Dziewiętnaście

1.6K 93 13
                                    

Byłam ubrana w elegancką, różową sukieneczkę, białe rajstopki i czarne lakierki. Obok mnie stał Alvin w grafitowym garniturze w prążki.
Mama usiłowała zrobić nam zdjęcie, ale my nie mieliśmy ochoty na żadne sesje.
-Alvin, przytul siostrę! -krzyknęła zdesperowana.
Kiedy nie była na haju, to była najlepszą mamą na świecie. Ale kiedy była na haju, opowiadała mi najlepsze bajki i nawet śpiewała.
Alvin objął mnie rękoma niechętnie.
-A teraz uśmiechnijcie się!
Uśmiechnęliśmy się oboje tak sztucznie, jak to tylko było możliwe.
Nigdy nie byliśmy do siebie podobni. Alvin od zawsze jest wysoki, dobrze zbudowany, ale chudy, ma kruczo-czarne włosy, brązowe oczy, ciemną karnację i głęboko pod przykrywką tandetnego podrywacza, imprezowicza i idioty ukrywa spokój, którego mi od zawsze brak.
Zdjęcie do dzisiaj wisi u Anthonego w domu, który niedawno był domem babci Seleny i dziadka Franka.

-Lisha, Lisha! -czuję szarpanie za płaszcz, więc się schylam do małej Ginny.

-Co jest, żabo? -pytam i schylam się bardziej.

-Długo jeszcze? -pyta jękliwie.

-Jeszcze tylko trzy minutki, żabko. -uspokajam ją i się prostuję.

Jesteśmy w kościele, przyszłyśmy, żeby poświęcić święconkę. Mała jest znudzona mszą, a ja muszę przyznać, że nie czuję się dobrze. Nie spałam ani godziny tej nocy. Czuwałam nad Ginny, która miała koszmar.
Kiedy jest już po wszystkim i msza się skończyła, idziemy po koszyczek. Ginevra bierze nasz koszyczek i wycofujemy się powoli z kościoła. Oczywiście kuśtykam, bo mam skręconą kostkę.

-Lisha, a czemu ty nie masz ani taty, ani mamy? -pyta mała, a ja mam ochotę się zaśmiać.

Pytanie Ginny zwraca na mnie uwagę kilku osób.

-Ja mam tatę. -mówię do niej. -Tylko mój tata mieszka daleko stąd. -tłumaczę jej.

-A mama?

Nie odpowiadam jej, bo zwyczajnie nie mam pojęcia, co mogę jej o niem powiedzieć.

-Opowiadała fajne bajki. -przypominam sobie.

Odwracam się i zanim wyjdę z kościoła, żegnam się.

-Jakie? O misiach? -pyta z nadzieją.

Wychodzimy z kościoła i idziemy przed siebie. Do mieszania Anthonego.

-Nie pamiętam, ale jeśli chcesz, to wymyślimy bajkę o misiach.

-Felicia! -słyszę nawoływanie, więc rozglądam się.

Wreszcie czuję szarpnięcie za ramię. Syczę.

-Uważaj, jak leziesz! -krzyczę.

Odwracam się i zauważam Fabiana.
-Och. Przepraszam, Fabian. -posyłam mu blady uśmiech.

-Hejka, nerwusko. -wita się ze mną z entuzjazmem.

-Hejka, palancie. -odpowiadam z uśmiechem na ustach.

-Cóż to za czarująca młoda dama? -pyta i kuca. -Fabian. -podaje Ginny rękę.

-Lisha, kto to ten pan, co się szczerzy? -pytanie Ginny rozbraja mnie i zaczynam się śmiać, podobnie jak Fabian.

-To mój kolega, Fabian. -przedstawiam go.

-Ginevra. -mówi, ale nie podaje mu rączki.

-Ginny, no dalej. Podaj mu rączkę. -zachęcam ją.

Ginevra podaje mu rączkę, którą on całuje.

-Bardzo mi miło panią poznać, Ginevro.

-Mi też bardzo miło, panie Fabianie. -uśmiecha się.

Każdy kłamie, dziewczyno. ||n.h.||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz