Trzynaście

1.8K 103 5
                                    

Kiedy budzę się drugi raz, jest kilka minut po dziewiątej. Nathan siedzi na fotelu, naprzeciw łóżka, a jednocześnie pomiędzy regałem z książkami i komodą, pod półką, na której stoi dopiero kilka książek. i patrzy na mnie. Jego twarz nie wyraża żadnych emocji, a jego oczy są nieobecne. Milczy jak zaklęty. Dopiero po chwili wzdryga się i odzywa.

-Do kogo się tak przytulasz, co? -uśmiecha się drwiąco.

Wzruszam ramionami i zamykam oczy i mocniej przytulam kołdrę. Sama nie wiem. Leżę przytulona do kołdry, jednocześnie trzymając na niej zgiętą w kolanie nogę.

-Ej, masz fajnego sąsiada. -zagaduje mnie.

-Którego? -pytam sennie.

-Taki wysoki. Chyba brat Austina. Grzywka na żel i koszula w kratę -tłumaczy, żywo gestykulując rękoma.

-Ollie? -pytam i otwieram szeroko oczy.

Kiwa głową.
Gwałtownie siadam.

-Wciągnij Ollie'ego w jakiś brudny biznes, to zrobię ci taką krzywdę, jakiej jeszcze nikt ci nie zrobił! -mówię poważnym, niskim głosem i wskazuję na niego palcem. 

-Nie mam zamiaru go w nic wciągać. -unosi dłonie w obronnym geście.

-Okej. -wzdycham. -Chcesz jeść?

-Nie, dzięki. -wykręca się.

-Nie przytyjesz od kanapki, albo dwóch. -marszczę brwi. -Albo przytyjesz. Mam to głęboko w nosie. I w ogóle nie rozumiem z czego ty chcesz się odchudzać. Może twierdzisz, że jesteś gruby? -mówię wyzywająco.

-Nie odchudzam się. -cedzi przez zęby. -A to, ze jestem gruby, to inna sprawa.

-Jesteś żałosny, chłopcze. -macham lekceważąco ręką.

-Może jestem żałosny, ale do twojego poziomu bycia żałosnym nawet się nie zbliżam. -rzuca na pozór obojętnym głosem.

-Masz rację. Udowodnij mi, że nie jesteś tak żałosny jak ja i zjedz coś. -wyzywam go, stając naprzeciwko niego.

Przykrywam łóżko kołdrą, nie zwracając na niego uwagi.

-Co? Nie mam czego ci udowadniać. 

-Nathan, głodzisz się. -mówię z dezaprobatą i odwracam się do niego.

-Wcale, że nie! -mało co nie krzyczy.

-Udowodnij. -mówię, krzyżując ręce na piersiach i unoszę wyzywająco brwi.

-Udowodnię! -przyjmuje wyzwanie.

-Super. -mruczę.

-Super. -przedrzeźnia mnie.

Idę do kuchni, a Nathan podąża za mną. Udaję, że nie wiem, że patrzy na mój tyłek, ale czuję na sobie jego wzrok. Odwracam się na sekundę i widzę, że mam rację.

-Fajny masz widok, co? -fukam.

-O tak, ale miałbym lepszy, gdybyś była wyższa, kurduplu. -posyła mi zgryźliwy komentarz.

-Boże, pozwalasz się rodzić takim chamom? -mówię, odwracając się do drzwi, nad którymi wisi krzyż.

-Boga w to nie mieszaj. -fuka Nate, siadając przy wyspie.

-Zrób herbatę, a nie się rozsiadasz. -ganię go.

Wstaje i podchodzi do czajnika i włącza go, a ja w tym czasie otwieram lodówkę i wyciągam z niej ser żółty i ketchup. Później z szafki wyciągam chleb. Wyjmuję cztery kromki i robię z nich kanapki. Kładę ser i układam je na talerzach.
Nathan siedzi już przy wyspie, a na niej stoją kubki z herbatą.
Stawiam talarze na wyspie i odwracam się po ketchup i stawiam go na blacie i siadam na krześle.
Biorę jedną kanapkę i polewam ją ketchupem i zaczynam jeść, podczas gdy Nathan patrzy na swoją.

Każdy kłamie, dziewczyno. ||n.h.||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz