6.

7.1K 559 17
                                    

Siedziałam w kinie i jadłam mój ukochany popcorn karmelowy, popijając go colą. Daniel wreszcie wyciągnął mnie do miasta. Spędzaliśmy miły dzień, świetnie się z nim bawiłam. Co prawda na początku chciał zabrać kolegów, żeby się nie nudzić, ale wybiłam mu ten pomysł z główki.

Oglądaliśmy komedię romantyczną. Z rozczuleniem spojrzałam na brata; jest starszy, ale nigdy nie pomyślałabym, że może mieć dziewczynę na poważanie, a tu proszę - jutro przyprowadza ją na obiad. Nie wyobrażałam też sobie, że będzie oglądać dziewczęce romansidło, no ale! Nie narzekajmy.

Po filmie Daniel poszedł do toalety, a ja stanęłam przy ścianie, pisząc sms'a do Bonn. Ktoś stanął za mną i spojrzał w ekran mojego telefonu. Tym kimś był Adrien Joyce.

- Hej, Jes - wyszeptał do mojego ucha w chwili, w której wrócił mój brat. - Może gdzieś wyskoczymy?

Zadrżałam. Głos chłopaka był strasznie uwodzicielski. Zastanawiało mnie jednak, dlaczego Joyce tu jest i czego chce.

- Kim jesteś? - zapytał zbity z tropu mój brat, zaskoczony tym, że ktoś może zbliżyć się do jego małej siostrzyczki. - Spotykacie się? - spojrzał na mnie z wyrzutem.

- Tak - potwierdził Adrien, kiedy chciałam zaprzeczyć. Uderzyłabym go, ale nie mogłam robić scen przy Danielu. - Właściwie chciałbym ją gdzieś zabrać, masz coś przeciwko?

O nie! Nie rób tego, debilu! Nie powiem nic przy bracie, ale...

- Nie no, spoko - wybąkał Daniel. - Ale bądź w domu o 22, Jessie - spojrzał na mnie rozczulony, po czym skierował wzrok spowrotem na Adriena. - Możesz wpaść jutro na obiad, ja przyprowadzam dziewczynę.

- Z przyjemnością, o której? - zainteresował się Joyce, a ja myślałam, że zaraz kogoś zabiję.

- O 15, tata specjalnie wziął wolne - powiedział ucieszony i podekscytowany. Super, będę miała na głowie jeszcze ojca! - Ja spadam.

Mój brat zostawił mnie z Adrienem, a ja dygotałam z gniewu. Byłam z nim sam na sam pierwszy raz od wypadku. Bałam się; to on przyczynił się do mojego pobytu w szpitalu. Po co udawał mojego chłopaka?

Bez słowa chwycił mnie za rękę i brutalnie pociągnął za sobą, by po chwili wepchnąć mnie do swojego drogiego samochodu.

* * *

Wiatr wiał mi prosto w twarz, sprawiając, że włosy wpadały mi do buzi. Staliśmy na wiadukcie, pod nami i obok nas jeździły samochody. Konsekwentnie próbowałam ignorować Joyca. Próbowałam. Cały czas coś mówił - opowiadał o rodzinie, szkole, sporcie, a nawet trochę o sobie i czasami musiałam mu odpowiedzieć. To, że mi się zwierzał nie powstrzymywało go od wyzwisk pod moim adresem. Nie przejmowałam się tym; czułam się tak swobodnie, siedząc na barierce i zwieszając nogi w dół, świadoma, że jestem tu z największym wrogiem, który w każdej chwili może mnie zepchnąć. W tamtej chwili popełniłam nieodwracalny, bolesny błąd - zaufałam Adrienowi Joycowi, a cząstka mnie nigdy nie przestała po tym wieczorze.

Pod nami migały światła reflektorów. Gdyby nie to, że byłam tam z nim, uznałabym atmosferę za romantyczną. Czułam jego drogie perfumy, wiedziałam, że wydał kilka stów. Westchnęłam, uświadamiając sobie, kim jest on, a kim ja.

Adrien wyciągnął paczkę fajek. Zaproponował mi jedną; początkowo odmówiłam, bo nigdy nie paliłam. Potem jednak chwyciłam papierosa. Nie potrafiłam się zaciągnąć. Kiedy wpuściłam dym do płuc, zaczęłam się krztusić. Joyce pomógł mi się nauczyć, co wcale mi się nie podobało. Kiedyś, gdy ktoś zapyta, z kim pierwszy raz zapaliłam, będę musiała odpowiedzieć; z Adrienem Joycem. Pewnie nie uwierzą.

Zrobiło się późno i musiałam wracać do domu. Odwiózł mnie pod dom. Wyszłam z samochodu, tak jak on. Stanęłam obok niego.

- Dziękuję - szepnęłam, nie chcąc niszczyć atmosfery. - Za to, że nie byłeś dupkiem - wyjaśniłam.

Zaśmiał się gardłowo.

- Dziękuje, że nie uciekłaś z krzyzkiem - uśmiechnął się. - Jest coś, co musisz wiedzieć. Kiedy cię zabierałem, nie miałem żadnego planu - mówił miękko. - Po prostu miałem iść do kina, ale zobaczyłem ciebie i miałem ochotę na to... - pochylił się i mnie pocałował.

Boże, całowałam się z najgorszym wrogiem! Zrobił to tak czule... Po bardzo krótkiej chwili oderwał się ode mnie.

- Do zobaczenia jutro - mrugnął i wsiadł do auta. Odjechał, a ja nadal stałam w miejscu, zastanawiając się, co właśnie zrobiłam. Już dopadały mnie wyrzuty sumienia.

* * *

Rodzice przez prawie godzinę wypytywali mnie o tego chłopaka. Właściwie niewiele mogłam im powiedzieć; niby dzisiaj sporo się dowiedziałam, ale czułam, że nic nie wiem. Dziwnie na mnie patrzyli, chyba wyczuli, że coś jest nie tak.

Oczywiście to Daniel im nagadał, a potem stał za drzwiami mojego pokoju, podsłuchując rozmowę z rodzicami. Byli strasznie podekscytowani jutrzejszym obiadem. Ja z jednej strony też - w końcu miałam poznać Arię, dziewczynę brata. Z drugiej bałam się, że Adrien nie przyjdzie i będę musiała tłumaczyć się rodzicom.

Kiedy wreszcie dali mi spokój, włączyłam komputer i rozmawiałam na skypie z Harrym i Davidem. Bonnie była na piżama party u Melissy. Było mi przykro, że się z nimi zadaje, ale wtedy pomyślałam, że przecież robię to samo. Miałam dość tamtego dnia. Postanowiłam nie mówić nic przyjaciołom. Wtedy nieświadomie weszłam na ścieżkę kłamstw. Już jej nie opuściłam.

Hej :)
Rozdział krótszy niż zwykle, przepraszam. Chciałam prosić o komentarz i gwiazdki. Mam nadzieję, że wam się podoba.
xoxo

NiezdecydowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz