Dwadzieścia siedem

1.4K 92 15
                                    

Wbiegam po schodach z powrotem do mieszkania, a później do łazienki i zabieram z szafki swoje krople do oczu. Uśmiecham się sama do siebie i wrzucam je do kieszeni w bluzie.

-Pa, Alvin! -żegnam się bratem drugi raz.

Wybiegam z mieszkania, trzaskając za sobą drzwiami. Zbiegam po schodach i wybiegam z klatki. Po chwili już stoję obok samochodu Nathana i opieram dłonie na kolanach, próbując złapać oddech. Klepie mnie po plecach.

-Udało ci się. -oznajmia mi.

Prostuję plecy i patrzę zwycięsko na Nasha.

-Wisisz mi dwie dychy! -krzyczę podekscytowana, przerywając gwałtownymi oddechami.

Nash powstrzymuje się, żeby nie wybuchnąć śmiechem.

-Nie biorę cię na poważnie, kiedy jesteś czerwona jak burak. -mówi i zaczyna się śmiać.

-Buraki są raczej bordowe, daltonisto. -rzucam i mierzę go spojrzeniem.

-Nie dojedziemy tam do jutra! -jęczy Eden, koleżanka Nasha.

Nikt nie zwraca na nią uwagi. Dalej mierzę Nasha zwycięskim spojrzeniem, a Nathan szczerzy się sam do siebie.
Eden jest ładną dziewczyną. Kiedy wyszła z samochodu, żeby się ze mną przywitać zobaczyłam, że jej ciało jest niemal idealne. Jest ubrana w czarne legginsy, biały obcisły cropp top i granatową parkę. Jest dziewczyną średniego wzrostu o jasnej skórze, obfitym biuście i szerokich biodrach oraz wąskiej talii i płaskim, prawie wklęsłym brzuchu. W pierwszym momencie jednak rzuciła mi się w oczy jej fryzura. Na głowie ma afro ze swoich ciemnoblond loków. Jej oczy są ogromne i zielone jak trawa.

-No jedźmy już! -jęczy znowu Eden, wychylając się przez okno samochodu.

-Słyszeliście, głupki. Jedźmy już. -powtarzam po niej.

-Sama jesteś głupia. -mówi oskarżycielsko Nash, na co się prostuję, splatam ręce pod piersiami i unoszę prowokująco brwi, pytając bezgłośnie, czy mnie obraża.

-Nathan, jedźmy sami. -grucha Eden.

Przenoszę wzrok na nią i patrzę, jak świdruje Nathana swoimi zielonymi, ogromnymi, przepięknymi, błyszczącymi oczami.
Nate pozostaje niewzruszony i odwraca się w moją stronę, przyłapując mnie na gapieniu się na niego.

-Gapisz się. -zauważa.

-Gapię się. -drażnię się z nim, wzruszając ramionami.

Podchodzi do mnie, mijając się z Nashem. Nachyla się w do mnie i pyta, czy spałam w nocy, bo wyglądam okropnie.

-To jest to, co każda dziewczyna pragnie usłyszeć od jakiegokolwiek chłopaka. -sarkam. -Kilka godzin. -kłamię bez mrugnięcia okiem.

-Kilka godzin znaczy wcale? -pyta z politowaniem.

-Kilka godzin znaczy kilka godzin. -prycham. 

-Nie dam ci spać w dzień. -ostrzega szeptem.

-Czemu? -pytam sceptycznie.

-Bo obudzisz się z gumką we włosach, albo pastą do zębów na twarzy. -szepcze trochę głośniej.

-Gumka na włosach nie brzmi źle, nie wiem o co ci chodzi. -mówię lekceważąco i idę w stronę samochodu, kiedy Nate łapie mnie za łokieć.

Odwracam się do niego.

-Nie chodziło mi wcale o gumkę do włosów, Lisha. -powoli kręci głową.

Zakrywam dłonią usta i zwieszam głowę, patrząc na swoje buty. Czuję się tak zakłopotana, że to aż śmieszne. Nathan przyciąga mnie do siebie i obejmuje.

Każdy kłamie, dziewczyno. ||n.h.||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz