Sok z cytrusów

38 3 1
                                    

- Nie rozumiem dlaczego nie śpiewasz. - odezwał się Liam, gdy skończyłam piosenkę i powiedziałam, że nie ma co liczyć na następną.
- Boję się występów publicznych. Trema mnie paraliżuje na tyle, że nie jestem w stanie sama się zgłosić.
- Gdybyś zaśpiewała przed większą grupą, jestem pewny, że by cię oklaskiwali. Wtedy sama byś przyznała, że śpiew to twój pomysł na życie. Wróżę ci wielką karierę.
Zaśmiałam się głośno.
- Trener, przywódca, opiekun i do tego jeszcze wróżbita. Kiedy znajdujesz na to wszystko czas?
Rownież zaczął się śmiać.
- Staram się to wszystko pogodzić. Choć przyznam, że czasem mi to utrudniasz.
- Ja?
- Tak. Uciekasz, prywatne treningi... No i teraz nawet nie chcesz mi umilić wolnego czasu. Jaka wdzięczność.
Teraz śmialiśmy się razem, aż brakowało nam tchu.
- Czy muszę śpiewać, żeby umilić ci czas? - spytałam, gdy już trochę się uspokoiłam.
- Nie. Masz jeszcze jakieś talenty?
- Gram na keyboardzie, ale najlepiej oglądam telewizję i siedzę na kanapie. W tym jestem najlepsza.
- Pff... Jak każdy.
- Haha...
- Serio pytam.
- A ja serio odpowiadam. Nie mam wielu talentów. W każdym razie nie lubię się nimi dzielić. Nawet z rodziną.
- Strach ma wielkie oczy. Powinnaś być odważniejsza.
- Łatwo powiedzieć. Nie potrafię się zmienić. Gdy dostałam się na studia powiedziałam sobie: "Mogę być kimkolwiek chcę. Mogę być odważna, śmiała, lubiana. Nie muszę być sama." Cóż... Skończyło się na gadaniu. Później pomyślałam, że są ferie. Przyjdę odmieniona na kolejny semestr. I co z tego wyszło? Kupiłam sobie mój pierwszy tusz do rzęs i zaczęłam go używać jeśli mi się chciało. To była moja jedyna zmiana. Przeczytałam wiele książek, gdzie główna bohaterka przechodzi gwałtowną przemianę pod wpływem chłopaka. Z nieśmiałej szarej myszki staje się odważna i pewna siebie. Ale to nierealne. Człowiek nie zmieni się o prawie sto osiemdziesiąt stopni. Albo przynajmniej ja nie potrafię.
- Ja ci pomogę.
- Mel już próbowała. Jest tylko jedna rzecz, która może odmienić moje życie. Ale przestałam w to wierzyć. Wolę się nie nastawiać, bo jak narazie nie mam na co liczyć. Muszę się zmienić, żeby to przyszło. Ale żeby się zmienić potrzebuję właśnie tego. Takie błędne koło.
- Co to za rzecz?
Pokręciłam głową. Nie chciałam mu tego mówić. Nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział. To żałosne, ale tą rzeczą jest prawdziwa i bezinteresowna miłość. Potrzebuję, żeby ktoś mnie pokochał.
- Nie chcesz powiedzieć?
- Przepraszam, ale nie mogę. Nawet Melanie tego nie powiedziałam. To moja tajemnica.
- Ale może mógłbym ci pomóc. Chciałbym, żebyś się otworzyła. Nie oczekuję totalnej zmiany, ale chciałbym, żebyś była zawsze uśmiechnięta i nie musiała uciekać, żeby pośpiewać w samotności. Zrobię wszystko.
Nie wszystko, Liam. Nie zakochasz się we mnie. Boję się, że nikt tego nie zrobi.
Wstałam. A gdy chłopak zrobił to samo zaczęłam się kierować w stronę budynku.
- Muszę cię zmartwić, ale to jest rzecz, której nie jesteś w stanie mi dać. - powiedziałam, gdy Liam się ze mną zrównał. - Nie teraz, a już napewno nie mogę cię do tego zmusić. To musi być naturalne i prawdziwe.
- A skąd masz pewność, że takie nie będzie? - nie dawał za wygraną, ale ja również potrafiłam być uparta. Nie dam się zwieść. Nie powiem mu tego.
- Bo mam oczy, Liam. To wystarczy.
***
- Widziałam, że wróciłaś z Liamem. - Mel złapała mnie zanim weszłam do łazienki. - Nie chcesz mi o czymś powiedzieć? Ostatnio dużo czasu razem spędzacie.
Odsunęłam się od drzwi i podeszłam do niej. Siedziała w pokoju naprzeciwko na fotelu. Usiadłam na podłokietniku.
- To nic nie znaczy. Nic nas nie łączy. Liam... On ma Norę. Poza tym nic do mnie nie czuje. Tego nie da się obejść.
- To powiedz mi. Dlaczego spędza z tobą tak dużo czasu? Znikasz, a on cię znajduje i przyprowadza z powrotem z bananem na twarzy. Zależy mu.
- Ale niej taki sensie jak myślisz, kochana.
- Pogadam z nim. - zaczęła wstawać, a ja zdenerwowana chwyciłam ją za rękę.
- Mel! Nie zrobisz tego, prawda?
Zaśmiała się.
- Idę coś zjeść. Idziesz ze mną?
***
- Chloe... Czy ty myślałaś, że naprawdę jestem w stanie się w tobie zakochać?! - Liam śmiał mi się prosto w twarz. Wokół mnie stali inni z Norą na czele. Nigdzie nie widziałam Mel. Wszyscy się ze mnie śmiali i wytykali palcami. - Spójż na siebie. Ja nie należę do twojej ligi. Tylko się zbłaźniłaś.
- Ale ja myślałam... - zaczęłam cicho.
- Co myślałaś?! Że jak z tobą porozmawiam i wysłucham, to znaczy, że jestem w tobie po uszy zakochany?! Nic tego nie sprawi! Chloe, ja nigdy cię nie pokocham...
Krzyknęłam gwałtownie wstając, aż zakręciło mi się w głowie. Obok mnie stała Mel, a obok niej... Liam. Musiałam zasnąć na kanapie w salonie.
- Chloe. Krzyczałaś przez sen. Nie mogliśmy cię obudzić.
- Mówiłam coś? - oby nie. Jeśli Liam coś usłyszał...
- Nie rozumiałem zbyt wiele. - odezwał się Liam i podszedł bliżej. Usiadł obok mnie i założył mi kosmyk włosów za ucho delikatnie głaszcząc mnie po policzku.
Liam. Przestań!
Nie! Nie przestawaj.
Przecież jest z Norą. Nie chcę, żeby to robił.
A właśnie, że chcę. Przecież jestem w nim zakochana po uszy.
Nie mogę!
Liam, pocałuj mnie!
- Liam, po... - wyrwało mi się. Dobrze, że zdążyłam ugryść się w język zanim dokończyłam swoją myśl.
- Tak?
- Po... Podasz mi szklankę soku?
- Jasne. - pocałował mnie w czoło i poszedł do kuchni. Zdjęłam z siebie koc, którym ktoś miły mnie przykrył i usiadłam po turecku.
- Grejpfrutowy. - powiedział podając mi szklankę. - Widziałem, że bardzo je lubisz. A szczególnie pomarańczowy. - usiadł obok mnie.
Zaśmiałam się. Dopiero wtedy zauważyłam, że Mel gdzieś zniknęła. Nie znoszę jej...
- Piję go, gdy mam zły humor. Moja koleżanka powiedziała mi kiedyś, że działa. Od tamtego czasu, gdy potrzebuję kupuję sok z cytrusów. Innego właściwie nie piję. - zrobiłam łyk soku.
- Działa?
- Sama nie wiem.
- Co ci się śniło? - spytał, gdy odstawiłam pustą szklankę na stół.
Przygryzłam wargę.
- Że wszyscy się ze mnie naśmiewają. Ty, Nora, Lucas... - postanowiłam powiedzieć prawdę. Oczywiście pomijając nie potrzebne informacje. - Nawet nie miałam siły się bronić.
