Epilog

81 10 4
                                    

WAŻNA NOTATAK POD ROZDZIAŁEM!

Szłam przed siebie, nie czując niczego poza tym przytłaczającym uczuciem tęsknoty za bliskimi. Nie wiem jak długo trwałam moja wędrówka, dni, tygodnie czy miesiące, nie interesowało mnie to. Całkowicie zatopiona w swoich myślach, odtwarzałam raz po raz kolejne z pożegnań, poza tym z Lee. Było zbyt bolesne, aby o nim wspominać.

-Z początku będzie ci trudno, ale czas zrobi swoje i będzie lepiej - usłyszałam na początku wyprawy od Obowiązku.

Nie mam pojęcia w która stronę szłam wiedziałam, iż to właśnie ona mnie prowadzi, więc nie zawracałam sobie głowy oglądanie krajobrazu.

-Jesteśmy na miejscu - odezwała się po długim milczeniu. Tak właściwie to podróż mijała nam w milczeniu, każda myślała o czymś innym. W końcu po wielu dniach czy tygodniach uwolniłam się od wspomnień i rozejrzałam w około.

Przedemną pieła się wysoką góra, porośnięta gestwym lasem. U samego szczytu, gdzie nie rosły już żadne drzewa stał kompleks budynków zbudowanych z czerwonej cegły kontrastujących z jasnymi skałami tworzącymi szczyt. Całość wyglądała jak z jakiegoś malowidła.

-Co to za miejsce? - tak brzmiały moje pierwsze słowa odkąd opuściłam moich bliskich

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Co to za miejsce? - tak brzmiały moje pierwsze słowa odkąd opuściłam moich bliskich.

-Miejsce w którym nauczysz się wszytkiego. Główna siedziba zakonu, który cię wspiera.

-Tak coś o nim słyszałam.

Potem nie zamieniłyśmy już słowa. Wspinaczka na górę zajęła nam około 3 dni. Nie powiem nieźle się zmęczyłam wspinając na nią.

W końcu o zachodzie słońca stanęłyśmy pod wielką bramą. Spojrzałam na Obowiązek, która patrzyłam na mnie zdziwiona, jakby zastanawiała się co siedzi w mojej głowie. Następnie odwróciłam się i spojrzałam na zachodzące słońce. Nigdzie nie widziałam żadnych zabudowań, czyli byłam daleko od domu i ukochanych mi osób. Wzięłam głeboki wdech, godząc się z tym iż mogę już więcej ich nie zobaczyć.

-Kiedy będziesz gotowa rozwiń swoje skrzydła i wejdź przez bramę. Moja misja się zakończyła, do zobaczenia Strażniczko.

Po chwili już jej nie było. A ja rozwinęłam swoje skrzydła które nie były już jasne jak słońce, ale ciemne poprzetykane jasnymi punktami, niczym nocne niebo.

Weszłam przez już otwartą bramę do miejsca w które miało się stać moim więzieniem na ten czas.

The end.

***
Wow to już koniec. A przynajmniej tej części... Nie wiem kiedy zacznę nową, bo jak na razie chcę odpocząć, zebrać wenę do napisania kolejnej. Chcę także zająć się poprawą Równowagi...
Także do zobaczenia mordki
Ps. Dziękuję wszystkim którzy czytali te moje wypociny, mam nadzieję że się podobały. Proszę zostawcie po sobie jakiś ślad ;)
Trzymajcie się

BalanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz