Epilog

1.8K 132 36
                                    

Wchodzę do Kakaowej o ósmej rano. Sophie, ani Stacy już tutaj nie pracują. Sophie wyjechała do Szkocji, a Stacy została mamą na pełen etat.

Rozglądam się po księgarni. Kiedyś było tu zupełnie inaczej. Nie chodzi o wygląd, bo on się nie zmienił. Chodzi o atmosferę, pracowników.
Podchodzę do lady, za którą stoi Daisy.

-Dziś twój wielki dzień. -uśmiecha się do mnie.

-Moje pierwsze w życiu podpisywanie książek. Stresuję się. -mówię.

Uśmiecham się, próbując zatuszować to, jak trzęsie mi się głos.

-Nie martw się na zapas, będzie dobrze. -uspokaja mnie Angelo, stawiając na ladzie tacę z brudnymi naczyniami.

Koło siedemnastej na parterze zaczynają się zbierać moi czytelnicy. Aż sama nie wierzę, że tyle ich mam! Spodziewałam się dziesięciu, może dwudziestu osób. Tym czasem jest ich wiele, wiele więcej.
Siadam wygodnie przy stoliku z długopisem w ręku.
Stresuję się bardziej niż przed pierwszą sesją na studiach.

Robię sobie niezliczoną ilość selfie z fanami serii "Może jutro?". Cała seria opowiada o innych losach tych samych bohaterów. Phoenix Jordan i Nicholasa Hilla.
Podpisuję dziesiątki książek. Odpowiadam na kilka pytań.

Koło dwudziestej pierwszej jest już po wszystkim.
Zamiatam właśnie podłogę, kiedy do Kakaowej wpada jakiś mężczyzna. Opiera ręce na kolanach i patrzy na mnie przez chwilę, a później znowu opuszcza głowę. Jest wysoki, bardzo umięśniony. Ubrany jest w ciemne dżinsy i czarną bluzę z jakimś napisem. Na nogach ma białe trampki za kostkę. Ma brązowe włosy. Jego nos zdobią okulary.

-Czy zdążyłem na podpisywanie książek? -pyta zdyszany.

-Pewnie chce pan autograf dla córki? -posyłam mu szeroki uśmiech.

-Nie, nie. Nie mam córki. To dla mnie. Jestem ogromnym fanem twórczości pani Julioni.

Kiwam powoli głową.

-Niestety, autorka już sobie poszła, ale jeżeli pan chce, to nogę podpisać na szybko. -żartuję do niego.

-A ma pani może do niej kontakt? To dla mnie bardzo ważne. -niecierpliwi się mężczyzna.

-Chcesz wiedzieć co się stanie w kolejnej części, tak? -pytam dociekliwie.

-Nie, nie! Chodzi mi tylko o to, żebym mógł ją jeszcze raz zobaczyć, zanim wróci do Włoch. Pewnie mnie nie pozna, ale to nie jest ważne.

-A kim pan jest, żebym miała pana poznawać? -pytam go niepewnie.

Zdejmuje okulary, przeciera je o bluzę, a później znowu zakłada. Patrzy na mnie niepewnie. Spoglądam w na jego twarz. Dopiero teraz rozpoznaję w mężczyźnie agenta Horana, ale udaję, że tak nie jest.

-Gdzie są twoje włosy? -duka.

-A te, które zostały nie są ładne? Chodziliśmy razem do liceum, tak? Nie pamiętam cię. Kurcze, powiedz jak się nazywasz. -marszczę brwi.

-Niall Horan. To o mnie myślałaś, kiedy pisałaś o Nicholsie Hillu. -mówi jakby spodziewał się po mnie innych słów.

-Niall. -powtarzam.

-Tęskniłaś?

-To chyba nie ma znaczenia. -mówię oburzona. -Co ty tu w ogóle robisz?

-A dlaczego? -pyta.

Pokazuję mu dłoń, na której od ładnych kilku miesięcy znajduje się srebrny pierścionek z oczkiem.
Otwiera zdziwiony usta.

-Woah, gratuluję! -mówi zmieszany.

Parskam śmiechem.

-Nie jest zaręczynowy, żałuj, że nie widzisz swojej miny. Jest bezcenna. -uśmiecham się złośliwie.

-No tak, wygłupiłem się. -mówi i odwraca wzrok.

-Podpisać ci tę książkę? Może ze specjalną dedykacją?

Posyła mi uśmiech.

-Nie, wystarczy mi twój podpis.

-A masz długopis, bo mój się wypisał...

Wyjmuje z torby książki i kładzie je na barek. Wyciąga też długopis.
Podpisuję każdą z nich. W piątej części piszę "Dla mojej pierwszej miłości - Nathana/Nialla. -Lisha".

-Napisałam specjalną dedykację, cieszysz się? Ale przeczytaj dopiero jak będziesz w domu.

Kiwa głową. Nie przestaje się uśmiechać. Chowa książki do torby, a później po prostu na mnie patrzy.

-Chyba czas zamykać, Felicia. Wszyscy już wyszli? -pyta Daisy, wychodząc z zaplecza.

-Tak, ten pan też już wychodzi. -posyłam jej uśmiech.

Niall kiwa głową i kieruje się w stronę wyjścia. Odwraca się przez ramię.

-Pozwolisz się kiedyś zaprosić na jakąś kawę? -pyta niepewnie.

Nie mogę powstrzymać uśmiechu i kiwam głową.

-Za trzy dni wracam do Rzymu. -mówię niepewnie.

-W takim razie... Może jutro? -pyta, nawiązując do serii książek mojego autorstwa.

-Jutro brzmi świetnie. -posyłam mu uśmiech.

Nie mogę napatrzeć się na jego uśmiech. Wyciąga ze swojej torby jakiś gruby plik kartek i długopis. Bazgrze coś na drugiej stronie, a później podchodzi do mnie i podaje mi Kartki spięte grzebieniem.

-W środku jest mój numer. -mówi. -Będę czekał na telefon, albo esemesa.

Później wychodzi, nie żegnając się ze mną.
Wreszcie spoglądam na pierwszą stronę spiętych kartek. Jest na niej tylko tytuł i nazwisko autora.

Ostrzegałem, dziewczyno.

Niall Horan 

Każdy kłamie, dziewczyno. ||n.h.||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz