Przygotowania do Halloween szły bardzo sprawnie, gdyż wszyscy wzorowo wywiązywali się ze swoich zadań. Plakaty zostały wykonane perfekcyjnie i starannie, objaśniały wszystko dokładnie oraz zachęcały licealistów do przybycia, a napoje i jedzenie zostały zamówione za obniżoną cenę. Pozostało nam jeszcze strojenie sali, do czega byłam przydzielona. Ja, Bonnie i kilkanaście osób spędzaliśmy więc piątkowy wieczór, przywieszając łańcuchy z pomarańczowej krepy do sufitu.
Nasz pomysł był w miarę prosty. Skoro motywem były bajki dla dzieci, więc staraliśmy się, żeby sala przypominała las - w końcu w takich miejscach zazwyczaj toczy się jakaś akcja. Na podłodze rozłożyliśmy pożyczoną od zaprzyjaźnionej szkoły sztuczną trawę, jak na boiskach, okna zakryliśmy czarną folią oraz przy ścianach postawiliśmy sztuczne choinki, które wielu uczniów przyniosło do szkoły ma prośbę nauczycieli.
Stoliki z jedzeniem i napojami ustawimy później, dzień przed balem, który odbędzie się równo za tydzień. Halloween w tym roku wypada dokładnie w piątek.
Musiałam skorzystać z toalety, więc opuściłam salę. Wyszłam na ciemny korytarz, trochę się bojąc. Poczułam, że ktoś łapie mnie za biodra i przyciąga do siebie. Krzyknęłam.
- Cicho - warknął ten ktoś. Przekręciłam się i ujrzałam twarz napastnika, którym okazał się być Max Potter.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, zbita z tropu. Chłopak z pewnością nie pofatyfował się tutaj, by mi pomóc.
- Szukam cię - odpowiedział, zerkając przelotnie w moje oczy, a potem na usta.
Westchnęłam. Potter powodował, że działo się ze mną coś dziwnego. Zapomniałam już o incydencie z kartką, puściłam to w niepamięć. Nie chciałam myśleć o nim źle. Spojrzałam na niego pytająco.
- Za tydzień jest impreza. Pójdziesz ze mną - powiedział stanowczo. Szczerze? Nie miałam ochoty spędzić tego dnia z nim, ale byłam pewna, że jeśli odmówię, pożałuję tego prędzej czy później.
- Dobra - wzruszyłam ramionami, po czym wsadziłam ręce do kieszeni spodni. Zdziwiłam tym go.
- Żadnych protestów? - zapytał zdezorientowany, a ja się uśmiechnęłam. Pokręciłam głową i już chciałam odejść w stronę łazienki, gdy poczułam uścisk na dłoni. Max pocałował mnie lekko. Wcale nie miałam dosyć uczucia, które mi wtedy towarzyszyło.
- Do jutra - szepnęłam tylko.
- Granger! - zawołał za mną chłopak. - Szeptanie podobno jest romantyczne! - po chwili usłyszałam kroki, świadczące o tym, że Potter wyszedł z budynku.
Uważałam za słodkie, że przyszedł do szkoły, żeby mnie zapytać o imprezę. No dobra, nie zapytał, tylko stwierdził, że z nim pójdę, ale to i tak fajne, bardzo. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Kiedy wróciłam do sali, cała zarumieniona, ludzie posyłali mi pytające spojrzenia, ale to zignorowałam. Nawet Bonnie nic nie wyjaśniłam, bo stwierdziłam, że wolę zrobić to, gdy będziemy same.
Nie mogłam pozbyć się z myśli Maxa oraz jednego, bardzo dręczącego mnie pytania. Czy nie wolałabym pójść z Adrienem? Mimo tego, że Joyce był wobec mnie o wiele bardziej arogancki, to i on zajmował sporo miejsca w moich myślach. Byłam jednak przekonana, że on mnie nie zapyta. Pewnie weźmie którąś z wiernych mu fanek, a ja znów będę, przyglądać się im z zazdrością. Już sama nie wiesz, czego chcesz, zganiłam się w myślach. Oboje ze mną pogrywali, to wiedziałam. Ale to nie znaczyło, że nie chcę ich bliskości, chociaż chwilowej. Ta sytuacja była taka popieprzona.
* * *
Siedziałam z Danielem w jego pokoju i oglądaliśmy film włączony na komputerze. Była to jakaś naprawdę żałosna, wcale nie śmieszna komedia, a brat miał wyraźnie kiepski humor. Przyglądałam mu się zaniepokojona. Zbył mamę stwierdzeniem, że to tylko zły dzień w pracy, jednak ja nie byłam tego taka pewna.
- Co jest? - spytałam. Daniel na mnie nie spojrzał. - No weź, nie powiem rodzicom.
Podniósł głowę, napotykając mój wzrok. Jego oczy były wręcz przepełnione rozpaczą.
- Aria - mruknął, już na mnie nie patrząc. - Zdradziła mnie - jego zwierzenie mnie zszokowało, w życiu nie podejrzewałabym tej miłej dziewczyny o coś takiego. - Łaskawie mnie o tym poinformowała. Rozumiem, że była pijana, ale to nie tłumaczy tego, że przespała się z byle kim! Jeszcze twierdzi, że między nami nic się nie zmieni!
- Jejku, Daniel... - wyszeptałam, przytulając go mocno. Wiedziałam, jak bardzo zależy mu na dziewczynie i jak teraz cierpi. - Wydaje mi się, że powinieneś jej wybaczyć. Przyjeżdża jutro? - zapytałam, ponieważ był piątek, a zazwyczaj odwiedzała rodzinne miasto w soboty. Brat pokiwał głową. - Spotkajcie się i porozmawiajcie, to chyba dobre rozwiązanie.
- Ta, masz rację - mruknął pod nosem. Nienawidził mi jej przyznawać. - A jak tam twoje sprawy sercowe?
Właśnie, jak? Zakochałam się? Nie, to za mocne słowo, nie przez to czuję się tak dziwnie przy Maxie i Adrienie. Nie można też zakochać się w dwóch osobach, prawda?
- Skomplikowanie - zaśmiałam się mimo nienajlepszego humoru.
Tego wieczoru dowiedziałam się, że mama wreszcie znalazła pracę na stałe, w oddalonej około dwadzieścia kilometrów miejscowości. Bardzo się ucieszyłam, ponieważ przydają się teraz każde pieniądze. Sama postanowiłam zapytać Bonn przy najbliższej okazji, czy jej szef nie potrzebuje jeszcze jednej pracownicy.
* * *
Aria odwiedziła nas w sobotni wieczór. Robiła dobrą minę do złej gry. Wiedziałam, że Daniel jej wybaczył, lecz nadal był zły; oczywiście mu się nie dziwiłam. Nie wiem, jak by to było, gdyby to mnie ktoś zdradził.
Całą rodziną udaliśmy się na kręgle do miasta obok. Zajęłam drugie miejsce. Czułam się niesamowicie, a to wszystko dzięki odrobinie czasu poświęconego najbliższym.

CZYTASZ
Niezdecydowana
Teen FictionCo, jeśli twój największy wróg, który tyle lat cię dręczył, nagle zacznie się do ciebie zalecać? A co, jeśli tych wrogów jest dwóch? Czy warto im ufać, czy raczej trzeba trzymać ich na dystans i nie dać się złamać? ---- - Dzięki, że nie zachowujesz...