Wbiegam po schodach z powrotem do mieszkania, a później do łazienki i zabieram z szafki swoje krople do oczu. Uśmiecham się sama do siebie i wrzucam je do kieszeni w bluzie.
-Pa, Alvin! -żegnam się bratem drugi raz.
Wybiegam z mieszkania, trzaskając za sobą drzwiami. Zbiegam po schodach i wybiegam z klatki. Po chwili już stoję obok samochodu Nathana i opieram dłonie na kolanach, próbując złapać oddech. Klepie mnie po plecach.
-Udało ci się. -oznajmia mi.
Prostuję plecy i patrzę zwycięsko na Nasha.
-Wisisz mi dwie dychy! -krzyczę podekscytowana, przerywając gwałtownymi oddechami.
Nash powstrzymuje się, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Nie biorę cię na poważnie, kiedy jesteś czerwona jak burak. -mówi i zaczyna się śmiać.
-Buraki są raczej bordowe, daltonisto. -rzucam i mierzę go spojrzeniem.
-Nie dojedziemy tam do jutra! -jęczy Eden, koleżanka Nasha.
Nikt nie zwraca na nią uwagi. Dalej mierzę Nasha zwycięskim spojrzeniem, a Nathan szczerzy się sam do siebie.
Eden jest ładną dziewczyną. Kiedy wyszła z samochodu, żeby się ze mną przywitać zobaczyłam, że jej ciało jest niemal idealne. Jest ubrana w czarne legginsy, biały obcisły cropp top i granatową parkę. Jest dziewczyną średniego wzrostu o jasnej skórze, obfitym biuście i szerokich biodrach oraz wąskiej talii i płaskim, prawie wklęsłym brzuchu. W pierwszym momencie jednak rzuciła mi się w oczy jej fryzura. Na głowie ma afro ze swoich ciemnoblond loków. Jej oczy są ogromne i zielone jak trawa.-No jedźmy już! -jęczy znowu Eden, wychylając się przez okno samochodu.
-Słyszeliście, głupki. Jedźmy już. -powtarzam po niej.
-Sama jesteś głupia. -mówi oskarżycielsko Nash, na co się prostuję, splatam ręce pod piersiami i unoszę prowokująco brwi, pytając bezgłośnie, czy mnie obraża.
-Nathan, jedźmy sami. -grucha Eden.
Przenoszę wzrok na nią i patrzę, jak świdruje Nathana swoimi zielonymi, ogromnymi, przepięknymi, błyszczącymi oczami.
Nate pozostaje niewzruszony i odwraca się w moją stronę, przyłapując mnie na gapieniu się na niego.-Gapisz się. -zauważa.
-Gapię się. -drażnię się z nim, wzruszając ramionami.
Podchodzi do mnie, mijając się z Nashem. Nachyla się w do mnie i pyta, czy spałam w nocy, bo wyglądam okropnie.
-To jest to, co każda dziewczyna pragnie usłyszeć od jakiegokolwiek chłopaka. -sarkam. -Kilka godzin. -kłamię bez mrugnięcia okiem.
-Kilka godzin znaczy wcale? -pyta z politowaniem.
-Kilka godzin znaczy kilka godzin. -prycham.
-Nie dam ci spać w dzień. -ostrzega szeptem.
-Czemu? -pytam sceptycznie.
-Bo obudzisz się z gumką we włosach, albo pastą do zębów na twarzy. -szepcze trochę głośniej.
-Gumka na włosach nie brzmi źle, nie wiem o co ci chodzi. -mówię lekceważąco i idę w stronę samochodu, kiedy Nate łapie mnie za łokieć.
Odwracam się do niego.
-Nie chodziło mi wcale o gumkę do włosów, Lisha. -powoli kręci głową.
Zakrywam dłonią usta i zwieszam głowę, patrząc na swoje buty. Czuję się tak zakłopotana, że to aż śmieszne. Nathan przyciąga mnie do siebie i obejmuje.
CZYTASZ
Każdy kłamie, dziewczyno. ||n.h.||
FanficMam na imię Felicia, ale w szkole jestem znana jako Julia. Lubię spędzać piątkowe wieczory, obserwując ludzi w jednym z miejskich klubów i pić przy tym wodę gazowaną. Lubię czytać i spacerować ze swoim psem. Odliczam dni do zakończenia roku szkolneg...