Ostatnia rozgrywka część I

55 11 0
                                    

Nie wiem ile tak siedziałam i myślałam, choć sądzę że zajęło mi to dość dużo czasu. Kark mi zdrętwiał, a ja wpadłam na pomysł wznowienia moich treningów. Przebrałam się w strój do biegania i zgarnęłam telefon wraz ze słuchawkami.

Kiedy dobiegłam do miejsca w którym zazwyczaj spotykałam Lee, starałam się go wypatrzeć. Oczywiście nikogo nie dojrzałam, mój ukochany siedział w szpitalu. Nie miałam już siły biec dalej, i nie chodzi mi o siłę fizyczną lecz psychiczną. Bałam się że nie zdążę mu pomóc i już nigdy nie będzie mógł tędy pobiec.

Spojrzałam na zegarek w komórce, było niewiele po 15 czyli na ulicach powinien być ruch. Nikogo nie było. Jak nigdy panowała grobowa cisza. Skupiłam się i starałam wyczulić słuch. Po chwili wyłapałam jakieś krzyki, dochodzące znad szczeliny... Coś mi to przypominało, jednak nie wiedziałam o co chodzi.

Ruszyłam truchtem w tamtym kierunku. Kiedy znajdowałam się niedaleko, a słowa stawały się coraz bardziej zrozumiałe, nareszcie przypomniałam sobie dlaczego miałam i mam to dziwne uczucie, jakby deja vue. To już się wydarzyło, a przynajmniej w mojej głowie. Jeden z pierwszych snów po tym jak zostałam wybrana na Strażnika...

Teraz wszystko miało sens, głos który wydawał mi się coś przypominać, teraz już znałam jego właściciela. Fakt że ulice były puste, a zapewne wszyscy znajdowali się tu. Postarałam się wmieszać w tłum. Spojrzałam kilka razy ukradkiem w oczy zebranych aby upewnić się że nie są one puste tak jak we śnie.

Przepychałam się między ludźmi, aby móc wreszcie coś zobaczyć.

-Teraz mogę chyba zacząć, skoro wszyscy już przybyli. - rozejrzałam się wokół aby poszukać moich bliskich. W pewnym momencie zdawało mi się dojrzeć jasne loki Izabell i hebanowe włosy Nicka. - Zapewne mnie nie znacie, a więc przedstawię się. Jestem Zło najstarszy, oczywiście prócz Strażnika który jest gdzieś pośród was. - ludzie zaczęli się obracać jakby myśląc że owa osoba będzie miała napisane na czole "To o mnie mu chodzi" - Zebrałem was tutaj wszystkich bo wiem, że między wami właśnie on... tak więc albo łaskawie się ujawni, albo...

Znalazłam się wystarczająco blisko aby zobaczyć co robi i jak wygląda mój wróg. Otóż przybrał postać młodego mężczyzny. Z ciemnymi włosami i oczami niczym dwa węgielki. Ubrany w czarny koszulek i czarne spodnie, na to zarzucił skórzaną kurtkę. Jedynym jasnym akcentem był wisiorek z białą zawieszką, jednak z tej odległości nie mogłam dostrzec jego kształtu. Nie powiem brzydki to on nie był... Stop tak nie wolno myśleć mam Lee. A wracając skinął palcem, a z tłumu wyszło dziecko... Chodź raczej przyleciało za sprawą Zła i "zawiesił" w powietrzu nad szczeliną. Teraz dopiero mogłam zobaczyć twarz malca, ręce mi opadły. To był Adaś... Pojawiły się szmery jęki i szloch.

-Proszę pomóżcie mu - krzyknęła jego matką.

Od razu kilka osób wyszło z tłumu próbując pomóc chłopczykowi, jednak Zło zatrzymał ich jednym ruchem ręki.

-Tylko Strażnik może tu podejść, tylko on. Każdy inny zginie razem z dzieckiem.

Stałam jak wryta, choć moje myśli rozsadzały mi czaszkę. Nie mogłam ujawnić się przed tymi wszystkimi ludźmi, ale też nie mogłam pozwolić by mały zginął.

-Mamo! Aniołku pomóż! - moje serce zatrzymało się na chwilę.

Dwa ostatnie słowa sprawiły że nie liczyło się dla mnie nic poza Adasiem.

-Zostaw go! - krzyknęłam, a ludzie wokół zaczęli rozsuwać mi się tworząc swego rodzaju korytarz. - Odczep się od tego dziecka to mnie chcesz! - warknęłam wyciągając z torby (która jakimś cudem pojawiła się u mojego boku, jednak to nie jest teraz ważne) scyzoryk i niemal natychmiast go otwierając. Po chwili dzierżyłam w ręku miecz.

BalanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz