zaufać. Jest was więcej?
Mała dziewczynka wyszła przed szereg. Sądząc po jej wyglądzie była z nich wszystkich najmłodsza.
- Boimy się. - powiedziała sepleniąc. Zawsze miałam podejście do dzieci, chociaż ja nazywałam to rozumem dziecka, bo tak naprawdę, to nigdy nie czułam się na tyle ile mam. Dzieci lubiły się do mnie uśmiechać odkąd pamiętam. Pora to wykorzystać.
- My również, ale trzymamy się razem. - kucnęłam. - Zaufaj mi. - powiedziałam cicho, bo głos zaczął mi się łamać. Nie wiem z jakiego powodu...
Dziewczynka podeszła do mnie, spojrzała mi w oczy i się... uśmiechnęła. Odwzajemniłam się jej tym samym.
- Jestem Charlotte, ale wszyscy mówią mi Lotty. Jest nas jeszcze...
- Lotty! - uciszył ją ktoś z dzieci. Lotty spojrzała w tym kierunku.
- Sammy. Nie mamy wyboru. Możemy im zaufać...
- Tego nie wiesz. - odezwał się ktoś inny. - Pogadajmy z Chase.
Dzieci zaczęły wychodzić.
- Lotty? - odezwałam się, gdy dziewczynka próbowała mnie minąć.
- Przekonam ich. - powiedziała z uśmiechem i wyszła.
CZYTASZ
Roboty
Teen FictionNiedaleka przyszłość. Jestem Chloe. Prowadzę nudne życie, ale tylko do czasu. Na parapecie w moim pokoju znajduję kartkę z wiadomością. Czy to, co przeczytam zmieni moje życie?