Było już ciemno, a my nadal siedzieliśmy przy długim stole w świetlicy. Od trzech godzin próbowaliśmy dojść do porozumienia chociaż w jednej sprawie dotyczącej imprezy, ale nie mogliśmy zdecydować się nawet na nazwę czy motyw przewodni. Prawie każdy miał ciekawy pomysł. Przewodnicząca samorządu szkolnego, Lana, chciała urządzić zabawę w śmieszny sposób, wszystko miałoby przypominać dynie, a jej brat, Ethan, wolałby klimat apokalipsy zombie.
Bonnie dziwnie mocno się zaangażowała, biorąc pod uwagę, że zaciągnęłam ją siłą. Zapisywała wszystkie pomysły, eliminowała te według niej słabe, a następnie łączyła niektóre ze sobą. Zachowywała się jakby miała umysł ścisłowca, a w nauce wcale nie była zbyt dobra.
- Mam to! - krzyknęła wreszcie. Oczy wszystkich zgromadzonych zwróciły się w jej stronę, a dziewczyna momentalnie poczerwieniała. - Motywem mogłyby być bajki dla dzieci, w strasznej wersji, łatwo znaleźć dla siebie kostium, w końcu jest duży wybór - uśmiechnęła się, gdy kilka osób pokiwało powoli głowami, akceptując jej pomysł. - Nazwy nie mam, ale to można załatwić później.
- Co powiecie na ,,Dawno, dawno temu"? - zaproponowała Lana. - Za tą nazwą kryje się wiele. Wcale nie brzmi strasznie, ale według mnie by pasowało.
- Kiczowate - prychnął jakiś blondyn.
Przysłuchiwałam się głośnej wymianie zdań. Nie miałam żadnego pomysłu co do nazwy. W sumie była mi całkowicie obojętna, ale miała przyciągać uwagę, więc musiała być chwytliwa.
- ,,Za górami, za lasami"? - odezwała się cicha brunetka, chyba pierwszy raz od początku zebrania.
- Może po prostu ,,Impreza Halloweenowa" - powiedziałam znudzona wysłuchiwaniem idiotycznych propozycji.
Wiele osób spojrzało na mnie z podziwiem i dumą w oczach. Przez myśl przeszło mi, że ci ludzie są naprawdę dziwni, wcale nie dlatego, że ich hobby to kolekcjonowanie martwych robali lub oglądanie anime. Oni wręcz promienieli rodością, bo podsunęłam im coś, co od samego poczatku mięli przed nosem!
- Jesteś genialna! - wykrzyknęła rozentuzjazmowana Lana, ściskając swojego brata, siedzącego obok. - Kto zajmie się plakatami?
Przewodnicząca rozdzielała obowiązki wśród chętnych uczniów. Ja i Bonnie zgłosiłyśmy się do strojenia sali. Przyjaciółka była strasznie podekscytowana, co mnie ucieszyło. Może odciągnie to ją od ponurych myśli. Od czasu wypadku wpadała w ponure nastroje, a mi było jej strasznie szkoda, chociaż wiedziałam, że w jakimś stopniu na to zasłużyła.
Zebranie się skończyło. Opuściliśmy świetlicę i każdy poszedł w swoją stronę. Miałam nocować u Bonn, więc wszystkie rzeczy miałam ze sobą, żeby niepotrzebnie nie wracać do domu.
Do domu przyjaciółki było niedaleko, więc wracałyśmy pieszo. Pod jej drzwiami obróciłam się, bo wydawało mi się, że zobaczyłam cień, który przypominał mi Maxa Pottera. Z nadzieją, że się przewidziałam, przekroczyłam próg. Chyba zwariowałam.
* * *
- Chodźmy na domówkę do Diego - jęknęła Bonnie, gdy tylko się obudziła. Przeciągnęła się, a na jej twarzy zagościł grymas.
- Przecież niedawno organizował imprezę - zdziwiłam się, rozczesując splątane włosy.
- Robi kolejną - westchnęła dziewczyna, siadając na łóżku. Spojrzała na mnie z rezygnacją. - Na świecie dużo się dzieje. To ty omijasz szerokim łukiem imprezy - pokręciła głową z politowaniem. - Nawet przed wypadkiem rzadko gdzieś ze mną chodziłaś.

CZYTASZ
Niezdecydowana
Fiksi RemajaCo, jeśli twój największy wróg, który tyle lat cię dręczył, nagle zacznie się do ciebie zalecać? A co, jeśli tych wrogów jest dwóch? Czy warto im ufać, czy raczej trzeba trzymać ich na dystans i nie dać się złamać? ---- - Dzięki, że nie zachowujesz...