Obudziłam się z bólem głowy, w mieszkaniu Diego, leżąc na kanapie. Obok, na podłodze, spał Max. Chłopak nie miał na sobie koszulki, a ja przez moment zagapiłam się, widząc jego mięśnie.
Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, wstałam więc i zeszłam pod kuchni coś zjeść. Po drodze zajrzałam do wszystkich sypialni - Bonnie zmyła się z imprezy, zostawiając mnie bez transportu. Po śniadaniu wróciłam do Maxa, który właśnie się budził.
Uśmiechnęłam się na ten widok; chłopak przecierał oczy, potem próbował przeczesać dłonią rozczochrane włosy, a następnie szukał koszulki, by ją założyć. Uświadomił sobie, że jestem w pomieszczeniu, gdy usłyszał mój śmiech. Podszedł do mnie z zamiarem cmoknięcia mnie w usta na powitanie, ale ja (nadal wczorajsza) otoczyłam jego szyję rękoma, by pogłębić pocałunek. Potter nie protestował, jednak po dłuższej chwili do mojej głowy wdarła się zupełnie niechciana myśl.
Odepchnęłam go od siebie jeszcze szybciej, niż przyciągnęłam.
- Dlaczego przyniosłeś mi tą kartkę? - zapytałam drżącym głosem, wypowiadając pierwsze dziś słowa. Nie rozumiał. - Do szpitala. I jeszcze mówiłeś, że wiesz kto mnie zepchnął. Powiedz - warknęłam, próbując się nie rozpłakać. Udało mi się pozbawić twarz emocji.
- Justin mnie poprosił, żebym ją przyniósł - odparł beznamiętnie, jakby pocałunki czy rozmowy nic dla niego nie znaczyły. Bo pewnie nie znaczyły. - To on cię zepchnął, ale mądra z ciebie dziewczynka, więc to pewnie już wiesz.
Nie mogłam w to uwierzyć! Jawnie sobie ze mnie szydził! Gwałtownie wstałam z kanapy i posyłając mu wściekłe spojrzenie, opuściłam dom Diego.
Na dworze wreszcie pozwoliłam łzą wypłynąć, ale szlochem zaniosłam się dopiero w domu, próbując zagłuszyć go poduszką. Mama zapytała, dlaczego wróciłam wcześniej, ale urwała, widząc wyraz mojej twarzy.
W tamtej chwili nienawidziłam Pottera jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej, bo cały czas miał odpowiedź przed nosem. Dlaczego mi nie powiedział? Bo nigdy nie chciał nic więcej, poza zabawą? Przecież wiedziałam to od samego poczatku. Chciał tylko jak najbardziej uprzykrzyć mi życie. A mimo to pozwoliłam mu...
Pozwoliłam mu się całować. Tańczyć ze mną. Rozmawiać. Zabrać do drogiej restauracji. A najgorsze jest to, że pozwoliłam mu sprawić, że coś poczułam. Nie wiedziałam, co to, ale kiedy znajdowałam się blisko chłopaka, moje serce biło troszkę szybciej i jedyne, na co miałam ochotę, to go pocałować. To się nie zmieniło, bo mimo potwierdzenia, że to on przyniósł tę karteczkę, chciałam się na niego rzucić. Wiedziałam, że szybko puszczę to wydarzenie w niepamięć, więc wróciłam do domu.
Zanim bliżej poznałam Adriena i Maxa, było inaczej. Nie myślalam o nich, prawie każdy wieczór spędzałam w domu, nie piłam... Tyle się zmieniło, a ja nadal musiałam utrzymać średnią ocen. Oni mogli tracić czas na byle co, bo mieli pieniądze, ale dla mnie bez nauki nie ma przyszłości.
Wreszcie wyczłapałam się z łóżka i uważając, by nikogo nie spotkać, wzięłam odświeżający prysznic, po czym przebrana w piżamę, postanowiłam odespać wczorajszą noc. Z tego, co pamiętam, położyłam się około siódmej rano, a wstałam o jedenastej - to zdecydowanie za mało snu dla mnie.
* * *
- Daj spokój - jęknęła Bonnie po raz setny tego dnia. - Przecież nic się nie stało. Potter cię nie zjadł, a ja miałam naprawdę świetną noc... - urwała, uświadamiając sobie, co mówi. - Zapomnij.
Przyjrzałam się jej z ciekawością. Była strasznie wesoła, miała zarumienione policzki i, gdy tylko nie błagała mnie o wybaczenie, śmiała się dosłownie ze wszystkiego. Kochałam ją taką beztroską, wesołą, miłą... Kiedyś do takiego stanu mogło ją doprowadzić prawie wszystko; fajna impreza, nowe ciuchy albo chłopak... Właśnie, chłopak!
- Wybaczę ci pod jednym warunkiem - uśmiechnęłam się chytrze, na co Bonn otworzyła szerzej oczy. - Powiedz mi, z kim się przespałaś, że jesteś taka wesoła. - Spuściła wzrok i wymamrotała coś pod nosem. - Co?- Ze Snowem - mrukęła, prawie zapadając się pod ziemię.
Zszokowana odszukałam chłopaka wzrokiem - znajdowałyśmy się w stołówce; on zajmował ulubiony stolik, a a jego kolanach siedziała London. Nie mogłam w to uwierzyć, ale też nie chciałam się na nią za to gniewać, może to i jest mój największy wróg, ale to jej sprawa. Uspokoiłam się.
- Jak się czujesz? - zapytałam, a ona doskonale wiedziała, o co mi chodzi.
- Jak ostatnim razem - wzruszyła ramionami. - Nic nie warta i totalnie złamana. Ale zarazem jest tak cudownie, przez całą noc miałam cały mój świat w ramionach.
Bonnie Clyton była cholerną pozorantką. Mogłoby być nie wiadomo jak źle, a ona i tak udawałaby niewzruszoną lub nawet radosną, jak tego dnia. Chociaż, idąc jej tokiem myślenia, z jednej strony miała ku tremu powody. Nie chciałam jej tego mówić, ale czułam się podobnie.
- Zakupy? - zapytałam, nawet na nią nie patrząc.
Zaśmiała się.
- Zakupy.
* * *
Pod drzwiami mojego domu zastałam Joyca, co nie tyle mnie zdziwiło, co zaniepokoiło. Miałam serdecznie dość tej trójki. Z ociąganiem weszłam na ganek, w ręce trzymając reklamówkę; na zakupach kupiłam tylko krótkie spodenki z przeceny.
Zatrzymałam się obok chłopaka, patrząc na niego pytająco. Zachęcił mnie do otwarcia drzwi, co zrobiłam, ponieważ nie chciałam urządzać scen na oczach sąsiadów. Nie miałam z czym się kryć, w końcu cała rodzina zna Adriena jako mojego chłopaka. Oboje przywitaliśmy się z moją mamą, siedzącą w salonie. Pokazałam jej moją zdobycz, która bardzo przypadła jej do gustu. Joyce również pochwalił mój wybór, a Rose uśmiechnęła się znacząco w moją stronę. Wywróciłam oczami oraz chwyciłam blondyna za rękę, usiłując udawać prawdziwą parę.
Wchodząc do mojego pokoju, nie natknęliśmy się na Daniela. Pewnie gdzieś wyszedł albo jeszcze nie wrócił z pracy.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam chłopaka, szybko puszczając jego dłoń. Jego oczy się śmiały, a był to rzadki widok.
- Nudziło mi się - westchnął. - Chciałem też wiedzieć, dlaczego obściskujesz się z moim kumplem, skoro kilka dni temu robiłaś to ze mną - chciałam zaprzeczyć obu stwierdzeniom, ale nie dał mi szansy. - Czyżby w Ravenswood mieszkała kolejna zwykła dziwka?
Zatkało mnie, ponieważ absolutnie nie spodziewałam się, że powie coś takiego. Brzmiał trochę, jakby był zazdrosny, ale ta myśl szybko opuściła moją głowę, bo niby dlaczego Adrien miałby być o mnie zazdrosny?
- Nie twoja sprawa, z kim się obściskuję - warknęłam. - Zapytaj Pottera, może on ci powie? Bo ja nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, patrząc prosto w oczy chłopaka.
Milczał, wpatrując się gdzieś w ścianę za mną. Ten chłopak naprawdę działał mi na nerwy!
Bez słowa opuścił mój pokój, a po chwili usłyszałam, jak żegna się z moją mamą. Bez sił opadłam na poduszkę, pozwalając, by moje myśli bładziły gdzieś przy Joycie i Potterze, a ręce zapaliły papierosa.

CZYTASZ
Niezdecydowana
Novela JuvenilCo, jeśli twój największy wróg, który tyle lat cię dręczył, nagle zacznie się do ciebie zalecać? A co, jeśli tych wrogów jest dwóch? Czy warto im ufać, czy raczej trzeba trzymać ich na dystans i nie dać się złamać? ---- - Dzięki, że nie zachowujesz...