Kiedy budzę się drugi raz, jest kilka minut po dziewiątej. Nathan siedzi na fotelu, naprzeciw łóżka, a jednocześnie pomiędzy regałem z książkami i komodą, pod półką, na której stoi dopiero kilka książek. i patrzy na mnie. Jego twarz nie wyraża żadnych emocji, a jego oczy są nieobecne. Milczy jak zaklęty. Dopiero po chwili wzdryga się i odzywa.
-Do kogo się tak przytulasz, co? -uśmiecha się drwiąco.
Wzruszam ramionami i zamykam oczy i mocniej przytulam kołdrę. Sama nie wiem. Leżę przytulona do kołdry, jednocześnie trzymając na niej zgiętą w kolanie nogę.
-Ej, masz fajnego sąsiada. -zagaduje mnie.
-Którego? -pytam sennie.
-Taki wysoki. Chyba brat Austina. Grzywka na żel i koszula w kratę -tłumaczy, żywo gestykulując rękoma.
-Ollie? -pytam i otwieram szeroko oczy.
Kiwa głową.
Gwałtownie siadam.-Wciągnij Ollie'ego w jakiś brudny biznes, to zrobię ci taką krzywdę, jakiej jeszcze nikt ci nie zrobił! -mówię poważnym, niskim głosem i wskazuję na niego palcem.
-Nie mam zamiaru go w nic wciągać. -unosi dłonie w obronnym geście.
-Okej. -wzdycham. -Chcesz jeść?
-Nie, dzięki. -wykręca się.
-Nie przytyjesz od kanapki, albo dwóch. -marszczę brwi. -Albo przytyjesz. Mam to głęboko w nosie. I w ogóle nie rozumiem z czego ty chcesz się odchudzać. Może twierdzisz, że jesteś gruby? -mówię wyzywająco.
-Nie odchudzam się. -cedzi przez zęby. -A to, ze jestem gruby, to inna sprawa.
-Jesteś żałosny, chłopcze. -macham lekceważąco ręką.
-Może jestem żałosny, ale do twojego poziomu bycia żałosnym nawet się nie zbliżam. -rzuca na pozór obojętnym głosem.
-Masz rację. Udowodnij mi, że nie jesteś tak żałosny jak ja i zjedz coś. -wyzywam go, stając naprzeciwko niego.
Przykrywam łóżko kołdrą, nie zwracając na niego uwagi.
-Co? Nie mam czego ci udowadniać.
-Nathan, głodzisz się. -mówię z dezaprobatą i odwracam się do niego.
-Wcale, że nie! -mało co nie krzyczy.
-Udowodnij. -mówię, krzyżując ręce na piersiach i unoszę wyzywająco brwi.
-Udowodnię! -przyjmuje wyzwanie.
-Super. -mruczę.
-Super. -przedrzeźnia mnie.
Idę do kuchni, a Nathan podąża za mną. Udaję, że nie wiem, że patrzy na mój tyłek, ale czuję na sobie jego wzrok. Odwracam się na sekundę i widzę, że mam rację.
-Fajny masz widok, co? -fukam.
-O tak, ale miałbym lepszy, gdybyś była wyższa, kurduplu. -posyła mi zgryźliwy komentarz.
-Boże, pozwalasz się rodzić takim chamom? -mówię, odwracając się do drzwi, nad którymi wisi krzyż.
-Boga w to nie mieszaj. -fuka Nate, siadając przy wyspie.
-Zrób herbatę, a nie się rozsiadasz. -ganię go.
Wstaje i podchodzi do czajnika i włącza go, a ja w tym czasie otwieram lodówkę i wyciągam z niej ser żółty i ketchup. Później z szafki wyciągam chleb. Wyjmuję cztery kromki i robię z nich kanapki. Kładę ser i układam je na talerzach.
Nathan siedzi już przy wyspie, a na niej stoją kubki z herbatą.
Stawiam talarze na wyspie i odwracam się po ketchup i stawiam go na blacie i siadam na krześle.
Biorę jedną kanapkę i polewam ją ketchupem i zaczynam jeść, podczas gdy Nathan patrzy na swoją.

CZYTASZ
Każdy kłamie, dziewczyno. ||n.h.||
FanficMam na imię Felicia, ale w szkole jestem znana jako Julia. Lubię spędzać piątkowe wieczory, obserwując ludzi w jednym z miejskich klubów i pić przy tym wodę gazowaną. Lubię czytać i spacerować ze swoim psem. Odliczam dni do zakończenia roku szkolneg...