- Przecież nikt z nas by tego nie zrobił.
- Skąd możesz to wiedzieć? - przecież nie zna całej prawdy.
- To inaczej. Ja nigdy bym się z ciebie nie naśmiewał. Nigdy, Chloe.
Przytulił mnie. Tak miło było przez chwilę być blisko niego. Szkoda, że nie mogłam mu powiedzieć wszystkiego. Niestety...
Obudziłam się przytulona do Liama. Zdenerwowana szybko się odsunęłam. Chłopak otworzył oczy.
- Przepraszam, że cię obudziłam. - odezwałam się szeptem. Mam nadzieję, że jeszcze nikt się nie obudził...
- Nic się nie stało. - odpowiedział głośno.
Wstałam i ruszyłam do kuchni. Nalałam sobie szklankę soku.
- Co się stało? - spytał Liam podchodząc do mnie. - Może mi powiesz zamiast znów sięgać po sok.
Nie odsuwałam szklanki od ust. Starałam się pić jak najwolniej, by nie musieć odpowiadać, ale Liam nie chciał dać za wygraną. Zaczekał aż szklanka była pusta i musiałam ją odłożyć.
- Mów.
- Nie mogę rano wypić szklanki soku? - starałam się uciec od nurtującego mnie pytania.
- Sama powiedziałaś, że pijesz go gdy masz zły humor.
- Najczęściej, ale nie tylko. Czasem po prostu mam na niego ochotę.
- To tak nie wyglądało. Dlaczego tak szybko się zerwałaś?
- Dlaczego nie wróciłeś do sypialni? - wyrwało mi się. Natychmiast zakryłam usta dłonią, ale było już za późno. Dlaczego czasem nie mogę przemielić tego, co za chwilę powiem?!
Liam wydawał się zaskoczony moim pytaniem.
- Zasnęłaś i... i nie chciałem cię budzić.
- Przecież mogłeś mnie położyć, a sam ułożyć się w wygodnym łóżku. Na pewno było ci niewygodnie na kanapie i to jeszcze ze mną. Jedna osoba miałaby problem z wyspaniem, a co dopiero dwie.
- O to ci chodzi? Że było mi niewygodnie? - zaśmiał się. - Uwierz, że już od dawna tak dobrze nie spałem. Ostatnio nie mogłem zasnąć. Zamykałem oczy, ale sen nie chciał przyjść. W końcu mogłem się odprężyć.
- Kłamiesz. - uśmiechnęłam się nieśmiało. - Przecież masz wygodne łóżko w twoim pokoju. Masz własny pokój... A próbujesz mi wmówić, że lepiej ci się spało ze mną na kanapie w salonie? Nie jestem głupia.
Znów się zaśmiał.
- Ale to prawda.
Wrócił na kanapę i położył się.
- Poza tym sama jesteś tego przykładem. - odezwał się po chwili. - Przeniosłaś się z pokoju na kanapę. No i spałaś jak zabita.
- Przypominam ci, że ja spałam na podłodze wraz z piątką innych dziewczyn. - usiadłam obok niego. - Ty na łóżku... I tylko z Norą...
- Ok. Wygrałaś. - chwycił mnie w biodrach i przyciągnął do siebie. - Może to nie kanapa sprawiła, że tak dobrze mi się spało...
Spojrzałam na niego, a on na mnie...
Usłyszałam, że ktoś wchodzi do kuchni. Odsunęłam się od chłopaka i usiadłam.
- Chloe! Widziałaś Liama?
Liam podniósł się z kanapy, a Nora posłała mu spojrzenie pełne błyskawic. Ale chłopak nic sobie z tego nie robił.
- Szukałaś mnie?
Nic nie mówiąc dziewczyna wyjęła z lodówki mleko i nalała do miski, do której wcześniej wspypała płatki. Z szuflady wyjęła łyżkę i zabrała śniadanie do pokoju.
- O co jej chodzi? - spytał Liam odwracając się w moją stronę.
- Chyba nie lubi, gdy spędzasz ze mną czas.

Udało mi się znaleźć trochę czasu. Mam nadzieję, że wam się podoba :)

RobotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz