Przyglądałam się samej sobie bardzo krytycznym wzrokiem. Do imprezy halloweenowej pozostała tylko godzina, a za pół miał przyjechać po mnie Max. Czekałam na ten moment i wyobrażałam go sobie od chwili, w której mnie zaprosił, teraz jednak zaczęłam się obawiać. Kiedy poprawiałam czerwoną szminkę, moja dłoń lekko się trzęsła, nie mówiąc już o nerwowym tiku rozpinania i zapinania guzika przy rękawie stroju, co ciężko było wykonać. Wiedziałam, że każda dziewczyna przebiera się za księżniczkę i będzie to odrobinę tandetne, ale wizja siebie w długiej sukni, tańczącej z Porterem była zbyt piękna, by odpuścić. Raz jeszcze przejrzałam malutką torebeczkę; miałam wszystko, czego mogłabym potrzebować. Czyli prawie nic.
Czułam się tak lekko, obracając się wokół własnej oraz obserwując ten ruch w lustrze. Zarumieniłam się, słysząc śmiech rodziców, stojących w drzwiach.
- Wyglądasz pięknie - skomplementował mnie dumny ojciec, a ja zaczerwieniłam się jeszcze bardziej. - Ten Adrien ma szczęście.
Cholera! Nie wiedziałam, jak wytłumaczyć rodzicom, że na imprezę idę z kimś innym, w końcu nadal zapominałam lub po prostu nie chciałam tłumaczyć im sytuacji z Joycem. Wystukałam do chłopaka wiadomość, żeby poczekał na mnie w samochodzie i zatrąbił na znak, że przyjechał. W tym czasie moi opiekunowie nadal na mnie patrzyli.
- Kiedy ty tak wyrosłaś? - zapytała mama rozczulona, jakby zaraz miała się popłakać. Może tego po mnie nie widać, ale nienawidziłam każdej słabostki, dlatego też spojrzałam ma Rose zirytowana. - Z kim wybierają się twoi przyjaciele?
- Bonnie mówiła, że to będzie niespodzianka - mruknęłam nieprzekonana. Uważałam, że dziewczyna znajdzie kogoś na ostatnią chwilę, ale ona by się do tego nie przyznała. - Harry zaprosił Hillary, z naszej klasy, wiesz którą? - mama pokiwała głową, a ja pomyślałam o cichej, szarej myszce w okrągłych okularach. Wiedziałam, że to tylko po to, by nie myśleć o Clyton... - A David idzie sam.
Rose westchnęła, a Robert objął ją ramieniem w chwili, w której na podjeździe rozbrzmiał dźwięk klaksonu. Wyszłam przed dom i poczułam chłodne, październikowe (prawie już listopadowe) powietrze. Bez słowa wsiadłam do stojącego tam samochodu, rzucając przelotne spojrzenie na mojego księcia. Nic nie powiedział, po prostu odpalił silnik, a takie zachowanie pasowało mi bardziej do jego przyjaciela. Max zwracał uwagę tylko na drogę, więc mogłam się mu dokładnie przyjrzeć; ubrany był w biały garnitur, niczym wybranek jednej z disneyowkich księżniczek.
Zatrzymaliśmy się na szkolnym parkingu. Potter wysiadł pierwszy i otworzył przede mną drzwi. Wysiadłam, po czym chłopak pocałował mnie w dłoń. Zarumieniłam się, zdając sobie sprawę, że jesteśmy obiektem wieku ciekawych spojrzeń.
* * *
Zabawa zdążyła się już rozkręcić, jednak nigdzie nie widziałam Bonnie. Zapewne zamierzała wejść z efektywnym spóźnieniem wraz z koleżankami cheerleaderkami. Harry siedział przy stoliku z Hillary, wyraźnie znudzony, gdyż nie mieli żadnego wspólnego tematu. David natomiast zapraszał do tańca każdą dziewczynę w zasięgu wzroku. Zaśmiałam się, widząc jego nieudolne próby poderwania Lany, która nawet tu nie rozstawała się z bratem.
Wreszcie zauważyłam, że grupka spóźnialskich wchodzi do pomieszczenia. Nie zdziwiłam się, widząc London, Selenę, Melissę czy Bonn, ale widząc, że tej ostatniej towarzyszy Justin Snow, zupełnie straciłam głowę. Dziewczyna napotkała mój wzrok i posłała mi przepraszające spojrzenie. Wzruszając ramionami porwałam Maxa do tańca.
Po jakimś czasie muzyka zwolniła. Chciałam wtulić się w Pottera, ale ktoś mi przeszkodził. Nie zorientowałam się w jaki sposób, ale zmieniłam partnera, oczywiście na Adriena. Westchnęłam. Czy kiedyś wreszcie będę potrafiła zdecydować między nimi?
- Witaj, księżniczko - szepnął mi do ucha Joyce, zbliżając się do mnie. Mimowolnie zadrżałam, a chłopak pocałował mnie w szyję. - Jak impreza?
- Dobrze - odpowiedziałam z trudem, czując jego usta na szyi. - Możesz mi powiedzieć, gdzie twoja partnerka?
- A kogo to obchodzi - burknął. - Max się zdenerwował - przyciągnął mnie bliżej siebie. - Chyba jest zazdrosny.
Adrien wreszcie mnie pocałował - czekałam na to, od kiedy się zjawił. Jego wargi były miękkie i takie wspaniale, czułam zapach fajek zmieszanych z jego ulubionymi prerfumami. Tym właśnie zapachem kojarzył mi się Joyce.
Nagle usłyszałam ryk syren policyjnych. Oderwałam się od blondyna i zdenerwowana wybiegłam trochę bliżej wejścia, skąd wchodzili już funkcjonariusze. Liceum w Ravenswood uchodziło za spokojną szkołę, dlatego też zastanawiałam się, o co chodzi.
- Bonnie Clyton! - wrzasnął jeden z nich, a ja zamarłam, podobnie jak cała reszta zgromadzonych. Moja przyjaciołka wystąpiła do przodu, cała się trzęsąc. - Zostajesz aresztowana pod zażutem celowego morderstwa Bethany Montgomery!
Policja skuła ją kajdankami, a dla mnie czas się zatrzymał. Usłyszałam krzyk Harry'ego, który pobiegł za policjantami, ale ja nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Poczułam dłoń Joyca na moim biodrze, która chyba miała mnie uspokoić. Strząsnęłam ją zirytowana. To nie był czas na czułości. Właśnie gdy miałam zniesmaczoa mu odpowiedzieć, usłyszałam krzyk London Sparks.
- To za to, że zabrałaś mi faceta, suko!
Justin Snow to zawsze były kłopoty.
* * *
Stałam przed liceum, opierając się o jego ścianę. Widać było po mojej postawie, jak bardzo się nudziłam, a jednak starałam się tego nie okazać. Wypruta z uczuć wsłuchiwałam się w słowa wypowiadane przez Pottera bez większej uwagi. Nie rozumiał, że moją przyjaciółkę przed chwilą zgarnęła policja, że mój przyjaciel prawdopodobnie za nią pojechał, a drugi nie wiadomo gdzie jest. Max myślał tylko o tym, że Joyce mnie pocałował.
- Nie zależy ci na mnie - stwierdził w końcu sucho. Zdrętwiałam, rozumiejąc o czym mówi.
- Zależy - jęknęłam. Wiedziałam, że to gra z jego strony, ale wcale nie chciałam tego kończyć, przeciwnie; uzależniłam się od tej dwójki.
- Udowodnij - warknął prosto w moje usta, lekko przygryzając mi wargę. Jęknęłam i spóbowałam dosięgnąć jego ust, lecz mi nie pozwolił. Otworzył drzwi samochodu, a ja bez namysłu wsiadłam do środka. Jestem fatalną przyjaciółką, Bonnie. Przepraszam.
Właśnie w ten sposób znalazłam się w mieszkaniu Pottera i czekałam, aż zrobi mi obiecaną herbatę. Słyszałam, jak krząta się w kuchni. Naprędce wyjaśnił mi, że jego rodzice niedawno się wyprowadzili do New Jersey dla pracy, a on tu został. Nie udało im się namówić go do wyjazdu. Rozglądałam się po sypialni Maxa, zauważając różne, interesujące przedmioty, jak na przykład płyta All Time Low, dzięki czemu dowiadywałam się, kim jest. Przeglądałam właśnie półkę ze zdjęciami, gdy zauważyłam moje zdjęcie. Zdziwiłam się, że jestem dla niego aż tak ważna, ale gdy wzięłam ramkę do rąk uświadomiłam sobie, że ja nie mam pieprzyka pomiędzy brwiami.
Upuściłam ją na podłogę, pozwalając by się potłukła. Z przerażeniem wyszłam z pokoju, jak najciszej próbując dostać się do drzwi, jednak zaalarmowany dźwiękiem tłuczącego się szkła Max udał się w moją stronę. Widząc mój strach, zbliżył się powoli.
- Co jest? - spytał ostrożnie, zapominając chyba o rzuconym mi kilka minut wcześniej wyzwaniu.
Odepchnęłam się od drzwi i szybkim krokiem udałam się do jego sypialni. Podążył za mną. Podniosłam z ziemi zdjęcie, otrzepując je ze szkła.
- Kim, do cholery, jest ta dziewczyna - warknęłam, podtykając mu obrazek pokd twarz. - I dlaczego wyglądam jak ona?
![](https://img.wattpad.com/cover/45271097-288-k382743.jpg)
CZYTASZ
Niezdecydowana
Teen FictionCo, jeśli twój największy wróg, który tyle lat cię dręczył, nagle zacznie się do ciebie zalecać? A co, jeśli tych wrogów jest dwóch? Czy warto im ufać, czy raczej trzeba trzymać ich na dystans i nie dać się złamać? ---- - Dzięki, że nie zachowujesz...