Tajemnice i kłamstwa

67 10 0
                                    

Obudziłam się w szpitalu. W pokoju, w którym leżałam było bardzo jasno, dlatego zaraz po przebudzeniu musiałam zamrugać, żeby przyzwyczaić się do intensywnego światła. Po chwili znów mogłam normalnie widzieć i zaczęłam się rozglądać. Sala była pomalowana na biało z szarymi wstawkami, czyli nie byłam w naszym szpitalu gdzie wszystko jest z dodatkiem seledynu. Ale skoro nie jestem w szpitalu w naszym mieście, bo innego nie mamy, to gdzie jestem?! Zaczęłam panikować.

Chciałam się podnieść jednak zostałam skutecznie unieruchomiona przez plątaninie kabli podłączonych do mojego ciała. Zdesperowana opadłam na łóżko, zastanawiając się co się stało. Pamiętałam pożar i małego chłopca i Lee... No właśnie gdzie on jest?

Z mojego zamyślenia wyrwał mnie skrzyp drzwi, od razu poznałam te cudowne błękitne oczy, a cały niepokój odszedł gdzieś daleko.

-Nareszcie obudziłaś się królewno - wiedział doskonale jak bardzo nie lubię tego przezwiska, a jednak musiał go użyć. I to w takiej chwili. Wiecie każdy kto był nieprzytomny marzy o chwili kiedy się budzi i koło siebie znajduje śpiącą, ukochaną osobę, która uśmiecha się z ulgi. Ale jak już moja karma wielokrotnie mi udowadniała życie nie jest takie jak na filmach, bajkach, itd.

-Ile spałam? - zapytałam nie siląc się na sarkazmy.

-A gdzie cześć kochanie? - zapytał nadal siląc się na żarty.

-Jako KSIĘŻNICZKA nie muszę tego robić - fuknęła rozeźlona.

-A jako moja dziewczyna?

-A to już zależy od zachowania mojego chłopaka - jego pogodny nastrój zaczął mi się udzielać.

-A jak będzie bardzo grzeczny?

-A jak będzie grzeczny i odpowie mi na pytanie, może zasłuży na buziaka.

Chłopak zbliżył się do mnie, próbując pocałować, jednak ja jak to ja unikałam zetknięcia się naszych ust. W efekcie czego Lee w końcu musiał ustąpić i odpowiedzieć mi na zadane pytanie.

-Jeden dzień. Chodź lekarze dawali cię 2 do 3 dni na wybudzenie się.

-Gdzie ja jestem?

-W szpitalu.

-No coś ty myślałam że w cyrku. A tak serio to w którym? Przecież tamten spłonął.

-To prawda - wstał z krzesła na którym jeszcze przed chwilą siedział i usadowił się obok mnie na łóżku, chwytając za moją rękę. - Nie wiem dokładnie w którym, bo nie zapamiętałem nazwy, ale to gdzieś niedaleko naszego miasta.

Zaczęłam się denerwować, przez co jak zawsze chwyciłam wisiorek... Nie znalazłam go na mojej szyi.

-Lee gdzie mój naszyjnik?

-Jaki naszyjnik?

-No taki w kształcie łapacz snów z kulką w środku.

Położył się na mnie i sięgnął do szafki, po chwili wyciągnął z niej mój wisior.

-To ten?

-Tak, dziękuję - założyłam go szybko i pocałowałam chłopaka.

-Dla ciebie wszystko kochanie - tym razem to on mnie pocałował, jednak o wiele dłuższej - Nie wiem co bym zrobił jeśli coś by ci się stało.

Przytulił mnie jakby cały jego świat miał właśnie zniknąć i tylko ja jestem w stanie to powstrzymać. Czułam się bezpiecznie i błogo w jego ramionach do chwili w której chwycił mnie za drugą rękę. Ostry ból przeszył całe moje ramie. Jęknęłam, a łzy natychmiast napłynęły mi do oczu.

BalanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz