Rozdział Dwudziesty Pierwszy

58.6K 3.9K 585
                                    

Obudziły ją jakieś dziwne dźwięki. Otworzyła oczy, ale po chwili z powrotem je zamknęła - była zbyt zmęczona, aby już wstać, a oprócz tego bardzo bolała ją głowa. Przekręciła się na drugi bok, przyciągnęła bliżej kołdrę i włożyła rękę pod poduszkę. Przesunęła dłonią kilka razy w poszukiwaniu wygodnej pozycji, po czym odprężyła się i podjęła próby ponownego uśnięcia.

Minęło kilka sekund, zanim zorientowała się, że coś nie pasuje. Po pierwsze, nie mogła znaleźć pod swoją głową miękkiego jaśka, na którym zawsze spała. Po drugie, kołdra, która ją przykrywała, była zdecydowanie grubsza. I po trzecie: wyczuwała inny zapach... męski...

Pamiętała jeszcze, że poszła z Jamiem, Olivią i Dustinem do klubu, a potem kolega zabrał ją do swojego samochodu, ale nie mogła sobie przypomnieć, co się stało później. Przez chwilę bała się, że zrobiła coś bardzo, bardzo głupiego. A potem otworzyła oczy.

Z jednej strony odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła wystrój pokoju, w którym się znajdowała. Poznawała go, więc nie poszła do jakiegoś nieznanego faceta. Jednak z drugiej strony uświadomiło jej to, że właśnie leżała w łóżku Jensena Quinna. Tego, co wtedy poczuła, nie można wyrazić żadnymi słowami. Zakręciło się jej w głowie od przyjemnego zapachu, jaki panował w całym pomieszczeniu. Serce dziewczyny zaczęło mocniej bić, ponieważ zdawała sobie sprawę, że mężczyzna znajduje się w tym samym mieszkaniu - w jego mieszkaniu. Już nie chciało jej się spać. Najchętniej wstałaby i pobiegła go szukać.

Przewróciła się na plecy i na jej twarzy pojawił się uśmiech. Z sufitu wciąż zwisała żarówka.

- Widzę, że już wstałaś. - Victoria usłyszała głos Jensena, dochodzący z wejścia do pokoju. Wciąż dziwiła się, gdy widziała go w zwyczajnych ubraniach, a nie w koszuli czy marynarce. Tego dnia miał na sobie szarą bluzkę z podwiniętymi rękawami i zwężane dżinsy, a na gołych stopach ciemnozielone japonki.

- Tak, przed chwilą - odpowiedziała cicho.

- Chodź do kuchni, zrobiłem śniadanie.

Zostawił ją samą. Zawstydziła się. Nie chciała robić mu problemu. Mógł być na nią teraz zły, a ona całkowicie by to zrozumiała. Wyszła z łóżka i poszła do łazienki. Przemyła twarz wodą, starając się zmyć rozmazany makijaż. Nałożyła na palec trochę pasty i przemyła zęby. Poprawiła ubrania i ruszyła do kuchni. Jensen stał przy blacie i zalewał dwa kubki wodą z czajnika.

- Jak się czujesz? - zapytał, wpatrując się w parę ulatującą z gorących napojów.

- Um.. Dobrze - odparła dziewczyna, a mężczyzna podszedł do stołu i ustawił na nim kubki.

- Siadaj i zjedz coś - powiedział tonem, który wskazywał na lekkie zniecierpliwienie.

Nie chcąc go denerwować, wykonała polecenie. Spojrzała na talerz z tostami i jajecznicą z pieczarkami i dopiero wtedy zauważyła, jak bardzo jest głodna. Jensen usiadł po drugiej stronie i zajął się swoim posiłkiem. Co chwilę popijał gorącą kawę, którą również przygotował. Jedli w milczeniu.

- Przepraszam, że tak zadzwoniłam w środku...

- Żaden problem - przerwał jej i wrócił do swojego tostu.

Zdziwiła się trochę, ponieważ zazwyczaj był dla niej milszy.

- Wszystko u pana w porządku? - spytała po chwili.

- Tak, u p a n a wszystko w porządku - rzucił z przekąsem, podkreślając trzecie słowo. Wstał, omal nie przewracając krzesła, zebrał naczynia i włożył je do zmywarki. Trzasnął drzwiczkami i oparł się o blat, stając tyłem do dziewczyny.

- Coś ci zrobiłam?! Zachowujesz się jak baba z okresem! - Nastolatka była już trochę zła. Już drugi raz, ostatnimi czasy, podobnie ją traktował.

- Upiłaś się! - wykrzyknął, odwracając się do niej. - Masz 17 lat, jakim cudem w ogóle sprzedali ci alkohol?! Jesteś jeszcze dzieckiem!

- Nie jestem dziec...

- Upiłaś się i to z Jamiem! Bóg jeden wie, co on z tobą zrobił! Nie rozumiem, dlaczego ty się z nim jeszcze przyjaźnisz. - Jensen był wściekły. Zaciskał pięści, miał zmarszczone brwi i krzyczał.

- Może dlatego, że jest jedyną osobą w szkole, która się do mnie odzywa? - Już nie chciała go uspokoić. Znowu zaczynając temat Jamiego zdenerwował ją. Dziewczyna była gotowa wyjść z jego mieszkania i trzasnąć drzwiami najgłośniej jak potrafiła. Albo trzasnąć go w twarz. Albo coś roztrzaskać. Byle tylko dać upust swojej złości w tym momencie.

- Ja się do ciebie odzywam. Rozmawiam z tobą, pomagam ci, zabieram cię pijaną do swojego domu o drugiej w nocy. Ale jak widać ty wolisz jakiegoś idiotę, który traktuje cię jak dmuchaną lalę!

- Nie prawda... - powiedziała słabo, choć w głębi duszy wiedziała, że Jensen się nie myli.

- Jeżeli masz zamiar nadal dawać mu się tak wykorzystywać - zaczął spokojniej, podchodząc do niej i wskazując na nią palcem. - To możesz wyjść. Nie będę się wtrącać, nie będę wam przeszkadzać, rób z nim co chcesz. Tylko następnym razem, kiedy będziesz czegoś potrzebowała, nie przychodź do mnie. Pamiętaj, że to nie on zawsze przy tobie był.

Znajdował się na tyle blisko, że jego palec wskazujący dotykał jej ciała. Dzieliło ich niewiele więcej niż kilkanaście centymetrów. Patrzył w dół na jej twarz, a ona unosiła głowę, aby spojrzeć w jego oczy.

- Wiem o tym - szepnęła. - Ale muszę mieć znajomych w swoim wieku.

- Masz Dakotę - powiedział tonem mówiącym: ,,Proszę, niech ci to wystarczy".

- Dakota jest daleko...

- Czyli Jamie jest twoim przyjacielem?

- No tak...

- Więc jesteś z nim szczera?

- Tak... - Zdziwiło ją to pytanie i nie zdążyła dobrze zastanowić się nad odpowiedzią.

- A czy wie, że... - urwał. Wyraźnie bił się ze swoimi myślami, zastanawiając się czy dokończyć zdanie, czy nie. Ta jedna rzecz mogła całkowicie wszystko zmienić.

- Co? – spytała ostro.

- Nic – odparł po chwili. – Odwiozę cię do domu.

- Nie trzeba. Nie będę przeszkadzać.

Odwróciła się, zabrała swoją torebkę z korytarza i wyszła z jego mieszkania, trzaskając drzwiami. Jensen złapał stojący najbliżej przedmiot i rozbił go na blacie. Krzyknął z bólu, kiedy odłamki szkła wbiły się w jego rękę. Spojrzał na wewnętrzną stronę dłoni, na której zobaczył pełno krwi. Zacisnął powieki, starając się opanować. Wolnym krokiem poszedł do łazienki, a tam wyjął z szafki niewielką apteczkę. Potem usiadł na podłodze i zajął się swoją ręką.


*-*-*-*-*-*-*-*-*-*
Nic nie olałam, już jestem!
Nie mam zamiaru zostawić tego opowiadania, skończę je na pewno. Po prostu mam strasznie mało czasu i trochę brakuje weny i pomysłów... Miałam dodawać rozdziały częściej, bo planowałam koniec i wszystko już było napisane. Jednak postanowiłam odłożyć jeszcze tę końcówkę, będzie kilka/kilkanaście rozdziałów. Nie mam niestety czasu, żeby pisać i opornie mi to idzie.
Ale obiecuję, że opowiadanie skończę prawdziwym końcem, a nie jakoś w połowie bez wyjaśnień itp.


NauczycielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz