2.

11.2K 598 17
                                    

Siedziałam z Bonn w kawiarni, w której ona dorabiała. Nie było klientów, więc mogłyśmy porozmawiać, a chciałam zapytać dlaczego wczoraj została z London i Seleną. Od kiedy pamiętam, obrażała je i współczuła każdemu kto miał z nimi bliższy kontakt. Przyjaźniłyśmy się dopiero od zeszłego roku, ale byłam pewna, że nigdy by mnie nie okłamała, a wcześniej byłyśmy koleżankami z klasy. Nie owijając w bawełne zadałam dręczące mnie pytanie.

- Och - powiedziała, nerwowo przygładzając fartuszek. - Zauważyłaś? London i Selena są całkiem... miłe, kiedy nie ma z nimi Melissy... A z nią muszę mieć dobry kontakt, bo to kapitan i w ogóle.

Zatkało mnie. Nie uwierzyłam jej, bo to przecież niemożliwe, by zmieniła zdanie przez niecałe dwie godziny. Byłam pewna, że co tu nie gra.

- Co? To niemożliwe - odpowiedziałam, starając się przybrać neutralny ton głosu. - Od kiedy cię znam nazywałaś London tanią dziwką, a Selenę tępą egoistką!

Spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami i przeczesała dłonią brązowe, proste jak drut włosy.

- Ludzie się zmieniają, Jessi - powiedziała lekko, a ja mogę przysiąc, że widziałam kolczyk na jej języku. Wczoraj jeszcze go nie miała. Niby to nic takiego, bo uwielbiała spontaniczne zmiany. - Też powinnaś zmienić zdanie o bogatych, bo nie dadzą ci spokoju, wczoraj ledwo co uciekłaś Joycowi, Snowowi i Potterowi.

Ich nazwiska wypowiedziała pogardliwie, więc jeszcze nie zwariowała. Pożegnałam ją uściskiem, bo miałam do odrobienia pracę z historii. Wsiadłam na swój rower i skierowałam się do domu znajdującego się niedaleko. Nie był duży czy okazały, ale uwielbiałam go. Znajdował się w jednej z biedniejszych dzielnic Ravenswood.

Mama przywitała mnie w progu, przytuliła i zapytała o szkołę. Potem zjadłam obiad z nią i Danielem - tata siedział w pracy. Szło mu coraz lepiej. Zarabiał więcej z każdym zleceniem i kiedyś podsłuchałam jak mówił mamie, że jeśli szczęście mu dopisze, w upływie pół roku założy własną, malutką kancelarię. Cieszyłam się. Ten malutki domek zaczynał robić się za ciasny.

Przed nauką postanowiłam sprawdzić jeszcze fejsa. Co dziwne, miałam ponad dwadzieścia powiadomień, gdzie zwykle ich liczba kręciła się koło dziesięciu. Z ciekawością je przejrzałam. Prawie w każdym ktoś wspomniał o mnie w komentarzu. Domyślałam się, że pewnie znowu bogaci coś wymyślili, ale w gdy zobaczyłam to moje oczy momentalnie zaczęły łzawić. Ktoś za pomocą strony umieścił obrazek jakiejś strasznie grubej dziewczyny i dokleił moją twarz. Spojrzałam na nazwę strony. Beka z Granger. Zamarłam i weszłam na nią. Wszędzie widziałam przerobione zdjęcia oraz zmyślone historie. Popłakałam się. Nie mogłam na to patrzeć, więc wyłaczyłam komputer, wcześniej zgłaszając stronę za propagowanie nienawiści.

Stanęłam przed dużym lustrem, wiszącym w moim pokoju. Najpierw spojrzałam na zapłakaną twarz i zapytałam sama siebie, czy to ja? Nie poznaję siebie. Wyglądałam brzydko; z zaczerwienioną twarzą, mokrą od łez. Następnie wzrok skierowałam na figurę. O nie, z tego kpić nie będą! Sylwetkę mam prawie idealną, niewiele zostało mi do osiągnięcia celu. Byłam szczupła, wręcz chuda, więc nie mają prawa wypisywać, że jestem tłustą świnią! Przetarłam twarz. Czarne włosy sięgały mi do ramion, końcówki się nie rozdwajały. Nie chciałabym wyjść na próżną, ale nie mają czego czepiać się w moim wyglądzie! Gdy nie płaczę, twarz też mam niczego sobie.

Poszłam do łazienki i wzięłam zimny prysznic. Doprowadziłam się do porządku i mimo dość wczesnej godziny ubrałam w piżamę. Korzystając z faktu, że nikogo nie było w kuchni, zjadłam kolację i wróciłam do mojego pokoju.

NiezdecydowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz