Cztery

2.8K 139 7
                                        

     Wpadam biegiem do szkoły. Szybko zostawiam kurtkę w szafce i biegnę do sali, gdzie mam lekcje. Po drodze potykam się i z hukiem ląduję na brudnej szkolnej podłodze. Przeklinam pod nosem i powoli podnoszę głowę.
     Widzę przed sobą Nathana, który wygląda na niewyspanego. Ma podkrążone oczy i przygląda mi się wnikliwie.Podnoszę się z podłogi i otrzepuję ręce, a później spodnie i się prostuję. Skanuję Nathana wzrokiem.
     Nie wygląda na osiemnaście lat. Nie wygląda. Wygląda na dużo więcej. Teraz, kiedy jest niewyspany i ma podkrążone oczy i ma kilkudniowy zarost, przez który wygląda na jeszcze starszego.

-Nie gap się. -zwraca mi uwagę, chociaż sam robi to samo.

-Ty też mógłbyś przestać. - warczę i odwracam wzrok.

     Próbuje nawiązać ze mną kontakt wzrokowy, a ja tego nie chcę. Wymijam go i chcę dalej iść.

-Czemu wtedy płakałaś? -pyta znienacka.

     Odwracam się przez ramię i patrzę na niego przez sekundę i milczę, odwracam wzrok i milczę dalej.

-A co cię to? -wymyślam na poczekaniu i mówię to złowrogo. -Miałam zły dzień. -wywracam oczami.

-To nie pasuje do takich jak ty. -marszczy brwi i patrzy na mnie wnikliwie.

-Znaczy jakich? -pytam oburzona.

-To po prostu nie pasuje do twojego wizerunku. -patrzę na niego,  wzrusza ramionami.

-Yhym. -wzdycham. -Miałam zły dzień, rany. Że niby cię to obchodzi.

     Podchodzi bliżej mnie i patrzy na mnie z góry.

-Felicia? 

-Nathan. -odpowiadam twardo.

-Felicia. -tym razem mówi poważniej.

-Nathan. -wywracam oczami.

-Nienawidzę swojego imienia. -wzdycha ciężko i kręci głową.

-Ja swojego też. -wzdycham.

-Czemu ciągle wzdychamy? -wzdycha.

-Nie wiem. -wzdycham.

-Wzdychać. -wzdycha. -To takie- głupie słowo.

-Głupie słowo.

-Głupie słowo. -mówimy równocześnie i wzdychamy.

-Wiesz, tak jakby mamy lekcje. -mówi, kiedy patrzy na zegarek.

-Okej, rozumiem. -mówię i patrzę na niego.

-Idź pierwsza. -mówi i pokazuje mi ręką w kierunku sali matematycznej.

     Zanim wchodzę do sali mój telefon zaczyna dzwonić. Patrzę na wyświetlacz i widzę imię mojego brata.

-Pojutrze wieczorem Joe wpadnie po psa. -mówi szybko.

-Co? -przeciągam piskliwie. -Chyba cię Bóg opuścił.

-Zabiera go do weterynarza na szczepienie, bo ja nie mogę z nim iść.

-Ja z nim pójdę. -deklaruję się. -Cholera! Ale pojutrze jest niedziela!

-No. Joe z nim pójdzie. Och i Felice? -zagaduje.

-No? -pytam zirytowana.

-Joe nie wie, że ty i ja.. no wiesz. Niech tak zostanie. -mówi z prośbą w głosie.

-Okej. -kiwam głową.

-Mam nadzieję, że poczujesz się lepiej. Cześć.

-Cześć. -odpowiadam i chowam telefon i wchodzę do sali.

Każdy kłamie, dziewczyno. ||n.h.||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz