Rozdział Trzydziesty Pierwszy

61.6K 3.9K 941
                                    

Poprzedniego dnia ustawił budzik na ósmą. Nie zdziwił się, kiedy obudził się i zobaczył, że jest jeszcze przed siódmą. Ostatnio coraz częściej zdarzało mu się wstawać na długo przed alarmem. Zawinął się w kołdrę i wyszedł z łóżka. Podszedł do okna, aby je zamknąć. Kiedy je na noc otwierał, nie spodziewał się, że rano znajdzie na parapecie wodę po roztopionym śniegu. Wszystko na zewnątrz było białe. Na drogach zalegała gruba warstwa puchu - nikt jeszcze nie odśnieżał.

Gdyby to był normalny dzień, prawdopodobnie poleżałby w łóżku przez kolejną godzinę. Ale dzisiaj nie dałby rady już zasnąć. Za bardzo denerwował się spotkaniem z Victorią. Dlaczego musiał się w niej zakochać? Nie mógł sobie znaleźć jakiejś dziewczyny, która by go chciała?

Prysznic, który zazwyczaj zajmował mu około dziesięciu minut, tym razem przedłużył się do czterdziestu. Po wyjściu z gorącej łazienki, stanął przed szafą, zastanawiając się, co ubrać. I kolejna rzecz, na jaką poświęcił dużo więcej czasu - chciał wyglądać dobrze, chciał się jej spodobać... Wybrał ciemnoszare spodnie, czarny T-shirt i czarną bluzę z kapturem.

Po zjedzeniu śniadania, wypiciu kawy i ponownym poprawieniu wyglądu przed lustrem, uznał, że jest gotowy. Było przed dziesiątą. Pieszo dotarłby do jej domu w jakieś pół godziny. Kiedy indziej pojechałby autobusem, ale dzisiaj nie miał ochoty używać środków publicznego transportu. Nie chciał denerwować się wszechobecnymi małymi dziećmi czy emerytkami, których siatki zajmują po cztery miejsca...

Idąc do domu Victorii, zaszedł jeszcze do sklepu. Wszedł z zamiarem kupienia kwiatków, ale opuścił market z pudełkiem czekoladek. Do tej pory nie docierało do niego, co miał zamiar zrobić. Planował to od poprzedniego wieczora. Odkąd się rano obudził, przerobił chyba wszystkie możliwe scenariusze tego spotkania.

Jednak dopiero, gdy stał pod drzwiami od domu dziewczyny. Zadzwonił, zanim zdążył się rozmyślić. Wiedział, że gdyby zbyt długo zwlekał, w końcu wyszłoby na to, że nie odważyłby się tego zrobić. Zdjął kaptur z głowy, przeczesał włosy palcami i wpatrując się w ziemię, czekał, aż ktoś mu otworzy.

- Już idę! - usłyszał po chwili damski głos. Jego serce jeszcze bardziej przyspieszyło. Spojrzał na klamkę, która się poruszyła i już parę sekund później zobaczył piękną, wesołą twarz...

- Cześć? - odezwała się zdezorientowana dziewczyna, stojąca przed nim w dresach i rozciągniętej koszulce. Zmierzyła go wzrokiem i zatrzymała się dopiero w okolicach jego kroku. To znaczy... Na czerwonym pudełku czekoladek, które trzymał na wyprostowanych rękach...

- Cześć... - zaczął chłopak, ale stojąca przed nim nastolatka przerwała mu, krzycząc:

- Victoria, Jensen do ciebie przyszedł!

- Jamie - poprawił ją szybko.

- Co?

Spojrzała na niego z przerażeniem.

- Chwila. Nie jesteś Jen...? O kurna... - zaklęła, po czym znowu zawołała, odwracając się w stronę schodów: - Jednak nie schodź!!!

Nic nie rozumiał. Dlaczego wzięła go za jakiegoś Jensena? Dlaczego tak się ucieszyła, kiedy go zobaczyła? I czemu była taka przerażona, gdy okazało się, że pomyliła osoby?

- Kim ty w ogóle jesteś?! - zapytał Jamie, rozkładając ręce.

- Ja? Jej dziewczyną - odpowiedziała bez dłuższego zastanowienia.

Chłopak zmarszczył brwi i popatrzył na nią jak na idiotkę. Na szczęście, nie doszło pomiędzy nimi do dalszej rozmowy, bo na dole pojawiła się Victoria - główny powód tego całego zamieszania.

- Jamie? - zdziwiła się, podchodząc do koleżanki, która wciąż stała naprzeciwko chłopaka z tym samym osłupieniem.

- No... hej... - powiedział ze zmieszaniem. Przerobił sobie w myślach sytuacje, gdy drzwi otwiera mu Victoria, która albo się cieszy na jego widok, albo nie; wyobrażał sobie, co mógłby zrobić, jeżeli na początku spotkałby jej rodziców. Zastanawiał się też, jak zareagować w około pięćdziesięciu różnych przypadkach, ale akurat to, co się właśnie stało... Cóż, tego się na pewno nie spodziewał.

- Co ty tu robisz? - spytała.

- Chciałem z tobą pogadać o... o paru rzeczach... - odparł, patrząc to na Victorię, to na jej kuzynkę. - Ehm... To dla ciebie... - Podał jej pudełeczko czekoladek.

Dziewczyna westchnęła i podała prezent Dakocie. Zabrała z wieszaka płaszcz, włożyła buty, nie zawracając sobie głowy sznurowaniem ich, po czym wyszła z budynku, zamykając za sobą drzwi.

- Chodź - powiedziała cicho i pociągnęła Jamiego za rękę do wąskiej uliczki, która pozwalała przejść pomiędzy budynkami. Była zadaszona, więc padający śnieg nie leciał na nich. Mimo to, dziewczyna założyła na głowę kaptur i mocniej owinęła się kurtką. Przez moment stali w milczeniu - żadne z nich nie wiedziało, jak zacząć. Victoria nawet się nad tym nie zastanawiała. Przecież to Jamie przyszedł do niej, a nie ona do niego, więc musiał mieć jakiś powód, prawda?


- Przepraszam za to, co zrobiłem, że musiałaś ze mną zerwać.

Zatkało ją.

- Ale... Jamie... Ty nic nie zrobiłeś... - powiedziała cicho.

- No to dlaczego...?

- Nie chodziło o to, że coś zrobiłeś albo czegoś nie zrobiłeś. Wtedy, u ciebie... To była pomyłka. Nie powinnam ci robić nadziei i przepraszam za to. Ja, po prostu, lubię kogoś innego, okej? I jak dowiedziałam się, że on mnie też...

- I nie pomyślałaś o tym, zanim się całowaliśmy? Albo kiedy razem szliśmy na bal? Albo tańczyliśmy razem? Albo robiliśmy dziesiątki innych rzeczy?!

- Nie! Chwilę przed tym, jak zerwałam z tobą...

- Wtedy, kiedy podobno poszłaś do łazienki na górę podczas balu?

Dziewczyna pokiwała głową. Źle się czuła z tym, że zraniła Jamiego. Naprawdę. Ale nie mogłaby go okłamywać, będąc z nim i jednocześnie kochając kogoś innego, kto, jak się okazało, również darzył ją podobnymi uczuciami.

- No cóż... W takim razie cieszę się z waszego szczęścia... - powiedział, ale jego mina, ton i postawa wyraźnie wskazywały na to, że nie mówi prawdy. W sumie - jak mu się dziwić? - A możemy chociaż wrócić do przyjaźni?

- Jasne - odparła z uśmiechem i przytuliła Jamiego, kiedy ten ją objął.

- Możesz mi tylko powiedzieć, kto to jest?

- Lepiej, żebyś nie wiedział.

- Czyli go znam - westchnął i spojrzał w bok. Victoria mogłaby przyrzec, że w tamtym momencie zobaczyła w oczach chłopaka łzy. - No dobra, to szczęśliwego Nowego Roku i tych wszystkich innych pierdół, których powinienem ci życzyć.

Spuścił głowę i odszedł, zostawiając dziewczynę samą w alejce. Victoria pokręciła głową, jeszcze bardziej otuliła się płaszczem i wróciła do Dakoty.



*-*-*-*-*-*-*-*-*-*
Udało mi się? Myśleliście na początku, że to perspektywa Jensena? Jak ogólnie się podobało? ;)



NauczycielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz