8.

7.3K 511 11
                                    

Słońce miło grzało moje plecy. Lekcje się skończyły, ale uczniowie pozostali na terenie szkoły, by pospędzać wspólnie czas. Stałam przy ścianie z Harrym i Davidem. Udawałam, że przysłuchuję się ich rozmwie, ale tak naprawdę błądziłam wzrokiem bo boisku.

Mogłam zauważyć wiele interesujących rzeczy, jak na przykład Bonnie, opartą o ścianę, trzymającą za rękę Diego. Powtarzałam sobie, że nic do niego nie czuje, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że patrzą na siebie inaczej. W ten sposób.

Zauważyłam Maxa Pottera. Stał ze Snowem i Joycem, a kilka metrów dalej stały szalejące za nimi dziewczyny. Wszyscy się śmiali - najwidoczniej mieli dobre humory, nie tak, jak ja. Od kilku dni zastanawiałam się po co Justin i Max mnie okłamali, a właściwie ten pierwszy oszukał całą szkołę.

Mój nieprzytomny wzrok wylądował na Davidzie, który wiedział o plotkach krążących po szkole, ale nigdy w nie nie uwierzył. Przewidział, co zamierzam zrobić, ale nie udało mu się mnie powstrzymać. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę Pottera.

- Max! - wydarłam się po środku drogi, zwracając na siebie wiele spojrzeń. Jakoś mnie to nie obeszło. - Może oświecisz mnie, dlaczego skłamałeś w tak głupiej sprawie? - zaśmiałam się gorzko. - On ci kazał? - zapytałam, będąc już obok i pokazując palcem na Snowa.

- Nie wiesz, że palcem się nie pokazuje? - warknął Justin, popychając mnie. - Szmata.

- No, odezwij się! - powiedziałam w stronę Pottera. Jego oddech przyspieszył.

- A kto mnie zobowiązał do odpowiadania tobie? - zapytał. Zrobiło mi się gorąco. - Nie masz prawa do mnie mówić, a już szczególnie po imieniu. Nie znamy się.

Spojrzałam na Adriena z nadzieją. Ignorował mnie. W ustach trzymał papierosa, a obok niego stała Selena, która szeptała mu do ucha. Westchnęłam. Już chciałam odejść, kiedy Potter chwycił mnie za ramię.

- Uważaj na siebie - powiedział cicho, ale zabrzmiało to jak groźba. Zadrżałam. Chciałam odejść od nich jak najszybciej. Kiedy poluźnił uścisk, oddaliłam się. Wbiegłam na parking, wpadając na kilka osób, a za mną pobiegli Harry i David. Zatrzymałam się oraz wzięłam głęboki oddech.

Przyjaciele patrzyli na mnie, jakbym była kimś zupełnie obcym; kiedyś przecież nigdy nie podeszłabym z własnej woli do żadnego z bogatych. Uśmiechnęłam się do nich, żeby wiedzieli, że już w porządku. Odwzajemnili gest.

- Chodźmy gdzieś, tylko nasza trójka - zaproponował nagle Fields, a jego oczy zabłyszczały. - Jak za dawnych lat, wiecie.

Przez chwilę w milczeniu rozważałam jego propozycję. Owszem, brakowało mi tego, ale po pierwsze był środek tygodnia i musiałam się uczyć, a po drugie nie miałam nastroju. Chciałam porozmawiać z Potterem na temat jego kłamstwa, bo do Snowa się nie odezwę. To się nigdy nie zmieni: Justin na zawsze pozostanie osobą, której boję się najbardziej.

Uważałam też, że to trochę nie w porządku w stosunku do Bonnie. Może poczuć się urażona - jak ja, gdy widzę moją najlepszą przyjaciółkę z cheerleaderkami albo zawodnikami z drużyny kosza. Ostatnio ma dla mnie coraz mniej czasu. Wydawało mi się, że po prostu chce utrzymać jako taką pozycję w szkole. Popularność zawsze była dla niej ważna, ale nie chciała tego przyznać.

- No nie wiem... - spojrzałam na nich powątpiewająco. - Bez Bonnie?

- Ona ma teraz innych przyjaciół - mruknął Harry, którego ta sytuacja bolała chyba najbardziej, w końcu uganiał się za nią już prawie rok. - Kiedyś każde popołudnie spędzaliśmy w trójkę, nie pamiętacie?

Właściwie, ja często rezygnowałam, bo musiałam się uczyć, ale to nie był moment by to mówić. Przypomniałam sobie, kiedy jako dzieci biegaliśmy razem po podwórku, a gdy podrośliśmy, spacerowaliśmy po parku albo przesiadywaliśmy w kawiarni. Dobrze mieć takie wspomnienia.

- Ja jestem za - powiedział z entuzjazmem David, po czym spojrzał na mnie błagalnie. Zrobił psie oczka i smutną minę. - No proszę, Granger!

- Tylko nie po nazwisku - zagroziłam mu pięścią. Wszyscy się roześmialiśmy. - To gdzie idziemy?

- Tam, gdzie zawsze kiedyś chodziliśmy! - doznał olśnienia Harry, unosząc rękę do góry. Kiedy zobaczył, że nie wiemy o jakie miejsce mu chodzi (bo, mimo, że miasto jest małe, wiele takich było) dokończył. - Plac zabaw przy starej szkole!

* * *

Siedziałam na huśtawce, popychana przez Harry'ego, a obok stał David. Rozmawiali o treningach. Podobno trener Russo chce wymienić z kimś Maxa, żeby ten mógł grać, ale jeszcze nie powiedział z kim i chłopcy boją się o swoją pozycję.

Temat zszedł na Bonnie, której zachowanie denerwowało i mnie, i ich obu. Zauważyliśmy przecież, że nas olewa, aby pokazywać się z bogatymi. Kiedyś też z nimi trzymała, ale strasznie ją skrzywdzili; miała ogromne kompleksy i depresję. Chyba zapomniała, że to ja jej wtedy pomogłam. Bez wsparcia mojego i chłopaków nadal tkwiłaby w tej toksycznej relacji, która ją niszczyła.

Bonnie spotykała się kiedyś z Adrienem, jeśli tak to można nazwać, kiedy rzucił ją po trzech dniach. Przez dwa tygodnie chodziła z Maxem, całkiem słodka z nich była para. Z tego co wiem, zakochana była w obu, najgorszą sytuację miała z Justinem. Kochała się w nim ponad dwa lata, wreszcie zaprosił ją na imprezę, po której się z nią przespał i zostawił. Kiedy mi to wszystko opowiadała, widziałam ból w jej oczach. Oczywiście dziwiło mnie, jakim cudem kręciła z całą trójka, ale wolałam nije wiedzieć. Bałam się, że Clyton może wyjść na jedną z dziewczyn typu cheerleaderki.

A potem została cheerleaderką.

- Dlaczego ostatnio jesteś taka przygaszona? - zapytał mnie David. On naprawdę widzi wszystko, wspaniale mieć takiego przyjaciela.

- Och - mruknęłam pod nosem. - To nic takiego, miałam po prostu kilka dziwnych sytuacji z Adrienem - nie skłamałam, po prostu ukryłam kilka faktów. - Cały czas o tym myślę, ale przecież zawsze tak miedzy nami było.

- A z Potterem o co chodziło? - kontynuował przesłuchanie Harry.

Trochę zażenowana wyjaśniłam mu sytuację. Chciał pobić Snowa za rozsiewanie żałosnych plotek, ale go uspokoiłam.

Po godzinie bezsensownego siedzenia na placu zabaw, udaliśmy się do naszej ulubionej kawiarni. Zajęlismy miejsca w kącie, jak zwykle; lubiliśmy obserwować ludzi, a stąd widok był najlepszy - my mieliśmy wzrok na wszystko, ale na nas nikt.

Tego dnia nie działo się nic ciekawego, więc spokojnie zjedliśmy ciasto i wypiliśmy kawę. Potem zaprosiłam chłopaków do mnie i razem odroniliśmy lekcje, czyli ja rozwiązywałam zadania, a oni spisywali. Nie miałam im tego za złe, po tylu latach się przyzwyczaiłam.

Zeszliśmy do salonu, zamówiliśmy pizzę i oglądaliśmy horror. Nie jestem zwolenniczką takich filmów, ale David nalegał, a jemu nie szło odmówić.

Takie dni jak ten, były cudowne. Nie miałam pojęcia, że w przyszłości tak mi ich zabraknie... Nie wiedziałam. Bo skąd mogłam wiedzieć?

Zepsułam końcówkę, ugh! To dlatego, że skończyłam szybciej niż zamierzałam, żeby zrobić Julii przyjemność, proszę bardzo, haha :D

NiezdecydowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz