Moce i spotkanie

264 21 0
                                    

Kiedy nie widziałam już mojej polany zwolniłam tempo i zauważyłam, że nie tylko lepiej widzę, ale też słyszę. Szłam rozglądając się w koło, dopóki nie zderzyłam się z pniem drzewa. Żeby nie upaść objęłam go. Pod moimi palcami kora delikatnie wibrowała, tak jakbym wyczuwała energię w nim płynącą. Potrafiłam określić, który liść niedługo spadnie i zliczyć kroniki, drążące korytarze w drewnie. Ten natłok informacji trochę mnie zdezorientował, zrobiłam kilka kroków w tył i potknęłam się o korzeń. Asekurując się rękami, które gdy tylko zetknęły się z ziemią stały się niczym druga para oczu. Potrafiłam dostrzec wszystkie drzewa w pobliżu. Chociaż może nie jest to precyzyjne określenie, bardziej przypomniało mi to echolokacje* czy sonar. Wibracje tworzyły coś w rodzaju trójwymiarowego obrazu przestrzeni wokół mnie.

Można by pomyśleć, że to coś niesamowitego, taka "supermoc", jednak w tej chwili nie czułam się specjalnie dobrze. Tępy ból rozrywał mi czaszkę. Miałam wrażenie, jakby ktoś włożył mi do głowy porozrywany podręcznik do chińskiego i kazał z niego korzystać. Nagle w pobliżu mnie poczułam i usłyszałam, że ktoś się zbliża. Podniosłam się z ziemi i otrzepałam choć wiem, że to niewiele pomogło. W gęstwinie zobaczyłam sylwetkę, którą od razu rozpoznałam. To był ON. Schowałam się za drzewem, bo nie chciałam, żeby ktokolwiek (a szczególnie on) widział mnie w takim stanie. Rozglądał się jakby czegoś lub kogoś szukał. A następnie zawołała moje imię. Obróciłam się tak żeby go nie widzieć. Tylko dlaczego mnie wołał? Ponownie krzyknął. Wychyliłam głowę... i to był błąd. Przez czas kiedy myślałam zbliżył się do mnie i to nawet bardzo. Jego twarz i moją dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Nie wiem jak wyglądałam w tamtej chwili, ale na pewno nie najlepiej. Ten mały dystans nas speszył i odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.

Teraz mogłam mu się dokładnie przyjrzeć. Ubrany był w zwykłą białą koszulkę i szorty, ale i tak wyglądał olśniewająco. Na jego twarzy malował się wyraz ulgi. Czyżby dlatego, że mnie znalazł, albo że się odsunął? W końcu nie myłam się drugi dzień i na pewno mój zapach nie przyciągał.

-Nareszcie cię znaleźliśmy. Gdzieś ty była?

To w jakim mnie o to zapytał, nieszczególnie mi się spodobał. Był pełen wyrzutu, szoku, gniewu i czegoś jeszcze. I dlaczego powiedział znaleźliśmy? Kto jeszcze mnie szuka? I po co nie było mnie jeden dzień, to chyba nie koniec świata, nie raz znikałam, ale nikt mnie nie szukał. Spojrzałam w górę, na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Wróciłam wzrokiem na niego.

-Jak to szukacie. Mnie? Kto?

-Dziewczyno nie było cię 3 dni. Pół miasta cię szuka.

Ta odpowiedź była jak kopniak prosto w brzuch. Poczułam, że robi mi się słabo, chwyciłam się pnia i oddychałam płytko, jakbym się topiła. Powoli osunęłam się na ziemi i podsunęła kolana pod brodę. Leo położył mi rękę na ramieniu.

-Jak to trzy dnia, przecież... - nie dokończyłam.

Czy to możliwe. A jeśli tak, to jak? Jestem pewna, że wyszłam tuż po stypie i spędziłam tu jeden dzień. Nie mogłam przecież przespać dwóch dni. To niemożliwe... tak samo jak znikająca jaskinia...

-Wszystko okej? - zapytał troskliwym tonem.

Już dawno nie słyszałam, aby ktoś tak do mnie mówił. Ostatnią osobą, która tak do mnie mówiła był mój dziadek. 3 miesiące przed śmiercią miał udar i zapadł w śpiączkę. Przez ten okres nie mogłam z nim porozmawiać. Ostatnimi słowami, które do mnie powiedział były: "Jesteś najsilniejsza z nas wszystkich, bo masz czyste serce" i odszedł na zawsze. Nigdy tego nie zapomnę głównie dlatego, że było to dosłownie przed jego śmiercią. Byłam wtedy w odwiedzinach u niego. Siedziałam i wspominałam, a wtedy nagle wszystko zaczęło piszczeć. Dziadek otworzył oczy i przemówił. Kiedy skończył wszystko ucichło, lekarze przybiegli na pomoc, ale nic już nie mogli zrobić. Później opowiedziałam co się stało, ale gdy tylko wspomniałam, że otworzył oczy i coś powiedział, nie uwierzyli mi. Stwierdzili że mam bujną wyobraźnie, a ponieważ jestem niepełnoletnia matka była przy rozmowie, w domu dostałam ochrzan za to, że robię z siebie wariatkę i ośmieszam naszą "rodzinę".

BalanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz