Nareszcie razem i definicje miłości

111 13 2
                                    

Na W-F'ie biegałyśmy długie dystanse, co spotkało się z wielką niechęcią, lecz nie z mojej strony. Bieganie pomagało mi przez wakacje choć na chwilę zapomnieć, teraz też tak mogło by być, gdyby nie to, że miałyśmy W-F z chłopcami, oznaczało to lekcje z Leo, gdyż nasi nauczyciele bardzo się lubili. Wydali nam polecania i udali się do knajpki niedaleko bieżni. Pobiegłam przodem wymijając wszystkich chłopaków, na co wołali; "uważaj bo nie zdążysz", albo "nie przemęczaj się mała". Wkurzało mnie to, bo jeszcze rok temu tego nie było, co prawda zawsze byłam szybsza od wielu osób z naszej szkoły, ale nigdy nie musiałam wysłuchiwać jakichś głupich komentarzy. Biegłam jeszcze chwilę sama, aż dobiegł do mnie... Leo. Spojrzałam na niego na co się uśmiechnął. Myślałam już, że zacznie rozmowę, ale nic takiego się nie stało. Panowała krępująca, a przynajmniej dla mnie cisza. Starałam się go zgubić, ale zmienianie tępa nic nie pomogło. Musiałam się go pozbyć, dlatego też pobiegłam jak najszybciej, po jakiejś minucie chłopak się zmęczył i zaczął odstawać w tyle. Gdy dzieliła nas już dość duża odległość przyspieszył i dobiegł do mnie. Widać było, że był wyczerpany tak samo jak ja. Po tak intensywnym treningu mieliśmy podobną kondycję, a ja dziękowałam za to, że pomimo złamanego serca nie poddałam się, nadal biegałam. W końcu wbiegliśmy do miejsca gdzie nikt nas nie zobaczy, ponieważ wszyscy zostali daleko w tyle. Wtedy Leo zbladł i zatrzymał się. Nie powiem, zmartwiło mnie to, był biały jak ściana, a nogi trzęsły mu się jak galareta.

-Wszystko okej? - wiedziałam że nie było ale lekko spanikowałam.

-Nie za dobrze - podeszłam do niego, a on delikatnie oparł się mnie i osunął na ziemię. Zemdlał, a obok nie było nikogo, kto mógłby przyjść z pomocą. Uklękłam koło niego i ułożyłam jego głowę na moich kolanach. Próbowałam ocucić go lekko uderzając po twarzy jednak nic nie pomogło. Przydała by mi się woda, którą oczywiście miałam w plecaku. Mogłam oczywiście po nią iść i wezwać pomoc ale nie chciałam zostawić go tu samego. Tak zranił mnie, ale ja nadal coś do niego czułam i nie potrafiłam temu zaprzeczyć. Kochałam go i to naprawdę mocno. Rozglądnęłam się wokół, upewniając czy nikt nie idzie. Nadal byliśmy sami i zdani na siebie. Spojrzałam na twarz mojego byłego, lekki zarost, podkrążone oczy i usta które były takie miękkie i ciepłe, gdy... Pocałowałam go, nie mogąc się powstrzymać. Nie interesowały mnie konsekwencje, chciałam tego i to zrobiłam. Nie wiem kiedy jego usta zareagowały na mój dotyk, jednak mój buziak przerodził się w pełen tęsknoty, miłości i namiętności pocałunek. Leo przejechał językiem po mojej wardze prosząc o dostęp, na co tylko się uśmiechnęłam pozwalając my pogłębić całus. W środku cieszyłam się jak głupia.

Próbował zmienić pozycję, jednak był tak osłabiony, że nie dał rady. Oderwała się i pomogłam mu usiąść. Chłopak chciał coś powiedzieć, jednak przerwał mu odgłos kroków.

-Yyyy... - odezwał się znajomy mi głos.

Podniosła wzrok na osobę, a moim oczom ukazał się ten chłopak, którego ośmieszyłam na oczach całej klasy.

-Leć po nauczyciela! - wrzasnęłam na niego, bo cały czas stał osłupiony.

Zostaliśmy znów sami, a Lee wreszcie się odezwał, lekko zachrypniętym głosem.

-Czy to... oznacza... że... - mówił powoli jąkając się.

Nie odpowiedziała, ale pocałowałam go, na znak, że znów jesteśmy parą.

-Kocham cię - szepnął.

-Ja ciebie też - tak, nareszcie to powiedziałam.

Chłopak spojrzał na mnie i pocałował. Gdy się oderwaliśmy uśmiechnął się do mnie i powiedział.

-Teraz naprawdę jesteś tylko moja, a ja twój. Ten pacan już się do ciebie nie zbliży od dziś będziesz siedziała ze mną. Zrozumiano.

-Tak jest panie zazdrośniku, ale teraz zajmijmy się tobą i twoim zdrowiem, później omówimy z kim mamy siedzieć, rozmawiać itd.

BalanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz