Ostatnia rozgrywka cześć II

56 10 3
                                    

"-Okej... Czyli niby ja mam być tym Strażnikiem?

-Tak - powiedzieli jednym głosem, po czym spojrzeli na siebie"

Po tych słowach zagrzmiało, a następnie błyskawica przecięła niebo. I nie, nie pomyliłam kolejności, na dodatek piorun był tak jasny że oślepił mnie i pozostałych. Gdy w końcu mogłam widzieć, Zła ani Dobra nie było. Za to usłyszałam w głowie głos, tak piękny i melodyjny, że nie chciałam by przestał mówić.

"Ty jesteś wybraną. To ty połączyłaś Dobro ze Złem, to ty połączyłaś ich moce. A teraz należą do ciebie."

-Ale jak to wybraną i co zrobiłam?

Zaśmiała się słodko.

"Widzisz dawno temu zanim jeszcze bracia się nie narodzili powstała przepowiednia. Jest ona tak stara jak sam Kosmos. Mówiła ona o bliźniakach, których poróżni miłość. Jeden z nich zadrze z siłą chaosu, a drugi będzie musiał z nim walczyć o utrzymanie równowagi. Ich walka będzie trwać wiecznie dopóki nie pojawi się ktoś kto będzie od nich silniejszy. Ktoś kto został poczęty ze zła, ale w sobie będzie miał dobro. Tylko on będzie miła moc aby zachować równowagę. Reszta przepowiedni zaginęła tysiące lat temu.

-Ale kim ty jesteś? I niby czemu jestem taka wyjątkowa.

-Znasz mnie, choć nie wiesz że to ja...

- Że co?!

Znów zachichotała.

-Chodzi mi o to że poznałaś mnie już wcześniej choć nie rozpoznawałaś mnie. Od zawsze byłam przy tobie, pomagała ci i chroniłam kiedy jeszcze nie mogłaś sama tego robić.

-Mówisz jakbyś była moją matką, choć ona w życiu by mi nie pomogła, a co dopiero mówić o ochronie.

-Właśnie to jest w tobie wyjątkowe.

-Że mam matkę która mnie nie kocha?

-Nie mów tak o niej...

-A co ty jej adwokat? To nie ty od 7 roku życia wychowywałaś się praktycznie bez rodziców, bo twój jedyny opiekun cię nienawidzi.

-Ona cię kocha, ale musiałam ci pokazać że dasz sobie radę sama. Wtedy gdy wszyscy cię opuszczą, ty pozostaniesz nieugięta.

-Czyli to ty jesteś odpowiedzialna za to że matka mnie nie kocha?!

-Tak i może teraz masz mi to za złe, w końcu zrozumiesz...

-Chyba śnisz.

-Ale sama musisz przyznać że osiągnęłyśmy cel.

-No chyba nie.

-Co masz na myśli?

-No na przykład to - podwinęłam rękaw bluzy, odsłaniając fragment skóry na którym miałam kilka blizn. - Te blizny nie są od bransoletki, która rzekomo przycinała mi skórę. Cięłam się bo nie dawałam sobie rady, bo moja matka mnie nie kochała, bo mój ojciec mnie zostawił, bo moja siostra mnie obwiniała, bo nawet mój dziadek mnie opuścił, bo tracę wszystkich których kocham- wskazywałam na kolejne ze swoich 5 blizny. Czułam jak łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, jednak nie miałam zamiaru ich ścierać, już zbyt długo tłumiłam to w sobie.

-Nie wiedziałam, ale jak widzę to stare rany, więc moje metody uważam za skuteczne...

-Wiesz dlaczego się wygoiły? Nie dlatego że zrozumiałam że jestem silna i już nikogo nie potrzebuję. Znalazłam w końcu kogoś kto się o mnie troszczy i chroni mnie, lecz nie robi tego bo chce żebym była silna. Robi to bo mnie kocha. Bo to właśnie miłość jest siłą, a nie samowystarczalność. My ludzie potrzebujemy drugiej osoby, by ją chronić, ale także by to ona o nas się troszczyła, choć rzadko kiedy do tego się przyznajemy.

-Może i rzeczywiście nie wszystko poszło po mojej myśli, ale osiągnęłam swój cel - próbowała się bronić.

-Ale za jaką cenę?

-Zawsze trzeba coś poświęcić. A teraz odpowiem na twoje wcześniejsze pytanie. - oczywiście nie ma to jak stara dobra zmiana tematu. - Mam wiele imion. Jednak ty możesz mnie nazywać Obowiązek. A wybrałam cię gdyż to ty zostałaś poczęta że zła, ale masz w sobie dobro, tak jak mówi przepowiednia - teraz zrozumiałam o co jej chodziło. Mój ojciec zgwałcił matkę co było złe i z tego zła powstałam ja, a kiedy zostałam Strażnikiem miałam w sobie Dobro.

-Co teraz będzie? No wiesz, Zło i Dobro połączyli się i znikli...

-Oh. Oni nie zniknęli.

-W takim razie gdzie są?

-Dobro był w tobie już od dłuższego czasu, ale teraz dołączył do niego Zło.

-Ale? Czy on...

-Spokojnie teraz są połączeni i nie mają nad tobą kontroli. Jesteś Równowagą i teraz będzie trochę inaczej niż przedtem. Twoja moc urośnie, zdobędziesz umiejętności Zła, ale również te do których nikt inny nie miał dostępu.

-Ale? - zapytałam.

-Co ale?

-Mówiłaś że zawsze trzeba coś poświęcić. Co to jest?

-Musisz odejść.

-Ale... Lee... On... On

-Tak wiem, umiera. Jednak teraz będzie mogła go uratować, mimo to musisz odejść i to jak najszybciej.

-Dlaczego?

-Teraz nie jesteś do nich podobna. Musisz opanować nowe moce i nie zaprzeczaj, obie wiemy że tak musi być.

-A co jeśli tego nie zrobię?

-Chaos powstanie, a ty nie będziesz miała szans na wygraną jeśli nie nauczysz się posługiwać swoimi umiejętnościami. Zginiesz pierwsza, a zaraz po tobie reszta świata.

Wzięłam głęboki wdech. To chyba najgorsza propozycja jaką można było dostać. Nie miałam innego wyboru jak tylko przystać na nią i odejść.

-Mogę się chociaż pożegnać?

-Tak. Wystarczy że pomyślisz o tej osobie.

-Dlaczego?

-Po tym co zrobiłaś uśpiłam wszystkich, bo musiałam z tobą szczerze porozmawiać, bez świadków.

***
Przepraszam że jest taki krótki, ale następnym naprawdę się postaram. Plose o gwiazdeczki.
Do następnego mordeczki ;)

BalanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz