Pamiętam, że gdy miałam koło ośmiu lat często nie mogłam spać w nocy. Zostało mi to do dziś. Pamiętam też, że mama przychodziła do mnie naćpana, kładła się obok mnie i opowiadała mi bajki. W dużej mierze chciałabym być pisarką i ilustrować swoje książki właśnie dzięki niej. Pamiętam jedną bajkę i mam nadzieję, że zapamiętam ją do końca życia.
-Wiesz, skarbie. -mówiła mama. -kiedyś, kiedy pewna wydra kochała inną wydrę. Wszystkie inne zwierzaki uważały, że to złe. Dlatego wydry ukrywały się ze swoją miłością. Zwierzęta nie rozumiały miłości tych wyder, bo każde z nich uważało, że nie można być z kimś, kto ma inny kolor futra. Wydry uwielbiały ganiać nad rzeką. Bawiły się z innymi wydrami i wtedy kolor futra nie miał znaczenia. Pewnego razu, gdy wydry poszły na rzekę, zastały tylko ciemnobrązowe wydry. Odciągnęły jasnobrązową wydrę od ciemniejszej. Popchnęły jasnobrązową wydrę do rzeki, a ta zanurkowała głęboko pod wodę, żeby jej już nie znalazły. Nastał wieczór, a jasnobrązowa wydra dopiero wyszła z wody. Poszła do swojej rodziny, a następnego dnia wyruszyła w długą podróż dookoła świata. Kiedy wróciła do domu, jasnobrązowa wydra miała już rodzinę. Nie czekając na cud pomaszerowała dalej, zostawiając wszystko za sobą. Znalazła nową wydrę, tym razem swojego koloru futra. Założyła rodzinę. Nigdy jednak nie zapomniała o ciemnobrązowej wydrze i nie przestała żałować, że uciekła.
Dopiero dzisiaj rozumiem tę bajkę. Mówiła o skutkach niewalczenia o swoje, o miłość. Mówiła o tym, że kiedy od czegoś uciekniemy, a później do tego wrócimy, to to już nie będzie takie samo. Jeśli zatęsknimy i zechcemy wrócić do kogoś, kogo porzucimy, to kiedy wrócimy... może być już za późno. Z letargu wyrywa mnie kuksaniec w ramię.
-Cieszysz się, że już jutro jedziemy do Deal? -zagaduje Austin, z którym właśnie oglądam jakiś głupi film.
Kręcę zniesmaczona głową.
-Nie chcę tam jechać. -mruczę.-Będzie fajnie! -przekonuje mnie.
-Nie będzie. -mówię zrezygnowana i przeciągam się.
-Spakowana? -zagaja do mnie, szturchając mnie w żebra.
-Jeszcze nie. -posyłam mu zirytowane spojrzenie.
-Nie czujesz jeszcze tego wyjazdu. Jak się spakujesz, to go poczujesz.
Odwracam głowę i próbuję oglądać film.
-Jakie ciuchy powinnam wziąć? -zagaduję go, po kilku minutach.
-Koronkowe stringi. -zaśmiewa się głupkowato, a ja posyłam mu mordercze spojrzenie. -Chociaż jak dla mnie, to możesz chodzić nago. -zapewnia mnie poważnym głosem.
Austin obrywa ode mnie żartobliwie w ramię.
-Au! -krzyczy i kładzie dłoń na swoim ramieniu.
-Wybacz, chciałam mocniej. -mówię teatralnie i robię minę godną Puszka z Shreka.
-Jesteś okrutna! -krzyczy żartobliwie oburzony.
-Jestem wspaniała! -oburza się.
Wybucham trochę wymuszonym śmiechem, ale on śmieje się ze mnie, więc ja śmieję się z niego i mój śmiech jest już całkowicie szczery.
-Wiesz co tam u loczka? -pyta, szturchając mnie w ramię.
Wzruszam ramionami.
-Nie mam pojęcia. Ale pewnie ma kogoś. No wiesz, jest całkiem niezły. -uśmiecham się do niego blado.
-Mówimy o Charliem Flynie? -patrzy na mnie zszokowany.
-Dokładnie o tym samym. -kiwam głową.

CZYTASZ
Każdy kłamie, dziewczyno. ||n.h.||
FanfictionMam na imię Felicia, ale w szkole jestem znana jako Julia. Lubię spędzać piątkowe wieczory, obserwując ludzi w jednym z miejskich klubów i pić przy tym wodę gazowaną. Lubię czytać i spacerować ze swoim psem. Odliczam dni do zakończenia roku szkolneg...