*Pół roku później*
- Baardzo daleko masz do swojego rodzinnego domu, naprawdę - powiedział z sarkazmem Harry.
Cóż. Właśnie skończyli wypakowywać się po przeprowadzce. Po śmierci ojca, Loczek sprzedał dom i wraz z Louisem kupili sobie domek, który stał po lewej stronie rodzinnego domu Tomlinsonów. Więc tak, miał bardzo daleko.
Domek, do którego właśnie się wprowadzili był jednopiętrowy, miał 2 pokoje (z czego w jednym zrobili sobie sypialnie), salon, kuchnię i łazienkę. Więc był idealny.
Harry traktował rodziców Louisa jak swoich własnych, a oni jego jak swojego syna. Pamięta, jak pół roki temu Jay po przyjściu z pracy wzięła ich obu na rozmowę o tych sprawach. Było to niezwykle krępujące, biorąc pod uwagę fakt, że kilka godzin wcześniej uprawiali seks. Ale ona przecież nie musiała o tym wiedzieć, prawda?
*
Harry nie mógł powiedzieć, że cieszył się ze śmierci swojego ojca, ale nie mógł również twierdzić, że było mu go szkoda. Dla Loczka było to po prostu obojętne. I tak przez ostatnie sześć miesięcy mieszkał w rodzinnym domu Tomlinsonów i przez ten czas ani razu nie zobaczył swojego ojca. Harry nie wiedział o nim nic: czy jeszcze żyje, czy dalej nałogowo pije, czy może znalazł sobie kogoś i przestał?
Ponad miesiąc temu zadzwonili do niego ze szpitala i powiedzieli, że jego tata jest w śpiączce i są marne szanse na to, że przeżyje. Poszedł tam tylko po to, aby dowiedzieć się w jakich okolicznościach się to stało i podpisać jakieś papiery. Okazało się, że jego pijany ojciec szedł środkiem ulicy i został potrącony przez samochód, który wyjechał zza zakrętu.
Brunet był nawet w jego sali. Lecz nie podszedł za blisko, bał się, że się obudzi, co było praktycznie niemożliwe.
Z obojętnością popatrzył na jego zapadniętą twarz i wyszedł. Więcej go nie zobaczył. Trzy dni później zmarł.
Harry nie zapomniał, co jego tata mu zrobił, ale wybaczył mu. Może gdyby tak się nie stało, nie byłby teraz tu - z Louisem, swoim chłopakiem.
- Louis, jest coś co muszę ci powiedzieć.
- Coś się stało? - zapytał zmartwionym głosem.
- Nie, tylko myślę, że powinieneś to wiedzieć - odpowiedział, wzruszając ramionami. - Pamiętasz jak pół roku temu przyszedłem do ciebie, a wtedy było zimno, a ja byłem w bluzce z krótkim rękawem?
[Nawiązanie do rozdziału 22 i 23]
- Wtedy kiedy tata cię uderzył? - zapytał Louis, chcąc się upewnić.
- Tak. To wtedy on tak jakby chciał mnie zgwałcić? - bardziej zapytał niż stwierdził.
- Co?! I dopiero mi o tym mówisz?! - oburzył się szatyn.
- No jakoś wyleciało mi to z głowy. A poza tym jakbyś zapytał, to bym ci powiedział - odparł z wyrzutem, krzyżując ręce na piersi.
- Oczywiście moja wina - powiedział z udawaną pretensją w głosie, ale podniósł ręce w celu poddania się.
Harry zachichotał.
- Choć tu - zawołał, klepiąc miejsce obok siebie na kanapie.
Louis spełnił prośbę bruneta, ale po chwili wciągnął go na swoje kolana i pocałował namiętnie. Całowaliby się długo, ale przerwało im burczenie dochodzące z brzucha Loczka.
- Głodny? - zaśmiał się, na co Harry machnął ręką i zaczął ściągać koszulkę starszego.
- Nie głodny, tylko napalony.